Raport: prawie 17 proc. kobiet podczas porodu doświadczyło przemocy
Prawie 17 proc. kobiet doświadczyło podczas porodu przemocy słownej i fizycznej, np. szantażowania, wyśmiewania, grożenia, obrażania, niestosownych komentarzy, przywiązywania nóg do łóżka porodowego - wynika z najnowszego raportu Fundacji "Rodzić po Ludzku".
W środę Fundacja "Rodzić po Ludzku" zaprezentowała wyniki najnowszego raportu dotyczącego jakości opieki okołoporodowej w Polsce.
Wynika z niego, że większość kobiet bardzo dobrze (36 proc.) lub dobrze (38 proc.) ocenia opiekę w szpitalu i ma pozytywne doświadczenia porodowe. Jednocześnie jednak odpowiedzi wskazują, że w trakcie większości porodów zdarzają się sytuacje niezgodne z przepisami, nadużycia, a nawet przemoc.
- Jeśli do przemocy słownej i fizycznej zaliczymy zachowania personelu takie jak: szantażowanie, wyśmiewanie, grożenie, krzyczenie, obrażanie, wypowiadanie niestosownych w odczuciu kobiet komentarzy, szturchanie, rozkładanie na siłę nóg przy parciu, przywiązywanie nóg do łóżka porodowego, to 16,9 proc. badanych doświadczyło w trakcie swojego porodu lub po porodzie jednej (lub więcej) z form przemocy - informuje fundacja.
W sumie 54,3 proc. kobiet doświadczyło w czasie porodu przemocy lub nadużyć związanych z zachowaniem personelu albo niedopełnieniem wszystkich procedur. Dotyczy to także takich sytuacji jak np.: obecność studentów położnictwa przy badaniu bez zgody rodzącej, niedbanie przez personel o zachowanie prywatności i intymności, nieodpowiadanie na pytania, używanie niezrozumiałego języka i zwracanie się w sposób świadczący o braku szacunku.
15,5 proc. badanych uznało, że podczas pobytu w szpitalu zostało złamane jakieś ich prawo, ale tylko 3 proc. kobiet zdecydowało się złożyć skargę.
Podczas pobytu w szpitalu 12,8 proc. kobiet czuło się zmuszonych do czegoś przez personel, np. do karmienia mlekiem modyfikowanym, do karmienia piersią, do zaszczepienia dziecka, do wykąpania noworodka, do porodu drogami natury.
- Badanie pokazało, że zagwarantowane prawem pytanie o zgodę na zabiegi nie jest rutynową praktyką - uważa fundacja. Z jej badania wynika m.in., że 40,9 proc. kobiet nie zostało zapytanych o zgodę na założenie wenflonu, niemal połowa na obecność studentów w sali porodowej, 27,1 proc. na wywołanie porodu, a 29,1 proc. na podanie kroplówki z oksytocyną.
13 proc. kobiet zadeklarowało, że chciało otrzymać znieczulenie zewnątrzoponowe, ale w szpitalu, w którym rodziły, nie było takiej możliwości.
Fundacja przypomina, że jednym z ważniejszych celów wprowadzenia standardów opieki okołoporodowej było obniżenie tzw. medykalizacji porodu. Z badania wynika natomiast, że prawie wszystkie kobiety (90,9 proc.) miały w szpitalu założone wkłucie do żyły obwodowej. Wśród kobiet, które rodziły drogami natury, 43,4 proc. miało wywoływany poród, a 60,6 proc. podaną kroplówkę z oksytocyną.
Fundacja przypomina, że jeszcze w 2006 r. 80 proc. rodzących miało nacinane krocze. Obecnie odsetek ten znacznie się zmniejszył, ale nadal wykonuje się je podczas co drugiego porodu (55,4 proc.).
Zgodnie ze standardami okołoporodowymi matka i dziecko po porodzie mają prawo do dwugodzinnego kontaktu "skóra do skóry". Z badania wynika jednak, że taki kontakt był zapewniony tylko w 38,5 proc. przypadków. 45,6 proc. kobiet dobrze oceniło wsparcie personelu w karmieniu piersią, a co trzecia zaznaczyła, że nie miała możliwości skorzystania z usług doradcy laktacyjnego na oddziale (32,6 proc.).
Fundacja zwraca też uwagę na wiele pozytywnych zmian, jakie wykazano w badaniu. Wskazano m.in., że osoby bliskie towarzyszące rodzącej nie muszą ponosić z tego tytułu opłat, zwiększyła się liczba sal pojedynczych do porodów rodzinnych, więcej kobiet może pić i jeść w trakcie porodu, zwiększa się aktywność kobiet podczas porodu i coraz więcej kobiet przygotowuje swój plan porodu.
- Niestety obowiązujące od 2012 roku we wszystkich placówkach położniczych w Polsce Standardy Opieki Okołoporodowej są wdrażane bardzo powoli, wpływa na to brak konsekwencji wobec placówek naruszających prawo - zarówno ze strony decydentów, jak i samych kobiet - ocenia fundacja.