Samoocena. Rodzice powinni być lustrem dla dzieci [ROZMOWA Z PEDAGOGIEM]
- Problem z samooceną pojawia się wtedy, kiedy wydaje nam się, że jesteśmy doskonali tam gdzie jesteśmy beznadziejni i odwrotnie. A tak naprawdę w pewnych zakresach działań jesteśmy doskonali, w innych dobrzy a w jeszcze innych nie radzimy sobie w ogóle. No i to jest całkiem normalni. Pozostaje to tylko zaakceptować – mówi prof. Roman Leppert, pedagog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, w rozmowie z Ewą Dąbską w cyklu "ABC ludzkiej natury".
Ewa Dąbska: Samoocena? Niska, wysoka, a jaka jeszcze?
Prof. Roman Leppert: Mówimy o samoocenie adekwatnej czyli takiej, która odzwierciedla nasze możliwości, o samoocenie zaniżonej i samoocenie zawyżonej. Ci, którzy przejawiają samoocenę zaniżoną często nie doceniają swoich możliwości. W sytuacjach trudnych, a takimi sytuacjami są na przykład dla uczniów sprawdziany, klasówki, dla studentów egzaminy, przeżywają nieuzasadnione niepotrzebne lęki i niepokoje. Twierdzą, że tego egzaminu to na pewno nie zdadzą, chociaż są do niego dobrze przygotowani. Po egzaminie okazuje się, że uzyskują ocenę adekwatną do tego, w jaki sposób się przygotowali. Z drugiej strony samoocena zawyżona może być przeszkodą w podejmowaniu aktywności, ponieważ jeżeli jesteśmy przekonani, że jesteśmy doskonali, że potrafimy, to nie musimy oczywiście podejmować żadnych działań. Rozczarowujemy się, kiedy własne umiejętności konfrontujemy z wymaganiami egzaminatora, kiedy przychodzi nam użyć swojej wiedzy, a ona okazuje się za mała.
Jedni mają bardzo wysoką samoocenę a inni bardzo niską. Dlaczego? W czym tkwi przyczyna? Czy ma to swoje źródło w wychowaniu, choć zapewne istnieje też kilka innych uwarunkowań?
- Oddziaływania we wczesnym okresie życia wydają się mieć podstawowe znaczenie dla kształtowania samooceny. Oddziaływania najbliższych, zwłaszcza rodziców, odgrywają podstawową rolę. Czynnikiem, który decyduje o postrzeganiu siebie, swoich możliwości, są komunikaty zwrotne, które otrzymujemy od najbliższych. Najlepsza sytuacja, jaką można sobie wyobrazić jest taka, w której ci najbliżsi, rodzice, w adekwatny sposób informują swoje dziecko o tym, co potrafi, a czego nie potrafi. I najważniejsze - myślą o sposobach pomocy dziecku w przezwyciężaniu tego, w czym jest słabe. Błędem jest utwierdzanie dziecka w przekonaniu, że coś potrafi po to tylko, żeby poprawić jego samopoczucie. Powtarzany wielokrotnie komunikat typu „dasz radę”, „jesteś wspaniały”, „poradzisz sobie”, „tyle razy dałeś radę, więc tym razem na pewno też będzie dobrze”, powodują, że ostatecznie obraca się to przeciwko samemu dziecku.
Jednym słowem musimy cały czas w innych przeglądać się jak w lustrze?
- Radziłbym unikać skrajności, komunikatów tylko negatywnych albo tylko pozytywnych. Sytuacja, w której niezależnie od tego co robimy zawsze otrzymujemy taką samą informację zwrotną, prowadzi właśnie do zaniżonej albo zawyżonej samooceny. Trudno w ogóle się samemu się ocenić. Skłonni jesteśmy myśleć o sobie dobrze, co zresztą ma bardzo ważną regulacyjną rolę. Nieadekwatne myślenie o sobie jest więc psychologicznie uzasadnione, natomiast byłoby pożądane gdyby ci, z którymi współpracujemy, czy którzy są naszymi opiekunami, rodzicami, dostarczali nam czegoś w rodzaju lustra, w którym możemy się przejrzeć i zapewniali nam na tyle, na ile jest to możliwe, adekwatną informację o tym, co potrafimy, a czego nie potrafimy.
Zrównoważony, rzeczywisty obraz nas samych to prawda, która czasami jest przyjemna a czasami mniej przyjemna.
- Problem pojawia się wtedy, kiedy wydaje nam się, że jesteśmy doskonali tam gdzie jesteśmy beznadziejni i odwrotnie. A tak naprawdę w pewnych zakresach działań jesteśmy doskonali, w innych dobrzy a w jeszcze innych nie radzimy sobie w ogóle. No i to jest całkiem normalne. Pozostaje to tylko zaakceptować.
Posłuchaj rozmowy