Czasem terapia nie ratuje, a dokłada cierpień. Debatowali, kiedy zmniejszać jej intensywność
Jak zapewnić godne życie pacjentowi, wobec którego medycyna staje się bezsilna; co w sytuacji, gdy możliwości leczenia się kończą; kiedy zrezygnować z terapii interwencyjnej – o tym w Bydgoszczy rozmawiali specjaliści z różnych ośrodków akademickich. Na konferencji pod hasłem „Trudne sytuacje a terapia daremna. Interdyscyplinarne postępowanie w praktyce klinicznej” spotkali się lekarze, ratownicy medyczni, pielęgniarki i prawnicy.
– My doskonale wiemy, że życie się kiedyś skończy i chcielibyśmy skończyć je godnie – mówi dr Anna Ratajska. – Jednocześnie postęp technologiczny, rozwój nauki powodują, że dzisiaj ratowane są osoby, które kiedyś nie miałyby szans na przeżycie. Natomiast musimy sobie postawić bardzo ważne pytanie, co tutaj jest najważniejsze: czy to, żeby przedłużyć życie człowieka, czy to, żeby ten człowiek miał godne życie, takie, jak on chce.
– Mówimy tutaj o tym, kiedy należy zmniejszyć intensywność terapii, kiedy należy skupić się bardziej na komforcie życia i leczeniu objawowym, niż na leczeniu interwencyjnym – wskazuje dr Agnieszka Nowakowska-Arendt.
– Tutaj mamy problem na styku rodzina-pacjent-lekarz – tłumaczy prof. Kornelia Kędziora-Kornatowska, prorektor ds. Collegium Medicum UMK. – Rodzina najczęściej chce maksymalnie przedłużyć okres życia pacjenta, a jednocześnie my wiemy, że rokowanie jest złe. Przedłużamy cierpienie pacjentowi, a jednocześnie wiemy, że możemy wygenerować wiele niepożądanych efektów naprawdę silnie działających leków, co z punktu widzenia etyki, przysięgi Hipokratesa, którą każdy lekarz składa, jest bardzo nieetyczne, także trzeba o tym rozmawiać.
Organizatorem sympozjum jest Szpital Uniwersytecki nr 2 im. Biziela w Bydgoszczy oraz bydgosko-toruński oddział Towarzystwa Internistów Polskich.
Więcej w relacji poniżej.