Nie ma telefonów, jest szkoła przetrwania. Odwiedzamy obóz w Zamrzenicy
Małpie gaje, przeprawa przez bagna, techniki rozpalania ognia i radzenia sobie jako rozbitek na wodzie. 33 dzieci z całej Polski w wakacje wybrało się do szkoły przetrwania. Obóz survivalowy trwa w Zamrzenicy w Borach Tucholskich.
Dostęp do sieci i telefonów w czasie zajęć jest ograniczony. Przygód za to nie brakuje. - W dzisiejszych czasach każdy powinien przynajmniej umieć przepłynąć kawałek kajakiem, przejechać na rowerze, przepłynąć wpław, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mu się to przyda - mówi instruktor survivalu Dawid Rekucki. - To, że mamy smartfony, że nas wożą szybkie pociągi, samoloty i mamy różne urządzenia nie oznacza, że kiedyś to nie nawali i nagle będziemy zdani na swoje siły i swój mózg – dodaje.
Chętnych na letni nie-wypoczynek nie brakuje. - Da się przeżyć, jest dobrze. Uczymy się maskowania w lesie, rozpalania ogniska. Da się przyzwyczaić, to fajna przygoda – mówią uczestnicy. W Zamrzenicy odbywają się także obozy wojskowe, rybackie i farmerskie.