Oboje są pasjonatami w swoim fachu, ona wie, jak nie wszystko, to prawie wszystko o kawie, on kocha muzykę, jest uznanym, nagradzanym pianistą.
"Nie można decydować za kogoś, za dużo jest sfrustrowanych muzyków, którzy szukają pracy. To wymaga wielu godzin ćwiczenia, poświęcenia, jeśli to nie jest pasja, to trzeba sobie dać spokój. Życie mamy tylko jedno, jeśli ktoś tego nie kocha, to nie powinien tego robić..."
Rozmowa z Michałem Szymanowskim
- czwartek, 1 stycznia 2015 - godz.15.05
Mimo, że jest Pan również dyplomowanym dyrygentem, to fortepian zajmuje Panu ostatnio więcej czasu.
M.Sz. - Teraz na pewno tak. Często koledzy pytają mnie, po co mi ta dyrygentura. Te studia bardzo wiele mi dały, nie tylko pod względem teoretycznym ale i praktycznym. To nie były tylko takie studia uzupełniające. Teraz stwierdziłem że należy powrócić na nowo do fortepianu i przygotować się do kilku konkursów i iść na całość.
Przygotowuje się Pan do konkursu chopinowskiego?
M.Sz. - Przygotowuje się, wysłałem zgłoszenie, a jak to się dalej potoczy zobaczymy. Myślę, że będzie się tam trudno dostać, zapewne zgłoszeń będzie kilkakrotnie więcej niż miejsc.
A co jest takiego magicznego w tym konkursie?
M.Sz. - Myślę, że właśnie jakaś magia, która niesamowicie przyciąga. To ciekawe – studiując w Berlinie widzę, że konkurs chopinowski jest tam zupełnie inaczej postrzegany, jako jeden z wielu. Chciałem jednak spróbować swoich sił, to dla mnie ostatnia szansa. Nie chciałbym potem sobie mówić "mogłem spróbować, a tego nie zrobiłem". Na razie długa droga przede mną, bo prawdopodobnie jedynie jakiś procent zgłoszonych pianistów będzie mógł wziąć udział w samym konkursie.
Kto jest dla Pana takim autorytetem fortepianu?
M. Sz. - Oj tych autorytetów było bardzo wiele. Ostatnio bardzo korzystam z rad Dang Tai Sona, cały czas pobrzmiewają mi w uchu jego wskazówki. To wielki chopinista, wielki pianista, wspaniały muzyk, który potrafi bardzo zainspirować, potrafi oczarować kolorystyką brzmienia.
Wkroczył Pan szybko w dorosłe życie, jest Pan już tatą Stanisława.
M.Sz. - Stasiu ma 11 miesięcy, przejawia zdolności muzyczne. Zobaczymy, często pytają mnie "czy chcesz, żeby Twój syn był muzykiem?". Najważniejsze żeby on chciał. O tym czy zostanie muzykiem będzie musiał zdecydować sam. Jeśli będzie mu to sprawiało przyjemność, to mu pomożemy. Nie można decydować za kogoś, za dużo jest sfrustrowanych muzyków, którzy szukają pracy. To wymaga wielu godzin ćwiczenia, poświęcenia, jeśli to nie jest pasja, to trzeba sobie dać spokój. Życie mamy tylko jedno, jeśli ktoś tego nie kocha, to nie powinien tego robić.
Wokół nas roznosi się fantastyczny aromat kawy, ale o niej porozmawiam już z Pana żoną, która wie chyba wszystko o kawie.
M.Sz. - To jest jej konik, można powiedzieć, że kawa to miłość od … "pierwszego aromatu?". To jest jej pasja, którą mnie zaraziła. Wcześniej nie piłem kawy, ale się przekonałem.