Arkadiusz Myrcha
Michał Jędryka: Prezydent Andrzej Duda zapowiada zwołanie sejmu na 13 listopada. Nie zapowiedział jeszcze, komu w pierwszej kolejności powierzy formowanie rządu. Jak pan ocenia wczorajsze wydarzenia?
Arkadiusz Myrcha: Nie ukrywam: z rozczarowaniem. Liczyliśmy, że to pierwsze posiedzenie sejmu pan prezydent zwoła możliwie niezwłocznie, bo ma takie oczywiście uprawnienie, zwlekać nie musi. Polacy już w połowie października wypowiedzieli się przecież jednoznacznie, że oczekują zmiany w polskiej polityce, że nie chcą już rządu premiera Morawieckiego, nie chcą rządu Prawa i Sprawiedliwości, bo Polska potrzebuje reform, zmian, środków unijnych. I o to wszystko będzie dbał nowy rząd premiera Donalda Tuska od momentu, kiedy tylko w sposób realny będzie miał wpływ na politykę. Ze smutkiem przyjmujemy, że pan prezydent nie podziela woli Polaków. Nie chce szybkich zmian w Polsce, nie chcę szybkiego dostarczenia środków unijnych i chcę bawić się w taką politykę partyjną, w uszczypliwości. Niestety, stracą na tym przede wszystkim Polacy.
Z pewnym zdziwieniem słucham, panie pośle, o tej woli Polaków, bo Polacy są bardzo podzieleni. Doskonale wiemy, kto, na kogo głosował.
Ewidentnie Polacy opowiedzieli się za zmianami. Partie tworzące ugrupowania, te prodemokratyczne, tworzące tak zwany Pakt Senacki, czyli Koalicja Obywatelska, Lewica, Trzecia Droga zgromadziły poparcie ponad 11 milionów Polaków. To jest rekordowy wynik. W senacie daje to zdecydowaną większość, bo ponad 60 senatorów na 100. W sejmie daje to większość zdecydowaną, bo blisko 250 posłów. To kilkanaście osób więcej, niż w tej chwili dysponuje większość Prawa i Sprawiedliwości. Tak więc Polacy wypowiedzieli się jednoznacznie. Liderzy tych ugrupowań także oświadczyli prezydentowi, że chcą wspólnie tworzyć nowy rząd. Nie rozumiemy zwłoki pana prezydenta.
A tymczasem Donald Tusk był w Brukseli i mówi o negocjacjach w sprawie Krajowego Planu Odbudowy. Jak to będzie panie pośle, czy te środki zostaną rzeczywiście odblokowane z powodu zwycięstwa wyborczego, czy dopiero po pewnych zmianach legislacyjnych?
Liczymy, że środki będą możliwie niezwłocznie uruchomione, ale nie z samego faktu, że jedna, czy druga partia wygrała wybory, ale z powodu tego, co te zwycięskie ugrupowania planują zrobić i będą robiły w pierwszej kolejności. Są to przede wszystkim zmiany związane z obszarem wymiaru sprawiedliwości, te, które w sposób ewidentny naruszają zasady praworządności. Mówię tu oczywiście o Trybunale Konstytucyjnym, o Krajowej Radzie Sądownictwa. Wszystkie trzy komitety, wszystkie trzy środowiska polityczne w sposób wyraźny deklarują zmiany. W ostatnich ośmiu latach składaliśmy konkretne propozycje rozwiązań, więc dla Komisji Europejskiej, dla polityków europejskich to jest bardzo czytelny sygnał w jakim kierunku Polska będzie zmierzać. Polska wraca na praworządnościowe tory.
Jędrzej Bielecki, dziennikarz rzeczpospolitej, którego naprawdę trudno posądzić o propisowskie sympatie pisze dziś w tej gazecie „KPO będzie odblokowane, bo Urszula von der Leyen musi nagrodzić teraz Donalda Tuska".
Od lat śledzę wpisy pana redaktora Bieleckiego, doceniam jego pióro i analityczny umysł, natomiast proszę też zauważyć, że jego ocenę sytuacji od czasu do czasu przenika taki pewien eurokrytycyzm. W tym wypadku wydaje mi się, że niewłaściwie ocenia sytuację. To nie jest kwestia karania, czy nagradzania kogoś. Tu jest kwestia realizowania przez Ursulę von der Leyen europejskiego Planu Odbudowy, której Polski plan jest częścią, tak jak innych państw członkowskich, więc tu wszystkim leży na sercu, żeby ten ogromny skok cywilizacyjny, który się będzie odbywał dzięki temu europejskiemu planowi, także dotyczył Polski (...).