Co należy zrobić w przestrzeni publicznej, aby nie dochodziło do aktów przemocy, takich jak zabójstwo prezydenta Gdańska? Czy ta śmierć może przynieść jakąś zmianę w życiu społecznym? Rozmowa Dnia z dr. hab. Radosławem Sajną - kierownikiem Katedry Dziennikarstwa, Nowych Mediów i Komunikacji Społecznych Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Marcin Kupczyk: W niedzielę podczas "Światełka do nieba", czyli finału akcji, jakim jest co roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy został zaatakowany prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. W poniedziałek zmarł w szpitalu, lekarzom nie udało się go uratować. Od momentu tego ataku sprawa jest dyskutowana na wszelkie sposoby... Pozwoli pan, że zacznę od cytatu. Politolog prof. Antoni Dudek powiedział: "Mówienie dziś, że ten zamachowiec jest ofiarą języka nienawiści wydaje się być daleko idącą opinią. Sam bałbym się takiej interpretacji". Dlaczego to cytuję? Ponieważ wszyscy mówimy właśnie o wszech otaczającym nas języku nienawiści.
Radosław Sajna: Język nienawiści się pojawia, dzisiaj zwłaszcza jest łatwiej siać te nienawiść poprzez nowe media, poprzez internet, gdzie prawie każdy ma dostęp. Natomiast prof. Dudek ma rację, bo nie ma naukowych dowodów na to, czy jest za wcześnie, żeby powiedzieć, że przypadek tego morderstwa był efektem języka debaty publicznej. Nie ma po prostu takiego bezpośredniego przełożenia i trudno byłoby to naukowo udowodnić w tym momencie.
Inni komentatorzy mówią, że winna jest także nasza, nas wszystkich, nieczułość w wymiarze publicznym na groźne w swoim wydźwięku zachowania antagonistów politycznych, jakby spychając winę, czy część winy, na głównych aktorów sceny politycznej - na ich język, który przenosi emocje na nas wszystkich.
Oczywiście są takie przypadki w historii świata, że język był rzeczywiście przyczyną mordów na szeroką skalę. Chociażby w Rwandzie w latach 90., kiedy słynne "Radio Tysiąca Wzgórz" nazywało oponentów politycznych poprzez jakieś dehumanizujące określenia, co przyczyniło się jeszcze do wzmocnienia agresji i mordów politycznych. Natomiast w przypadku zabójstwa prezydenta Adamowicza mamy do czynienia z jednostką ewidentnie psychopatologiczną i czy tu akurat język debaty na niego zadziałał czy inne czynniki? Wydaje się, że inne czynniki właśnie, że to gdzieś się tliło u niego wcześniej. Okazuje się, że już wcześniej nie tylko był kryminalistą, ale i osobą, która interesowała się sztukami walki i kulturystyką, chociaż to akurat nie jest nic złego, ale jeżeli to idzie w parze z jakimś psychicznym problemem, a okazuje się, że nawet w więzieniu zachowywał się tak, że musieli go izolować, więc to jest jakiś przypadek psychopatologiczny. Można jedynie zadać pytanie: Gdzie była ochrona?
Czy ofiara mogła być równie dobrze przypadkowa?
Oczywiście, że mogła być inna, choć wygląda na to, że było to zaplanowane i być może akurat zmarły prezydent wzbudzał u niego jakąś patologiczną nienawiść, że osoba prezydenta Adamowicza, którą może oglądał gdzieś w telewizji i może gdzieś dostrzegł tam jakiś impuls, który spowodował u niego jakąś szczególną nienawiść... Ale to jest przypadek psychopatologiczny i niekoniecznie język debaty musi na to wpływać. Przypomnę przypadek Breivika w Norwegii, gdzie przecież w tamtym kraju nieszczególnie jest jakiś ostry język debaty publicznej, a doszło do morderstwa na szeroką skalę, bo przecież wymordował kilkadziesiąt osób - młodzież, dzieci z przyczyn ideologicznych. To też psychopatologiczny przypadek.
Czy ta śmierć może przynieść jakąś zmiany w życiu publicznym?
Na parę dni tak. Będzie ta atmosfera wynikająca z emocji, wspólnoty związanej z tragedią, natomiast już się pewnie zaczynają i będą się umacniać różne wypowiedzi obwiniające nawzajem. Strony polityczne będą się obwiniać za tworzenie tej atmosfery nienawiści. Tak jak było po Smoleńsku na przykład, gdzie rzeczywiście przez parę dni była taka wspólnota tragedii, a potem zaczęło się obwinianie i trwa do dzisiaj.
Czyli politycy nie dadzą rady powstrzymać się?
Dadzą radę lub nie w kwestii przerzucania winy. Oczywiście niektórzy politycy będą się hamować, to zależy od pewnego poziomu i kultury poszczególnych osób, ale niektórzy z obydwu stron będą właśnie wykorzystywać to do ataków na przeciwników. Zobaczymy, którzy politycy zachowają poziom, a którzy nie...