Nie chciał być prymasem, nie pchał się do władzy. Książka o kardynale Wyszyńskim
Każdemu, kto w kontekście przeżywanej niedawno beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, chciałby poznać bliżej tę wyjątkową dla polskiego Kościoła postać, bardzo polecam niezwykle ciekawą książkę „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” Ewy Czaczkowskiej, wydaną przez krakowskie wydawnictwo Znak.
Jak zaznacza autorka na samym początku, Stefan Wyszyński był postacią wielowymiarową, dlatego też można o nim mówić i pisać na wiele sposobów. Ona postanowiła spojrzeć na kardynała z perspektywy „człowieka wewnętrznego”, któremu przyszło wypełniać ważne zewnętrzne funkcje i zadania. Jak napisała, „w sposobie ich pełnienia wyrażało się prawdziwe ja
Władzy nie pragnął i nie szukał
Dziś trudno w to uwierzyć, ale – jak czytamy – Stefan Wyszyński bardzo nie chciał być prymasem Polski. Wielokrotnie powtarzał, że władzy nie pragnął i jej nie szukał. Gdy w 1948 roku papież Pius XII mianował go prymasem Polski, było mu bardzo ciężko przyjąć tę decyzję, mało tego – uważał, że się do tej funkcji nie nadaje. Ewa Czaczkowska po 70 latach odnalazła list, który napisał wtedy Stefan Wyszyński do papieża, godząc się ostatecznie na przyjęcie nominacji. Na postawione przez siebie samego pytanie, co może ofiarować Kościołowi, odpowiadał w liście: „Mam to prawda, nieustraszoną wiarę człowieka otwartego, miłość niemal dziecięcego serca, przywiązanie do Kościoła i wolę poniesienia jakiejkolwiek ofiary. Jednak gdy patrzę na siebie, nie widzę roztropności takiej, jaka jest konieczna, wykształcenia, doświadczenia, przygotowania intelektualnego. I tylko wielkie Boże miłosierdzie i Wasza, Ojcze Święty, niezwykła łaskawość mogą dopełnić tym brakom”.
Wszystko postawił na Maryję
Jak tłumaczy Ewa Czaczkowska, kluczem do zrozumienia drogi życiowej Stefana Wyszyńskiego jest wiara. To w niej tkwi źródło jego decyzji i wyborów. Kardynał zwierzał się, że nigdy nie miał w tej kwestii wątpliwości. Wiarę przekazali mu rodzice, wzrastał w pobożności ludowej z rysem maryjnym, co jeszcze pogłębiło się po śmierci matki, którą stracił w dzieciństwie. Kardynał - jak mówił - „wszystko postawił na Maryję”, a nabożeństwo do Matki Najświętszej stało się programem jego życia i pracy.
Jak czytamy w książce Ewy Czaczowskiej: „Punktem kulminacyjnym na tej jego maryjnej drodze stało się internowanie. W Stoczku na Warmii 8 grudnia 1953 roku złożył akt osobistego oddania się Matce Bożej, którą obierał za swoją Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę. W ocenie Jana Pawła II notatki z okresu uwięzienia odsłaniają nie tylko najgłębszy nurt dziejów duszy prymasa, ale równocześnie jeden z centralnych wątków naszej współczesności; wątek ważny i decydujący dla dziejów Kościoła w Polsce. I nie tylko w Polsce. Prymas zawierzył bowiem Maryi nie tylko siebie, ale cały Kościół cierpiący w wielu miejscach świata z powodu braku wolności. Osobiste ślubowanie wierności Maryi stało się punktem wyjścia do prowadzenia Kościoła w Polsce drogą maryjną, na której ważnymi punktami były Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, Wielka Nowenna z peregrynacją obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i program obchodów Milenium Chrztu Polski z aktem oddania Polski w macierzystą niewolę Maryi 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze”.
Karol Wojtyła był 19 lat młodszy
Jednym z bardziej wzruszających rozdziałów w książce „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” jest ten dotyczący przyjaźni kardynała Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Autorka sięga do źródeł i pobieżnie opisuje historię dwudziestoletniej współpracy i duchowej przyjaźni tych dwóch wielkich postaci. Szuka między nimi podobieństw i różnic, których również nie brakowało, zwłaszcza w myśleniu o Kościele i społeczeństwie, czy podejściu do tempa wprowadzania reform soborowych. Między kardynałem Wyszyńskim i przyszłym papieżem było aż 19 lat różnicy, ale – jak pisze autorka - „nie łączyła ich więź ojcowsko-synowska, bo kardynał Wojtyła był zbyt wielką osobowością na taki rodzaj więzi. W ich relacji był jednak szacunek, lojalność, zrozumienie i duchowa, inspirująca bliskość”.
Dwa dni po konklawe – 18 października 1978 roku - gdy po raz pierwszy oficjalnie został przyjęty na audiencji przez papieża Polaka, kardynał tak pisał: „Prosiłem o błogosławieństwo. Ale papież ukląkł pierwszy – i prosił o błogosławieństwo. Zrobiłem mały krzyżyk, klęcząc. Popłakaliśmy się wszyscy. To było wstrząsające”. Jan Paweł II wielokrotnie powtarzał, że „nie byłoby na Stolicy Piotrowej papieża Polaka, gdyby nie było prymasa Wyszyńskiego. Jak wspomina Ewa Czaczkowska, „wraz z wyborem Wojtyły na papieża kontakty obu hierarchów stały się rzadsze, ale ich relacje jeszcze głębsze. Prymas miał odtąd przyjaciela w Watykanie, nie musiał już tłumaczyć papieżowi spraw Kościoła w Polsce. Miał poczucie, że jego zadanie dobiegło końca, nie jest już potrzebny i może odejść”.
Patron osób w sytuacji bez wyjścia
Ewa Czaczkowska w swojej książce porusza jeszcze wiele bardzo ciekawych wątków, związanych z życiem i działalnością kardynała Stefana Wyszyńskiego, jednocześnie pokazując mało znane oblicze prymasa. Warto wymienić choćby rozdziały dotyczący nauczania kardynała na temat pracy czy rozdział o najważniejszych kobietach w jego życiu.
Na koniec książki zamieszczono wywiad z profesorem Zdzisławem Kijasem, relatorem w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie. Jak przekonuje profesor: „Prymas Wyszyński może być patronem osób, które czują, że znalazły się w sytuacji bez wyjścia – w trudnym położeniu materialnym czy duchowym. Ludzi, którzy mają wielkie życiowe ideały, ale czują, że wiatry przeciwne są nazbyt mocne. Prymas pokazuje bowiem swoim życiem, że nigdy nie należy tracić nadziei. Że zawsze, z każdej sytuacji jest wyjście. Po przyjęciu posługi arcybiskupa w Gnieźnie i Warszawie Wyszyński sam znalazł się w sytuacji, która mogła mu jawić się jako bez wyjścia – system komunistyczny wydawał się wówczas wieczny. A prymas zawsze miał nadzieję, że dobro zwycięży”.
Recenzja ukazała się w czwartkowej audycji „Dwie Strony Sztuki" w Polskim Radiu PiK - audycja w każdy czwartek o godz. 20.05.