Gwiazda europejskiej opery wróciła do Polski. Łukasz Goliński zawitał do Bydgoszczy
Łukasz Goliński – światowej sławy bas-baryton na chwilę powrócił do swojego „muzycznego domu”. Częściej możemy go spotkać śpiewającego za granicą. Do Polski przyjeżdża, aby wystąpić w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej bądź właśnie w bydgoskiej Operze Nova.
Odwiedził też nasze radio i przyznał, że nadal jest solistą lokalnej opery. – W tym sezonie jestem już trzeci raz. Obecnie śpiewam „Napój miłosny”.
Szansa na to, żeby obejrzeć występ Łukasza Golińskiego na żywo jak dość rzadka. Solista częściej występuje np. w Londynie, Berlinie, czy Neapolu. – Był też Sztokholm, od zupełnie innej strony, pojawiło się Sydney, były też niemieckie sceny. Jest trochę tego. Po każdym kontrakcie odkładam to na półkę i czasami aż zapominam. Jednak jest kilka teatrów, do których wracam.
– Na studiach mieliśmy zajęcia z aktorstwa, profesor Grzegorz Chrapkiewicz nas spytał, co byśmy chcieli robić. Takie zajęcia ogólne, rozmowy itd. Powiedziałem, że ja bym chciał być śpiewakiem operowym, chciałbym to robić na poważnie. Rozbawiłem go. Teraz myślę sobie o tym, że trzeba mieć taki cel. Właśnie po to studiowałem. Adepci sztuki wokalnej idą na studia, uczą się, spędzają roboczogodziny na ćwiczeniówkach po to, żeby coś osiągnąć. Myślę, że to są kolejne stopnie. Jestem tym szczęśliwcem, któremu się udało. Oprócz tego wszystkiego, tej ciężkiej pracy celem, nie ukrywajmy ten łut szczęścia – mówił Łukasz Goliński.
– Pierwszy krok postawiłem w Gdańsku. Dostałem szansę zaśpiewania „Strasznego dworu” i tuż po tym zostałem zaproszony na dwa przesłuchania do Bydgoszczy. Dyrektor Maciej Figas zaproponował mi etat, co było spełnieniem wszelkich marzeń. Tuż po studia dostać etat, to rzadko się zdarza. Tego zawodu nauczyłem się w Bydgoszczy, bo taka prawda, że od najmniejszej roli, odpowiedniej dla mojego głosu i zacząłem coraz większe – dodał.
Więcej w rozmowie Magdy Jasińskiej z Łukaszem Golińskim.