Jeździ po Polsce i opowiada bajki. Teatr Miejsca na rowerze wyrusza z Torunia [wideo]
Robert Poryziński siedem lat temu postanowił całkowicie zmienić swoje życie. Alkoholizm ściągnął go na samo dno. Dziś jest trzeźwiejącym alkoholikiem, który tworzy jedyny w Polsce Teatr Miejsca na rowerze. W każdym sezonie przejeżdża po kraju 5000 km i opowiada bajki Andersena.
Daria Spychała, narzeczona Roberta, współtwórczyni Teatru Miejsca na rowerze, zachęca, aby śledzić widowiska teatru na szlaku w całym kraju, bo jest to „jedyna taka inicjatywa w Polsce". - Nie ma drugiego takiego teatru w naszym kraju, który podróżuje na rowerze i jest powrotem do teatrów dawnych. Niegdyś objazdowy teatr czy opowiadacz baśni jeździł od wioski do wioski, a dzieci czekały, aż tylko przyjedzie. To piękny powrót do tamtych czasów. Te spektakle są wyjątkowe, niepowtarzalne. Są pięknym przeniesieniem do czasów dzieciństwa. Często prostujemy, bo to nie jest teatr stricte dla dzieci, ale dla wszystkich, dla całych rodzin.
Wrócili do czasów dzieciństwa
Część dzieci podczas występów po raz pierwszy słyszy baśnie, czy ogląda ilustracje do nich. - Dla nas najpiękniejszym komplementem, jaki słyszymy po spektaklach od dorosłych, jest stwierdzenie, że przenieśli się, wrócili do czasów dzieciństwa - powiedziała.
Robert przyznaje, że kilka lat temu postanowił po prostu zmienić swoje życie. - Stałem pod ścianą i szukałem swojego miejsca w życiu. Zawsze kochałem lalki, więc najpierw zrobiłem pracownię. Chciałem ją nazwać, szukałem swojego miejsca, więc padło na Pracownię Miejsca. Potem zrobiłem lalki dla siebie i powstał Teatr Miejsca - powiedział. Przez lata - dwukrotnie - w latach 90. XX wieku oraz od 2010 do 2017 roku pracował w Domu Kultury. Teatr Miejsca powstał w 2017 roku. Robert tworzy z papieru, wody i mąki. - W ten sposób robię lalki dla siebie, jak i dla innych teatrów - powiedział. - To jest teatr, z którym jeżdżę rowerem po całym kraju. Nie ciężarówką, nie PKP, ale po prostu rowerem. Nawiązuję w ten sposób do średniowiecznych opowiadaczy baśni, którzy poruszali się pieszo. Na piechotę bym daleko nie doszedł, szczególnie z moją skrzynią. W niej są lalki, a noszenie tego wszystkiego na plecach nie byłoby możliwe. W każdym sezonie robię średnio ok. 5 tysięcy kilometrów. Mogę dojechać wszędzie tam, gdzie mnie zaproszą. Oprócz Małopolski i woj. zachodniopomorskiego objechałem w zasadzie cały kraj - podkreślił.
Na początku było cierpienie
Początek Teatru Miejsca Roberta Poryzińskiego jest jednak naznaczony bólem, cierpieniem, walką z demonami. - Jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Pewnego razu ten alkohol zaprowadził mnie pod ścianę. Postanowiłem coś z tym zrobić, więc zmieniłem kompletnie wszystko w swoim życiu. Zbudowałem pracownię, swoje miejsce na Ziemi. Miejsce do opowiadania bajek, bo uwielbiam Andersena - wyjawił. Przyznał, że był na takim etapie uzależnienia, gdy „mógł wypić alkohol z kałuży". Poryziński przyznaje, że był „praktycznie na dnie", a własny, obwoźny teatr stał się dla niego „nowym życiem" oraz „znakomitą formą terapii".
Twórca Teatru Miejsca osiedlił się w ubiegłym roku w Toruniu. Właśnie grodowi Kopernika chce poświęcić kolejne spektakle. - Pracuję nad legendami toruńskimi, a przede wszystkim nad Flisakiem, który jest niesamowitą historią - zapowiada. W tym tygodniu wyjeżdża już z Torunia na trasę po całej Polsce. Pierwszymi przystankami będą Mazowsze i Podlasie. Rower jest już przygotowany, śpiwór spakowany, a lalki czekają w magicznej skrzyni. Bo bajki, jak mówi Poryziński, to „magia".