Deski teatru łączą ludzi. Od aktorów do strażaków w bydgoskim Teatrze Kameralnym
Wybierając się na spektakl, trudno doszukać się ogromu pracy. Zakupienie biletów, korzystanie z szatni i zajęcie miejsca na widowni. Cała uwaga jest skupiona na aktorach. Rzadko patrzy się na cały zespół nadzorujący pracę. Porozmawialiśmy z pracownikami Teatru Kameralnego.
– Często zachodzę na poranne przedstawienie, jak przychodzi młodzież do teatru w różnym wieku. To największa radość dla mnie, ale też wszystkich artystów, kiedy widzimy autentyczne reakcje, brawa. Słyszymy, że dzieci włączają się w interakcję, która pojawia się w trakcie naszych przedstawień. Młodzież żywo reaguje na to, co się dzieje na scenie. Kiedy w końcu opuszczają teatr i widzimy te uśmiechnięte buzie. Nie ma nic wspanialszego, naprawdę serce rośnie – mówił Mariusz Napierała, dyrektor Teatru Kameralnego.
– Zawsze mamy przygotowane miary wszystkich aktorów, którzy u nas występują. Kostium powstaje na podstawie projektów kostiumologa. Rozpiętość charakteru kostiumów jest różna, są style historyczne, teraz na czasie mamy superbohaterów. Robimy z tkaniny na przykład buraka lub brokuły na ramiona, bo jest postać diety. Przedstawia ona warzywniak. Wykonujemy malutkie pętelki z tkaniny, same brokuły jakby zliczyć to dwa dni pracy – opisywała swoją pracę Iwona Silarska z pracowni krawieckiej.
O konflikcie światów: artystów i arkusza kalkulacyjnego opowiadała Anna Dzikowska, księgowa placówki. – Pieniędzmi w teatrze zarządza się dobrze, ponieważ jest budżet. Trzeba tylko wiedzieć, jak dokładnie rozporządzić nim i żeby się na końcu zgadzał bilans. Czasami jest zderzenie tych dwóch światów. Artyści moim zdaniem mają inną wizję na ten temat. My jako księgowe mamy inne spojrzenie, musi się wszystko zgadzać, ale radzimy sobie.
– Scena to jest miejsce innej rzeczywistości, trzeba ją tam zachować i uszanować. Możemy mówić różne rzeczy, teraźniejszość jest przez nas przetwarzana. Pokazujemy cały wachlarz, są sytuacje brutalne i wstrętne, ale czasami. Zawsze to jest nasza rzeczywistość wyobrażona. Zawód aktora, reżysera tak samo jak sportowca, to jest zawód wyczynowy. Poświęcamy się, choć bolą mięśnie i chwilami jest wyczerpująco, to jednak nagroda i frajda jest tego warta. Nie jest to zawód dla każdego i faktycznie, jeżeli ktoś ma małą wytrzymałość, to nie powinien tego robić. Jednak nagroda jest potężna – stwierdził Tomasz Valldal–Czarnecki, reżyser.
Teatr to nie tylko kasy biletowe, aktorzy, tancerze i kostiumy. Na zespół składają się również realizatorzy, dźwiękowcy, ale również strażacy. Pracowników Teatru Kameralnego odwiedziliśmy podczas prób sztuki „Drapando”. Jej premierę zaplanowano na 25 lutego.