Merkury jak się patrzy!
6 marca wieczorem, wraz ze znajomym, wybraliśmy się pod ciemniejsze niebo, kilkanaście kilometrów od Torunia, aby zaobserwować Merkurego. Żaden z nas nie widział go wcześniej i nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, więc postanowiliśmy uzbroić się dodatkowo w lornetki 15x70 oraz 20x60. Oczywiście zabraliśmy też statyw.
Zaraz po przybyciu na miejsce, około godziny 18:00, udało nam się dostrzec nasz cel. Początkowo planeta nie była widoczna gołym okiem, ale jej odnalezienie zajęło nam dosłownie minutę. W mojej lornetce 15x70, z kątowym polem widzenia 4,5 stopnia, sprawa była banalnie prosta – wystarczyło przesunąć wzrok o „dwie lornetki” po ukosie w lewo i w dół od Wenus. Po kilkunastu minutach Merkury stał się już dostrzegalny gołym okiem. W lornetce wyglądał jak nieco grubsza, pomarańczowa gwiazda. Tarczy oczywiście nie dało się dostrzec (w przeciwieństwie do malutkiego rogalika Wenus).
Muszę jednak przyznać, że bardziej niż sam Merkury zachwycił mnie wygląd horyzontu tego dnia. Niebo było bezchmurne, a linia styku z nieboskłonem tonęła w pomarańczowym blasku Słońca, które już od godziny znajdowało się pod widnokręgiem. Staliśmy na otwartej przestrzeni, na niewielkim wzniesieniu, i miałem wrażenie, jakbyśmy byli „oko w oko” z Wenus i Merkurym, stojąc na krawędzi Ziemi – jakbyśmy wyszli na luźny spacer z ciałami niebieskimi, do którego Merkury dołączył, bo akurat miał półtoratygodniowy urlop ;)
Nie omieszkaliśmy też przeczesać reszty nieba. Naszym „łupem” padły: Jowisz, Mars, Orion i Plejady. Kolega uparł się, że w swojej lornetce 20x60 metodą star-hoppingu odnajdzie Urana – i rzeczywiście mu się to udało, z czego do dziś jest bardzo dumny. Gdy zrobiło się ciemniej, rzuciliśmy też okiem na Andromedę – widok jak zwykle, czyli tylko delikatne pojaśnienie jądra galaktyki.
Plan na wieczór został więc wykonany z nawiązką. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to może do faktu, że widok ciemnego nieba nieco psuł Księżyc. Świecił tak mocno, że rzucaliśmy cienie na ziemię.
W załączniku przesyłam zdjęcia ze spotkania „face to face”. To fotografie ze smartfonów, ilustrujące zarówno scenerię naszych obserwacji, jak i Merkurego oraz Wenus widziane przez okular lornetki 15x70 z cyfrowym przybliżeniem 7x. Widać na nim coś, co przypomina fazę Merkurego, ale trudno mi uwierzyć, że to rzeczywiście ona. Myślę, że to raczej efekt rozbłysku w optyce. Choć w lutym udało mi się za dnia uchwycić Wenus smartfonem przez tę samą lornetkę – i tam faza była ewidentnie widoczna. Tarcza Wenus jest jednak wizualnie 6–7 razy większa niż tarcza Merkurego...
Podsumowując - faktycznie Merkury dał nam niezły show na niebie. I bardzo dobrze, że informacja o tym jest w przygotowanym przez Was filmowym kalendarzu astronomicznym.
pozdrawiam serdecznie,
Marcin Pilaczyński z Torunia.
Pięknie dziękujemy za bardzo ciekawą relację! Piotr Majewski, autor RADIA PLANET I KOMET w Polskim Radiu PiK, także łowił Merkurego nad Jeziorem Gopło w Kruszwicy. Oto dwa przykłady…