Rynek nieruchomości przygotowuje się na epidemię
Zagrożenie, jakie niesie ze sobą pandemia COVID-19 to nie tylko groźba utraty życia i zdrowia, ale również zagrożenie dla całej gospodarki. Jedne branże radzą sobie z kryzysową sytuacją lepiej, a inne gorzej. Do tej pierwszej grupy możemy zaliczyć rynek nieruchomości.
Rok 2019 kończył się w branży nieruchomości w szampańskich humorach. Rekordowe ceny nieruchomości, gdzie w Warszawie średnia przekroczyła już 10 tysięcy złotych za mkw. Do tego niespotykana od 40 lat liczba oddanych do użytku nowych mieszkań (ponad 216 tys. lokali) i najniższe w historii stopy procentowe. To wszytko napawało optymizmem. Nawet jeśli pojawiały się prognozy o spodziewanym spowolnieniu gospodarczym, to traktowano je jako odległą przyszłość, a nie problem, z którym będziemy musieli mierzyć się tu i teraz.
Silna branża bardziej odporna na kryzys
Epidemia koronawirusa, która wybuchła na początku tego roku nie tyle przyśpieszyła spodziewany kryzys, a wręcz go wywołała. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że zastosowane w większości krajów, jako element walki z pandemią, „zamrożenie gospodarki” spowoduje gwałtowny spadek PKB i wzrost bezrobocia.
Jaki wpływ może mieć to na tak silną branżę, jak nieruchomości? Okazuje się, że być może nie tak wielki, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie że Polski rynek wykazuje wiele różnic względem branży nieruchomości z Europy Zachodniej.
W Polsce nieruchomości od lat traktowane są jako inwestycje. Z powodu niskich stop procentowych, od czasu wybuchu epidemii obniżonych jeszcze bardziej, do najniższego poziomu w historii, coraz mniej opłaca się trzymać pieniędzy na lokatach.
Wiele osób twierdzi, że lepszą inwestycją jest zakup i najem mieszkania. Poza tym Polacy częściej niż nasi sąsiedzi zza Odry wynajmują nieruchomości i wolą mieszkać we własnych mieszkaniach. Dla porównania co drugi Niemiec mieszka w wynajmowanym lokalu, w Polsce jest to co szósta osoba.
Ciągle opłaca się wynajmować mieszkania
Pandemia na pewno wpłynęła na rynek najmu, choć dotknęła ona najbardziej ofert krótkoterminowych. Te opierają się na ruchu turystycznym, który od marca wręcz zanikł. Inaczej ma się sprawa z najmem długoterminowym. Przewagę mają firmy zajmujące się wynajmem, bo mogą wprowadzać gotowe rozwiązanie dla wszystkich najemców:
-Z powodu koronawirusa, wprowadziliśmy w naszych lokalach wiele rozwiązań, które mają pomóc, a przede wszystkim chronić naszych najemców. Od zwiększenia częstotliwości sprzątania i dezynfekcji w naszych budynkach, przez pomoc osobom znajdującym się na kwarantannie np. dostarczaniem zakupów, po wprowadzenie pełnej obsługi online - mówi Łukasz Wrzecionko z R4R, firmy oferującej nowe mieszkania na wynajem w największych miastach Polski. -Dodatkowo, aby zachęcić do wynajmu mieszkań, na wiosnę zaproponowaliśmy kilka promocji jak np. obniżenie czynszu przez kilka miesięcy czy komórkę lokatorską za złotówkę. Wiemy, że to trudny czas, dla wszystkich, dlatego chcemy dostosować naszą ofertę do obecnych warunków - dodaje Wrzecionko.
Wynajem jest obecnie o tyle wygodniejszą opcją, że w niepewnych czasach trudniej podejmować decyzje dotyczące zobowiązań na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat, a tyle wynosi okres spłaty kredytu hipotecznego. Dlatego dla osób planujących zakup własnego M przeczekanie zawirowań na rynkach w wynajmowanym mieszkaniu i odłożenie decyzji o zakupie za rok lub dwa, może być najlepszym rozwiązaniem.
Czy grozi nam spadek cen nieruchomość?
Obniżenie cen nieruchomości, które w ostatnich latach osiągnęły rekordowe ceny i które - gdyby nie kryzys - zapewne dalej rosły, nie jest tak pewne, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze, deweloperom może bardziej opłacać się, czekać ze sprzedażą gotowych lokali, aż ceny nie wrócą do normy.
Po drugie, w Polsce wciąż brakuje mieszkań, dlatego nawet obniżenie popytu nie sprawi, że pojawi się ich nadpodaż. Wreszcie, po trzecie, w tak niepewnych czasach nieruchomości stają się jeszcze pewniejszą inwestycją, dlatego zawsze znajdą się na nie kupcy.