Projekt nowelizacji budżetu 2013 przyjęty przez rząd
Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji tegorocznego budżetu, zakładający podniesienie o 16 mld zł deficytu i ograniczenie wydatków o ponad 7,6 mld zł. Według rządu, sytuacja gospodarki co prawda się poprawia, ale unikanie nowelizacji byłoby ryzykowne.
W projekcie przyjęto, że po zmianach dochody budżetu państwa wyniosą 275 mld 729 mln 440 tys. zł, a wydatki - 327 mld 294 mln 440 tys. zł. W efekcie deficyt wyniesie 51 mld 565 mln zł.
"Ta nowela jest działaniem, którego celem jest uniknięcie ewentualnych czarnych scenariuszy - bo one są w pewnym stopniu niezależne od sytuacji w polskiej gospodarce" - oświadczył premier Donald Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.
Jak dodał, Polska jest jednym z niewielu krajów, które w ciągu pięciu lat kryzysu nie zdecydowały się na cięcia, które byłyby odczuwalne w kieszeniach obywateli. "Aby to było możliwe, trzeba było podjąć decyzję trudną, ale bezpieczniejszą z punktu widzenia ludzi i gospodarki, jako takiej, czyli zwiększenia deficytu" - stwierdził Tusk.
Wicepremier, minister finansów Jacek Rostowski zapewniał, że nowelizacja zagwarantuje bezpieczeństwo finansów publicznych w tym roku. Podkreślił, że przyjęte przez rząd zmiany z jednej strony poprzez zwiększenie deficytu o 1 proc. PKB dają gospodarce impuls stymulacyjny, a z drugiej strony cięcia na poziomie niemal 0,5 proc. PKB stanowią "dalszy krok na ścieżce strukturalnej konsolidacji finansów publicznych".
Rostowski poinformował też, że największe oszczędności dotyczą kolejno: MON - 3 mld 146 mln zł, ministerstwa transportu - 1 mld 12 mln, ministerstwa finansów - 900 mln zł, resortu gospodarki - ok. 560 mln zł, oraz resortów nauki i rolnictwa - wspólnie ok. 0,5 mld zł.
Tusk zauważył też, że dane makroekonomiczne - jak choćby 6,3 proc. wzrost produkcji rok do roku w lipcu - pokazują powolną i systematyczną poprawę kondycji polskiej gospodarki. "Prawdopodobnie Polsce dość szerokim łukiem udało się ominąć ten kryzys, który tak dotkliwe odczuwały państwa w strefie euro" - stwierdził.
Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński mówił z kolei, że rząd stanął przed dylematem, w jaki sposób, chroniąc najsłabsze grupy społeczne, podtrzymywać pozytywne tendencje w polskiej gospodarce. Jego zdaniem, zaproponowany poziom wzrostu deficytu jest rozwiązaniem racjonalnym.
Projekt nowelizacji budżetu trafi teraz do Sejmu. Jak mówił Donald Tusk, jest w kontakcie z marszałek Sejmu i wicemarszałkami i w kwestii uchwalenia noweli nie powinno być jakichś szczególnych emocji czy konfliktów w parlamencie.
Opozycja jest zdania, że nowelizacja budżetu potwierdza jej wcześniejsze opinie, że tegoroczny budżet rząd oparł na nierealnych założeniach. "Rząd utrzymywał, że ten budżet jest odpowiedzialny; dziś widzimy, że była to nieprawda" - oświadczył szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, dodając, że polityka niekompetentnego rządu doprowadzi do zapaści finansów publicznych.
Wincenty Elsner z Ruchu Palikota, zaznaczając, że nowelizacja jest potrzebna, ocenił, że w budżecie zabraknie nie 24 mld zł - jak przewidział rząd - ale ok. 30 mld. Dodał, że skandaliczne jest zawieszenie przy okazji nowelizacji tzw. pierwszego progu ostrożnościowego. Również rzecznik SLD Dariusz Joński przyznał, że nowelizacja jest konieczna, ale pokazuje, że rząd nie ma żadnego pomysłu, jak walczyć z kryzysem i proponuje tylko zmiany rachunkowe.
O słuszności decyzji o nowelizacji przekonani są ekonomiści. "Trochę szkoda, że zabrano środki przeznaczone na inwestycje na kolei, ale być może i tak w tym roku nie chciano realizować jakichś inwestycji" - ocenił główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion Piotr Kuczyński.
Z kolei główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka wyraził opinię, że zastrzeżenia dotyczące zmniejszenia środków na wojsko może mieć prezydent. Zauważył jednocześnie, że zapewne rząd będzie przekonywał, że chodzi o przesunięcie tych wydatków na przyszły rok.
Zdaniem Bohdana Wyżnikiewicza z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, rząd podjął wystarczające działania, a lekka poprawa koniunktury jest okolicznością sprzyjającą. "Jeśli produkcja będzie nam wzrastała, to będą większe przychody budżetowe" - zauważył. (PAP)