Senatorowie: system bankowy powinien być stabilny
Posiadacze oszczędności w bankach chcą mieć gwarancje, że system bankowy jest stabilny - tak szef senackiej komisji finansów Kazimierz Kleina (PO) uzasadniał poprawki proponowane przez tę komisję do ustawy o "frankowiczach". Z kolei sprawozdawca mniejszości komisji, senator Grzegorz Bierecki (PiS) argumentował, że problem dotyczy tylko pięciu banków, więc to one poniosą konsekwencje wejścia w życie ustawy.
Senat debatuje w czwartek nad ustawą o "frankowiczach". Proponowane przez komisję budżetu i finansów poprawki do tej ustawy przedstawił senatorom Kazimierz Kleina.
Zwrócił zwłaszcza uwagę na poprawkę, która przywraca równy podział kosztów przewalutowania kredytów frankowych między banki, a kredytobiorców.
Inna poprawka zakłada, że przewalutowanie będzie w inny sposób rozłożone w czasie w zależności od relacji wartości kredytu do wartości mieszkania (wskaźnika LtV). Jeżeli LtV jest powyżej 120 proc. (kredyt stanowi 120 proc. wartości mieszkania), wniosek będzie można złożyć od razu. Jeżeli LtV jest 100 proc. - wniosek będzie można złożyć nie wcześniej, niż po roku od wejścia w życie ustawy, a jeśli LtV jest 80 proc. - nie wcześniej niż po upływie 2 lat.
"Dziewięć poprawek komisji ma przywrócić w dużej części propozycje zawarte w inicjatywie poselskiej" - mówił Kleina.
Dodał, że senatorowie wzięli pod uwagę stanowiska instytucji odpowiedzialnych za stabilność finansową, bo czują się odpowiedzialni za to, co się dzieje na rynku finansowym. "Ci, co mają oszczędności w bankach, chcą mieć gwarancje, że ten system będzie stabilny" - mówił.
Zupełnie inne stanowisko przedstawił sprawozdawca mniejszości komisji, senator Bierecki. "To bardzo źle napisana ustawa, która nie rozwiązuje problemu, a stwarza dodatkowe" - powiedział. "Przyniesie tylko chaos prawny" - dodał.
Przekonywał, że problem z kredytami frankowymi to skutek przyjęcia "bankocentrycznego" systemu gospodarczego, pozwalającego bankom generować ogromne zyski. "Skutki gospodarcze kredytów frankowych są niezwykle doniosłe, bo to m.in. one wypędzają ludzi z Polski" - przekonywał Bierecki.
Jego zdaniem PO zdecydowała się złożyć projekt ustawy, bo po przegranych wyborach prezydenckich uznała, że przegrała je m.in. przez rozczarowanie frankowiczów.
Bierecki zaapelował jednocześnie do prezydenta Andrzeja Dudy, by, jeśli ustawa zostanie przesłana do niego, nie podpisywał jej do czasu wydania przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu werdyktu w sprawie skargi rządu węgierskiego, dotyczącej umów kredytów walutowych (werdykt ma zapaść 17 września br.). Zdaniem Biereckiego "może się okazać, że posiadacze kredytów frankowych znajdą się w lepszej sytuacji po tym wyroku", niż w wyniku przyjęcia ustawy.
Przy okazji Bierecki zarzucił też polskiemu rządowi, że w październiku 2014 roku przesłał do ETS takie stanowisko wobec skargi węgierskiej, które negatywnie opiniuje ewentualny werdykt, dający podstawę do unieważnienia umów kredytowych. "Teraz popiera projekt sprzeczny z tym stanowiskiem" - ocenił.
Senator PiS polemizował też z tezą, że przyjęcie ustawy w wersji uchwalonej przez Sejm zachwieje całym sektorem bankowym. "Problem dotyczy pięciu banków i to te banki poniosą ewentualne konsekwencje wprowadzenia sprawiedliwych rozwiązań" - powiedział, dodając, iż chodzi o: Getin, BZ WBK, Millennium, mBank i PKO BP. To one, dodał, posiadają 77 proc. portfela kredytów frankowych.
"Obywatele nie poniosą wyższych kosztów usług bankowych, tylko przeniosą się do tych banków, które nie są obciążone tym problemem" - ocenił Bierecki.
Zgłosił poprawki w imieniu mniejszości komisji - przede wszystkim skreślające zastosowanie ustawy tylko do posiadaczy mieszkań o określonej powierzchni, z kredytem o określonym LtV i tych, którzy nie posiadają innego lokalu. Zdaniem grupy senatorów PiS ustawą powinni być objęci wszyscy frankowicze, bo inne rozwiązania mogą być niekonstytucyjne.
Podobnej treści opinię przygotowało Biuro Legislacyjne Senatu. W opinii tej zawarto stwierdzenia, że ustawa może naruszać konstytucyjne zasady równego traktowania, sprawiedliwości społecznej i zasadę ochrony własności.
Senatorowie PiS zaproponowali także poprawkę, jednoznacznie przesądzającą, że nawet wejście w życie ustawy nie będzie zamykało drogi do dochodzenia swoich praw od banków na drodze cywilnej.
Wypowiadająca się w imieniu rządu wiceminister finansów Izabela Leszczyna poinformowała, że ustawa będzie dotyczyć ok. 160 tys. umów kredytowych, co można utożsamiać z podobną liczbą gospodarstw domowych. Stanowi to, mówiła, 1,2 proc. wszystkich gospodarstw domowych.
"Tą ustawą poselską stajemy po stronie ludzi, ale robimy to w sposób odpowiedzialny, racjonalny, który nie stwarza ryzyka dla sektora bankowego" - przekonywała Leszczyna. Podkreśliła, że ustawa przede wszystkim "zdejmuje z kredytobiorcy ryzyko walutowe", które "nie pozwala zaplanować stabilnego budżetu domowego".
Na pytania senatorów odpowiadał też przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak. Zapewniał mających wątpliwości senatorów, że udzielające kredytów frankowych banki miały faktycznie franki - uzyskiwały je np. w ramach linii kredytowych od macierzystych banków zagranicznych.
Jakubiak odpowiadał też na pytania o ewentualne straty, spowodowane ustawą. Wyjaśnił, że utrzymanie podziału kosztów przewalutowania 90 proc. banki, 10 proc. kredytobiorcy spowoduje straty sektora bankowego w wysokości 22 mld zł, a także 4 mld zł strat dla budżetu, z powodu mniejszych wpływów z CIT. Poza tym, z 15 banków, posiadających kredyty hipoteczne, w 10 bankach strata przekroczy zysk za 2014 rok - informował szef KNF. W sześciu ta strata będzie nawet trzykrotnie przekraczać zysk.
W przypadku przyjęcia podziału kosztów przewalutowania 50 na 50, banki zapłacą natomiast ok. 13 mld zł, co jest i tak kwotą zbliżoną do rocznego zysku sektora - dodał.
Z kolei przyjęcie poprawek posłów PiS, gwarantujących przewalutowanie wszystkim frankowiczom, niezależnie od powierzchni mieszkania i wielkości LtV, spowoduje 60 mld zł strat dla sektora bankowego, a 12 mld zł strat dla budżetu. "Tego sektor bankowy nie uniesie" - ocenił.
Szef KNF przypomniał też badania, z których wynikało, że nawet gdyby w połowie pierwszej dekady XXI wieku kredyty walutowe były w Polsce zakazane, 25 proc. kredytobiorców wzięłoby je za granicą. Kredyty frankowe były wtedy bowiem o wiele bardziej korzystne od złotówkowych.
Zdaniem Jakubiaka nie tylko banki są więc odpowiedzialne za umowy frankowe, ale także sami kredytobiorcy. "Dlatego podział 50 na 50 jest najbardziej sprawiedliwy" - mówił. "Ta ustawa pozwoli zminimalizować negatywne skutki aprecjacji franka" - dodał.
Projekt ustawy "o frankowiczach" przygotowany został przez klub PO. Wpłynął do Sejmu w lipcu. Miał pomóc w rozwiązaniu problemów posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych), którzy znaleźli się w trudnej sytuacji zwłaszcza po wzroście kursu franka w styczniu br. Wiele z tych kredytów ma dziś tzw. wskaźnik LtV przekraczający 100 proc. (co oznacza, że wartość hipoteki jest niższa niż wartość kredytu).
Projekt przewidywał, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank ma umarzać 50 proc. tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.
Z programu mogłyby korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem miało być kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw. Kryterium powierzchni nie dotyczyłoby rodzin z trójką i więcej dzieci. Aby skorzystać z dobrodziejstw ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.
Ustawa została jednak gruntownie zmieniona podczas sejmowego głosowania 5 sierpnia. W pierwotnej wersji projektu koszty przewalutowania miały być dzielone pół na pół na kredytobiorców i banki. Jednak posłowie niespodziewanie przegłosowali poprawkę SLD, która 90 proc. tych kosztów przerzuca na banki. Poprawkę przygotował poseł SLD Wincenty Elsner, który, jak donosiły media, sam ma kredyt we frankach.
Wersja ustawy przyjęta przez Sejm wywołała negatywne reakcje instytucji, odpowiedzialnych za stabilność finansów. NBP i KNF uznały, że wejście w życie ustawy może kosztować banki ponad 20 mld zł. Komitet Stabilności Finansowej wręcz wypowiedział się o zagrożeniu dla całego sektora finansowego w Polsce.
Głosowanie w Senacie - w piątek. (PAP)