11 czerwca przypada w tym roku Dzień Wolności Podatkowej
W czwartek 11 czerwca przypada w tym roku w Polsce Dzień Wolności Podatkowej. To wyliczana przez Centrum im. Adama Smitha symboliczna data, kiedy przestajemy pracować, aby opłacić wszystkie daniny na rzecz państwa, a zaczynamy zarabiać na siebie.
"W Polsce od lat przez prawie pół roku pracujemy przymusowo na wszystkie potrzeby rządu" - mówi PAndrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.
Centrum Adama Smitha ogłaszając Dzień Wolności Podatkowej chce zwrócić uwagę na "wysoki poziom łącznych obciążeń w naszym kraju, a zwłaszcza na głęboko dyskryminacyjny charakter opodatkowania pracy".
W ubiegłym roku Dzień Wolności Podatkowej przypadł 14 czerwca. Sadowski w rozmowie z PAP podkreślił, że jako podatnicy "zyskaliśmy" w tym roku kilka dni, ale nie z powodu obniżki opodatkowania, a przejęcia przez państwo części środków z Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Dr Kamil Zubelewicz poinformował, że do obliczenia Dnia Wolności Podatkowej służy proporcja między wszystkimi wydatkami publicznymi, a Produktem Krajowym Brutto. Wskazał, że w tym roku łączne wydatki sektora finansów publicznych mają sięgnąć 784 mld zł, co stanowi 44 proc. PKB. Dochody jednostek sektora finansów publicznych zapewniają finansowanie ok. 702 mld zł wydatków (reszta, to pożyczki). Z tego 39,5 proc. stanowią daniny obciążające pracę i przedsiębiorczość: składki na ZUS, Fundusz Pracy, NFZ, podatek PIT. VAT i akcyza odpowiadają za 30,31 proc. dochodów, środki z UE za 11,32 proc., a CIT za 4,4 proc.
Według Zubelewicza obłożenie pracy różnego rodzaju daninami w przypadki średnich zarobków sięga prawie 70 proc. Oznacza to, że pensja netto w wysokości ok. 2,8 tys. zł, to koszt dla pracodawcy prawie 4,9 tys zł. Eksperci z Centrum im. Adama Smitha zwrócili uwagę, że opodatkowanie pracy jest w Polsce znacznie wyższe niż VAT, którego podstawowa stawka wynosi 23 proc. Znacznie niżej od pracy opodatkowany w Polsce jest także dochód z kapitału - tzw. podatek Belki to 19 proc.
Zubelewicz porównał obciążenie pracy do opodatkowania akcyzą, podatkiem, który nakłada się po to, aby dużo na nim zarobić, bądź pod to, by zniechęcić do korzystania z danych produktów - jak oficjalnie argumentuje rząd w przypadku papierosów i alkoholu. "A zatem nie ma się co dziwić, że w Polsce liczba miejsc pracy jest niższa od potencjalnej, na nasze własne życzenie" - powiedział.
Prof. Robert Gwiazdowski przypomniał nie zmieniające się od lat postulaty Centrum im. Adama Smitha. Wśród nich znajduje likwidacja PIT, ZUS-u i CIT-u. Według Gwiazdowskiego PIT to podatek wywołujący niepotrzebne emocje w stosunku do jego ekonomicznego znaczenia, istnieje z powodów ideologicznych.
"Najbogatsi go nie płacą, mało tego, rzadko kto ma o to do nich pretensje" - powiedział. Wskazał np. na Roberta Kubicę, który co prawda reprezentuje Polskę, ale rozlicza się z podatków w Monako.
Według Gwiazdowskiego urzędnicy zamiast zajmować się ściąganiem PIT-u powinni zająć się ściganiem idących w miliardy złotych wyłudzeń VAT i akcyzy. Jego zdaniem dodatkowe dochody do budżetu zapewniłoby wprowadzenie niższej, ale jednej dla wszystkich stawki VAT. Wskazał, że obecnie efektywna stawka VAT to ok. 16 proc., a wprowadzenie jednej 20 proc. stawki przyniosłoby ok. 30 mld zł.
Gwiazdowski odpierał argument, że w takiej sytuacji wzrosłoby obciążenie dla najbiedniejszych rodzin, które znaczną część swoich dochodów wydają na opodatkowaną niżej żywność.
"Biednym ludziom pomaga pomoc społeczna, a nie system podatkowy. Nie ma najmniejszego powodu, żeby po to, aby 3 mln osób mniej płaciło za żywność - 35 mln osób też mniej płaciło za żywność. Zwłaszcza w sytuacji, gdy tyle tej żywności wyrzuca się na śmieci" - powiedział. "Nie ma najmniejszego powodu, żeby homar opodatkowany był stawką 5 proc." - dodał.
Centrum proponuje też zastąpienie CIT podatkiem przychodowym na poziomie poniżej 2 proc. Firmy nie korzystałyby wówczas z kosztów uzyskania przychodów, ale system zyskałby na przejrzystości.
"W zamian za skomplikowany system PIT, CIT i ZUS wprowadzamy podatek od całego funduszu wynagrodzeń" - powiedział Gwiazdowski. Zaznaczył, że wszystkie umowy byłyby objęte tą samą stawką, co skończyłoby problem manipulacji umowami: o pracę, o dzieło, cywilnymi.
Według Gwiazdowskiego proponowane zmiany można by wprowadzić łatwiej, gdyby połączono ZUS z administracją podatkową, skarbową, celną i utworzono jedną agencję dochodów państwa.
Autorzy udostępnionego PAP raportu "Dzień Wolności Podatkowej 2015" przekonują, że system dochodów publicznych w Polsce wymaga fundamentalnej zmiany. "Obecny, oparty na znaczącym udziale opodatkowania pracy, jest generatorem i konserwatorem dwucyfrowego sztucznego bezrobocia, które skłania i zmusza obywateli do emigracji. Tym samym negatywnie wpływa na funkcjonowanie rodzin oraz ich demograficzny potencjał. Rodziny bez pracy to rodziny bez dzieci" - czytamy.
"Polska nie będzie krajem dobrobytu samego z siebie bez koniecznych zmian. Proponujemy zatem znaczące i odczuwalne zmniejszenie opodatkowania pracy, zintegrowanie systemu finansów publicznych, który dzisiaj rozpadł się na niezliczoną liczbę niezależnych i niepodlegających kontroli elementów, uwłaszczenie dochodowe samorządów terytorialnych oraz radykalne uproszczenie systemu w odniesieniu do małych firm" - czytamy w raporcie.
Obecnie wynagrodzenia obciążone są składkami: emerytalną, rentową, wypadkową, chorobową, zdrowotną, na Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz podatkiem dochodowym - wylicza Centrum im. Adama Smitha.
Idea Dnia Wolności Podatkowej narodziła się Stanach Zjednoczonych. Jak podaje Centrum, pierwszy raz został obliczony w 1900 roku i przypadł na koniec stycznia. Wtedy to koszty rządu (federalnego i stanowych), jak nazywał te wydatki prof. Milton Friedman, wynosiły 2 procent ówczesnego PKB. (PAP)