Obawy inwestorów uderzyły w złotego i warszawską giełdę
Po informacjach, iż Rezerwa Federalna w USA będzie niedługo wycofywać się z programu luzowania ilościowego na inwestorów padł blady strach - wskazali analitycy. W efekcie na wartości stracił złoty, a główny indeks WIG20 stracił na zamknięciu 4,79 proc.
Ok. godz. 17.40 za euro trzeba było zapłacić 4,33 zł, za dolara 3,28 zł, a za szwajcarskiego franka 3,53 zł. Tymczasem jeszcze w czwartek rano wspólną walutę wyceniano na 4,29 zł, dolara na 3,23 zł, a franka 3,47 zł.
Przecena nie ominęła też warszawskiego parkietu, gdzie indeks największych spółek stracił na zamknięciu 4,79 proc. Analityk DM BOŚ Łukasz Bugaj wskazał, że na GPW traciły w czwartek nie tylko spółki duże, ale również te średnie czy małe. "Przecena zatoczyła szerokie koło, które objęło akcje 64 proc. notowanych na parkiecie spółek, które zgromadziły aż 99 proc. sporego, bo wynoszącego aż 1,7 mld zł obrotu" - wskazał.
Słabo wypadły też inne giełdy Starego Kontynentu. Przed ok. 17.40 niemiecki indeks DAX tracił ok. 3,1 proc., a francuski CAC40 3,3 proc. Pod kreską były też amerykańskie indeksy - S&P500 tracił ok. 1,5 proc., a Nasdaq ok. 1,4 proc.
Paweł Klimkowski z zarządu Opera TFI w rozmowie z PAP wskazał, że powodem kiepskich nastrojów na rynkach były informacje płynące zza oceanu. "Wczorajsza decyzja banku centralnego USA (Fed) wyzwoliła dużą przecenę na wszystkich aktywach finansowych. Przecena dotknęła nie tylko akcje, ale też obligacje, waluty czy też surowce, łącznie ze złotem. Fed przedstawił lepsze oczekiwania, co wzrostu gospodarczego w 2014 r. i szef Fed Ben Bernanke jednocześnie zapowiedział, że od jesieni tego roku do połowy 2014 r. powoli będzie zmniejszał zakupy aktywów w ramach luzowania ilościowego (QE3). Taka deklaracja wystraszyła inwestorów na całym świecie, którzy obawiają się, że globalne zmniejszenie płynności spowoduje spadki cen aktywów w dłuższym okresie" - powiedział PAP Klimkowski.
Dodał, że gospodarka amerykańska powoli wychodzi z kryzysu i potrzeby stymulowania jej poprzez luzowanie ilościowe są coraz mniejsze. Fed uważa bowiem, że PKB w USA w 2014 r. będzie w okolicach 3 proc. przy bezrobociu na poziomie 7 proc. i "takie otoczenie nie wymaga już dodatkowego wspomagania ze strony banku centralnego".
"Polska waluta osłabiła się dość znacząco w ciągu ostatnich kilku dni. Jednak dalsze jej osłabienie się może być pretekstem do interwencji walutowej ze strony NBP i z tego powodu inwestorzy nie powinni być zbyt skorzy do gry na zniżkę polskiej waluty" - zaznaczył.
Podobnego zdania jest dyrektor Działu Analiz Admiral Markets Marcin Kiepas. "Wyprzedaż polskiej waluty to nie tylko wpływ wypowiedzianych wczoraj słów przez Bernanke, ale również pochodna wyprzedaży na polskim rynku długu. Rentowność 10-letnich obligacji, która jeszcze wczoraj znajdowała się na poziomie 3,85 proc., dziś wystrzeliła do 4,324 proc. Tak wysoko nie była ona od listopada 2012 r. Przypomnijmy, że jeszcze w pierwszej połowie maja, po tym jak Rada Polityki Pieniężnej nieoczekiwanie obniżyła stopy procentowe, rentowność spadła do 3 proc." - stwierdził.
"Przecena złotego z pewnością byłaby znacznie większa, gdyby nie strach przed kolejną interwencją Narodowego Banku Polskiego. Bank ostatnio interweniował 7 czerwca, broniąc złotego na poziomie 4,30-4,31 zł" - dodał.
W jego ocenie walka o wiarygodność banku centralnego nakazuje oczekiwać kolejnej interwencji. "Oczywiście nie dziś, gdy polska waluta zmierza w jednym kierunku. NBP nie jest bowiem w stanie zatrzymać trendu. Jednak już w piątek pod koniec dnia lub w przyszłym tygodniu, gdy nastroje nieco się uspokoją, ponowne wejście na rynek mogłoby okazać się skuteczne" - ocenił.
Zdaniem Kiepasa na wyhamowanie przeceny złotego pewien wpływ mogły też mieć lepsze od prognoz dane, jakie napłynęły z Europy. Chodzi o wstępne odczyty indeksów PMI dla sektora przemysłowego i usługowego we Francji, Niemczech i całej strefie euro, które okazały się w większości lepsze od rynkowych oczekiwań. "Pozytywnie też zaskoczyły dane o sprzedaży detalicznej na Wielkiej Brytanii. To przypomina, że druga połowa roku powinna być lepsze dla europejskiej gospodarki. Tym samym powinna być lepsza również dla polskiej gospodarki" - wskazał. (PAP)