Rachunków grozy za prąd nie będzie - deklaruje rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska
Od 1 lipca cena jednej megawatogodziny wzrośnie z 412 do 500 złotych netto. Wyższe będą też opłaty dystrybucyjne - te w przypadku jednej megawatogodziny wzrosną z 290 do 430 złotych netto.
Hubert Różyk, rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska w Polskim Radiu 24 zapewniał, że rząd zadbał o to, żeby konsumentów uchronić przed niekontrolowanymi podwyżkami cen energii. Zaznaczał, żeby nie przejmować się prognozami rozsyłanymi przez niektórych dostawców energii.
- Te prognozy wysyłane przez firmy dostarczające nam prąd nie uwzględniają zmian, które zaczną obowiązywać od 1 lipca - mówi Hubert Różyk. - Dlatego, jeśli ktoś z państwa dostanie informację, która będzie prognozowała - i to warto podkreślić - taki znaczny wzrost, to od razu uspokajam: nastąpi potem korekta. Nawet jeśli ktoś opłaci dzisiaj taką zawyżoną prognozę, to w kolejnych rozliczeniach ta nadpłata zostanie rozliczona.
- Ceny energii niższe nie będą, a do wyższych trzeba będzie się przyzwyczaić - ocenił w Polskim Radiu 24 Mariusz Marszałkowski. Redaktor portalu Polon.pl powiedział, że na obowiązującym od 1 lipca wzroście cen skorzystają odbiorcy, którzy przekraczali limity zużycia prądu. Teraz limitów nie będzie, ale odmrożone opłaty, zwłaszcza dystrybucyjne, będą o wiele wyższe.
- Ci, którzy przekroczyli limit, płacili 672 złote za MWh, więc dużo więcej niż ci, którzy mieścili się w limicie. Dzisiaj limit 500 złotych jest dla wszystkich, więc w przypadku gospodarstw, które zużywają naprawdę duże ilości energii, to one mogą obniżyć swoje rachunki w ciągu najbliższego pół roku - powiedział Mariusz Marszałkowski.
Kilkanaście procent odbiorców energii może skorzystać z bonu energetycznego.
- Ten bon energetyczny ma być wypłacany dla gospodarstw, które cechują się najniższym dochodem. Tutaj dochód w gospodarstwie wieloosobowym ustalono na 1750 zł., w jednoosobowym to jest 2500 złotych miesięcznie. To jest dużo poniżej minimalnej krajowej, więc zakres osób, które ten bon będą realizowały, nie jest duży - rząd mówi o około 3 milionach ludzi - mówił gość PR24.
- Wyższe rachunki nie są w 100 procentach winą PiS-u - powiedziała w Super Expressie minister funduszy i polityki regionalnej, Katarzyna Pełczyńska - Nałęcz.
Wskazała, że podwyżki, pojawiły się także dlatego, że zaczęła się wojna i trzeba było przekierować radykalnie zakup ropy, zakup gazu, odciąć to wszystko od Rosji, co jak wskazała „również kosztowało".
Zaznaczyła, że nadchodzące podwyżki rachunków za prąd, są efektem dekad zaniechania w kwestii transformacji energetycznej.