Bez nich ani upraw, ani miodu. Ile polska gospodarka zyskuje na pszczołach?
Miód „stokrotkowy” nie istnieje, a malinowy ma kolor żółtawy, a nie czerwony. Konsumenci poszukujący czystego i zdrowego miodu, powinni wybierać ten pochodzący z polskich pasiek – powiedział prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego Tadeusz Sabat. 20 maja obchodzimy Światowy Dzień Pszczół.
Według szacunków Unii Europejskiej jedna pszczela rodzina wytwarza w ciągu sezonu miód o wartości ok. 5 tys. złotych. Mamy ich w Polsce dwa miliony, co oznacza, że nasza gospodarka zawdzięcza pszczołom 10 mld zł rocznie – oszacował prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego (PZP) Tadeusz Sabat. Do tego należy doliczyć korzyści z zapylania kwiatów, bez czego wiele upraw nie mogłoby istnieć. – Dlatego pamiętajmy o pszczołach nie tylko 20 maja – powiedział Sabat.
Jak poinformował, pierwsze zbiory tegorocznego miodu już się zaczęły. – Pszczelarze odwirowują właśnie miód rzepakowy i akacjowy. Mimo przymrozków, które zniszczyły część kwiatów, zwłaszcza akacji, zapowiadają się niezłe wyniki – wskazał.
Z czym zmagają się polscy pszczelarze?
Według danych Polskiego Związku Pszczelarskiego, w Polsce jest ok. 75 tysięcy aktywnych pszczelarzy, z czego 40 tys. ma zezwolenie powiatowego lekarza weterynarii na sprzedaż miodu i innych produktów pszczelarskich. Około pięciu tysięcy zajmuje się rolniczym handlem detalicznym.
Jak zapewnił Tadeusz Sabat, polscy pszczelarze dysponują nowoczesnym sprzętem i mają wysokie kwalifikacje dzięki funkcjonującemu w Polsce doskonałemu systemowi szkolenia, którego podwaliny położyły przed laty spółdzielnie ogrodniczo-pszczelarskie. – Dziś edukację prowadzą przede wszystkim ośrodki doradztwa rolniczego, mamy też jedyną w Unii Europejskiej pszczelarską szkołę średnią - technikum w Pszczelej Woli – podkreślił.
W opinii prezydenta PZP polskie pszczelarstwo działa prężnie, ale zmaga się z problemami. Głównym zagrożeniem dla pasiek są choroby pszczół, przede wszystkim warroza i zgnilec amerykański. – Walkę z warrozą utrudnia brak dostępu do nowoczesnych leków, które nie zostały dopuszczone w Polsce do stosowania. Pszczelarze muszą polegać na starych preparatach wykorzystywanych już 40 lat temu – wskazał.
Zapylaczom szkodzi również niefrasobliwość niektórych rolników, nieprzestrzegających zaleceń dotyczących stosowania środków ochrony roślin. – Niestety zdarza się, że opryski przeprowadzane są w godzinach lotów pszczół, które zatruwają się chemikaliami – powiedział Sabat. Według niego świadomość rolników mimo wszystko się zwiększa. – 25 lat temu mieliśmy w kraju milion pszczelich rodzin, spośród których każdego roku ginęło 35-40 tysięcy. Dziś są ich dwa miliony, a ginie 15–20 tys. – zaznaczył.
Miód z Polski polecany konsumentom
Prezydent PZP zapewnił, że dzięki rygorystycznie egzekwowanym normom miód pochodzący z polskich pasiek nie zawiera szkodliwych związków. Nie oznacza to jednak, że każdy produkt dostępny na rynku spełnia te standardy. Powodem tego stanu rzeczy jest niekontrolowany napływu towaru spoza Unii Europejskiej i niewydolna kontrola fitosanitarna na granicy.
– Konsumentom zalecam sprawdzanie co i od kogo kupują. Można bowiem natknąć się na takie produkty jak np. miód „stokrotkowy” albo malinowy w kolorze czerwonym. Zapewniam, że nie ma czegoś takiego jak miód ze stokrotek, a miód malinowy ma kolor zbliżony do rzepakowego – czyli jest żółtawy. Czerwona barwa jest efektem domieszki, prawdopodobnie syropu owocowego. Takie praktyki psują pszczelarzom opinię. Warto kupować miód z polskich pasiek – zaapelował Tadeusz Sabat.