Analiza: z wakacji kredytowych może skorzystać ok. 550 tys. posiadaczy hipotek
Około 550 tys. kredytobiorców może spełnić zapisane w projekcie ustawy kryteria skorzystania z wakacji kredytowych – wynika z szacunków HREIT. Projekt nowelizacji ustawy zakłada, że z ulgi w postaci darmowych wakacji kredytowych skorzystają osoby, które na miesięczną ratę kredytu wydają więcej niż 35 proc. dochodu. Będą one mogły zawiesić spłatę raty kredytu w wymiarze 1 miesiąca na kwartał.
Projekt nowelizacji ustawy o wakacjach kredytowych w środę trafił do konsultacji.
– Z wyliczeń HREIT wynika, (...) że osoby wydające na ratę ponad 35 proc. dochodu mogą stanowić około 45 proc. posiadaczy złotowych kredytów mieszkaniowych. Zważywszy na dotychczasowe doświadczenia z wakacjami kredytowymi, należałoby się więc spodziewać, że z tego rozwiązania w 2024 roku skorzystają posiadacze około 550 tys. złotowych „hipotek” i przenosząc na przyszłość co trzecią ratę, będą się w 2024 roku cieszyć kredytem o jedną trzecią tańszym – wskazał główny analityk HRE Investment Trust (HREIT) Bartosz Turek.
Przypomniał, że najnowsza propozycja rządu zakłada, że z ulgi w postaci darmowych wakacji kredytowych skorzystają osoby, które na ratę kredytu wydają więcej niż 35 proc. dochodu. Jest to dodatkowe wymaganie, którego w latach 2022–23 nie było. Taka osoba mogłaby najpierw poinformować bank, że nie chce płacić raty w marcu 2024 roku, a potem takie uprawnienie przysługiwałoby posiadaczom złotowych kredytów mieszkaniowych raz na kwartał. Bank miałby za to obowiązek zaniechania poboru raty i niejako przerzucenia jej na koniec umowy, bo za każdym razem o miesiąc wydłużyłby się okres kredytowania.
Kredytobiorcy mogą mieć problem z oszacowaniem
Według analityka, banki nie będą zadowolone z takiego rozwiązania, bo z ich punktu widzenia oznacza to koszty, a przynajmniej ograniczenie przychodów. Jeśli bowiem pomysł zapisany w rządowym projekcie zostanie uchwalony, to setki tysięcy kredytobiorców będzie mogło zupełnie za darmo przenieść sobie konieczność zapłaty części rat z 2024 roku na koniec okresu kredytowania, a więc np. za 5, 10 czy 20 lat.
Zaznaczył on, że do skorzystania z pomocy zdemotywować może konieczność oszacowania jaką część dochodu w ciągu ostatnich trzech miesięcy wydawaliśmy na ratę kredytu. Ktoś, kto będzie blisko tej granicy może zrezygnować ze składania wniosku, aby potem nie okazało się, że wykonane obliczenia były nieprawidłowe.
– Problem w tym, że nie każdy będzie w stanie łatwo oszacować, czy już wydaje ponad 35 proc. dochodów na ratę czy nie, szczególnie, jeśli otrzymuje wpływy z różnych źródeł, a do tego na konto dostaje na przykład świadczenia typu 800 plus. Jeszcze gorzej, jak dochody te w różny sposób są obarczone daninami publicznymi. Jeśli ta propozycja wakacji kredytowych zyska przychylność parlamentu, to nieodzownym elementem byłaby też kampania informacyjna. Po prostu trzeba będzie wytłumaczyć kredytobiorcom niuanse związane ze zgodnym z ustawą wyliczaniem jaki procent dochodów pochłania rata kredytu mieszkaniowego – uważa analityk.
Wsparcie banków – „kredytowy Robin Hood”
W opisywanym projekcie ustawy znalazły się bowiem też zapisy nowelizujące Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. – Jest to taki „kredytowy Robin Hood”, bo na wsparcie składają się same banki. Fundusz pomaga osobom, które nie radzą sobie ze spłatą „hipoteki” i dotyczy to nie tylko posiadaczy złotowych kredytów mieszkaniowych (jak w przypadku wakacji kredytowych), ale też tych, którzy zadłużyli się w walutach – powiedział.
Analityk przypomniał, że Fundusz Wsparcia Kredytobiorców to rozwiązanie dla osób, które utraciły pracę lub wydają zbyt dużą część dochodów na ratę. Wsparcie polega na udzieleniu bardzo preferencyjnej i częściowo umarzanej pożyczki, która ma pokryć w całości lub co najmniej części wymagane przez bank raty.
Jego zdaniem, jest to więc rozwiązanie dla osób, które mają większe problemy ze spłatą niż osoby korzystające z rządowych wakacji kredytowych. Potwierdzają to liczby. Tak bowiem jak z wakacji kredytowych korzystali posiadacze ponad miliona kredytów mieszkaniowych, tak z Funduszem Wsparcia Kredytobiorców w ostatnich miesiącach podpisywanych było przeciętnie po kilkaset umów miesięcznie.
– Teraz ma być ich więcej, bo droga do pieniędzy ma być poszerzona, wsparcie ma być większe i w jeszcze większym stopniu umarzane – o ile oczywiście propozycja zapisana w rządowym projekcie ustawy wejdzie w życie. Pomysł jest taki, aby w nowej wersji fundusz pomagał osobom, które spełniają co najmniej jeden z warunków: przynajmniej jeden z kredytobiorców (np. mąż lub żona) stracił pracę, rata przekracza 40 proc. dochodu gospodarstwa, dochód po potrąceniu raty nie przekracza 2328 zł w przypadku singli lub 1800 zł na osobę w przypadku wieloosobowych gospodarstw domowych.
W ramach FWK – umorzenie części kwoty
Wskazał on, że do tego wsparcie wynosić ma do 2,5 tys. zł miesięcznie i ma być wypłacane przez 40 miesięcy. Potem przez 2 lata kredytobiorca ma mieć czas, aby przygotować się do spłaty pożyczki, a dopiero potem przez 200 miesięcy ma zwracać kwotę wynoszącą jedną piątą wcześniej wypłacanych transz. Wszystko ma być nieoprocentowane, a gdyby tego było mało, to regularnie spłacając pożyczkę, po 134 miesiącach reszta, czyli jedna trzecia pożyczonej kwoty, może być umorzona.
– Pomysł jest więc bardzo daleko idący – być może nawet zbyt daleko idący. Przecież osoby, które wydają na ratę ponad 40 proc. dochodu stanowić mogą nawet około jedną trzecią kredytobiorców – zwrócił uwagę Turek.