Pracownik zdalny kosztuje pracodawcę dodatkowo od 50 do 90 zł miesięcznie
Szacuje się, że dodatkowy koszt ponoszony przez pracodawcę na utrzymanie jednego pracownika zdalnego wynosi od 50 do 90 zł miesięcznie. – Jednostkowa kwota nie wydaje się znacząca, ale w dużych organizacjach zadziała efekt skali – uważa dr Paweł Łuczak z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.
Pod koniec stycznia prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację Kodeksu pracy. Wprowadza ona na stałe do przepisów pracę zdalną. Wejdą one w życie na początku kwietnia i – jak zwrócił uwagę dr Łuczak – znowelizowane przepisy mimo przeprowadzonych konsultacji budzą wątpliwości i obawy wśród pracodawców.
Koszty przerzucone...
– Problemem jest nie tylko znaczne skomplikowanie przepisów, lecz również całkowite przerzucenie na zatrudniających całości kosztów pracy zdalnej – wskazał specjalista z Katedry Zarządzania Zasobami Ludzkimi Wydziału Zarządzania UŁ.
Mówił, że zgodnie z nowymi przepisami pracodawca pokryje koszty energii elektrycznej zużywanej dla celów pracy zdalnej, który szacowany jest przy obecnych cenach na około 30-32 gr za każdą godzinę pracy zdalnej, czyli ok. 50 zł miesięcznie, a także koszty pozostałych usług, jak chociażby dostęp do Internetu.
Według specjalizującego się w zarządzaniu zasobami ludzkimi eksperta szacuje się, że dodatkowy koszt ponoszony przez pracodawcę na utrzymanie jednego pracownika zdalnego to od 50 do 90 zł miesięcznie.
– Obciążenie pracodawcy dodatkowymi kosztami związanymi z pracą zdalną może zniechęcić wiele organizacji do jej wdrożenia, zwłaszcza w kontekście rosnących znacząco w ostatnim czasie kosztów pracy. Choć jednostkowa kwota nie wydaje się znacząca, to w przypadku dużych organizacji zadziała efekt skali – zaznaczył.
Podkreślił jednocześnie, że udział pracodawcy w kosztach ponoszonych przez pracownika w związku z pracą zdalną był najbardziej oczekiwany przez pracujących z domu. Wskazał, że w raporcie Deloitte o stanie pracy hybrydowej w Polsce miesięczne dofinansowanie kosztów, np. do rachunku za prąd, za Internet, amortyzacji sprzętu – było postulowane przez 65 proc. pracowników.
– Na uwagę zasługuje natomiast ukłon ustawodawcy wobec pracodawców i pracowników w postaci zwolnienia ekwiwalentów oraz ryczałtów związanych z pracą zdalną ze składek społecznych i zdrowotnej oraz podatku dochodowego od osób fizycznych – dodał.
Tylko 24 dni w roku
W opinii dr Łuczaka obawy pracodawców w zakresie wdrożenia nowych regulacji wiążą się również z koniecznością zmiany wypracowanych modeli pracy zdalnej. Wyjaśnił, że opublikowane w listopadzie ub.r. badanie Deloitte wykazało, że 73 proc. organizacji wdrożyło jasne zasady dotyczące pracy zdalnej i hybrydowej. Część z tych zasad – zwrócił uwagę ekspert – nawet jeżeli perfekcyjnie wpisało się w potrzeby organizacji i oczekiwania pracowników – będzie teraz musiała się zmienić, aby dostosować się do zapisów narzuconych przez ustawodawcę, jak chociażby okazjonalna praca zdalna na życzenie pracownika, która ograniczona zostanie do 24 dni w roku.
Z kolei możliwość przymusowego wysłania pracowników do pracy zdalnej została pracodawcom ograniczona jedynie do wyjątkowych sytuacji, jak stan nadzwyczajny, stan zagrożenia epidemicznego albo stan epidemii i do trzech miesięcy po ich odwołaniu. Pracodawca będzie mógł również skierować pracowników do pracy zdalnej, jeżeli w wyniku działania siły wyższej nie będzie mógł zapewnić im bezpiecznych i higienicznych warunków w ich dotychczasowym miejscu pracy.
W nowych przepisach zagwarantowano również pracodawcy prawo do prowadzenia kontroli wykonywania przez pracownika pracy zdalnej, a także kontrolę w zakresie BHP i przestrzegania wymogów w zakresie bezpieczeństwa i ochrony informacji, w tym procedur ochrony danych osobowych. Kontrola ta nie będzie mogła jednak naruszać prywatności pracownika wykonującego pracę zdalną i innych osób ani utrudniać korzystania z pomieszczeń domowych w sposób zgodny z ich przeznaczeniem.
Dr Łuczak podsumował, że trudno jednoznacznie określić, jaki będzie dalszy kierunek rozwoju pracy zdalnej i wskazać, czy podzieli ona los swojej poprzedniczki – telepracy, która nie była stosowana na szeroką skalę.
– Zakładać można, że pracownicy łatwo nie zrezygnują z wypracowanych przez ostatnie lata nowych metod pracy – ocenił.