Leszek Walczak: Praca zdalna była opłacalna dla pracodawców, ale to się może zmienić
– Po okresie promocji pracy zdalnej, może się pojawić tendencja odwrotna – powrotu pracowników do biur – mówił Leszek Walczak, szef regionu bydgoskiego „Solidarności” w „Rozmowie dnia” w Polskim Radiu PiK.
Michał Jędryka: Nowelizacja Kodeksu pracy uchwalona, wchodzi w życie. To przepisy, które regulują pracę zdalną, będą możliwe kontrole trzeźwości pracowników, są też zmiany w opiece nad dzieckiem. Które z nich uważa Pan za najważniejsze?
- W moim przekonaniu najważniejsze jest wreszcie uregulowanie pracy zdalnej. Od czasu lockdownu, kiedy zdecydowana większość pracowników pozostawała w domach było widać, że są ogromne problemy, jeśli chodzi o przepisy prawa. Nie wiadomo było, jak pracownik ma wykonywać tę pracę - ile czasu ma poświęcać, jak będzie wyglądał zwrot kosztów, które ponosi będąc w domu, również jak mają wyglądać kwestie bezpieczeństwa? Jeżeli nie daj Boże pracownikowi coś by się stało, jak będzie to wyglądało od strony prawnej? Czy będzie to wypadek przy pracy? Jak to stwierdzić? Również rekompensaty, które dzisiaj są już ustalone, wtedy budziły wiele kontrowersji. Nie wszyscy pracodawcy starali się zrekompensować to pracownikowi.
Dlatego to w moim przekonaniu jedno z najważniejszych uregulowań prawnych w Kodeksie, który na szczęście już został uchwalony.
Konflikty, które mogą powstawać na linii pracodawca-pracownik w tym zakresie już zostały uregulowane przez samą nowelizację. Gdzie jeszcze mogą być spory?
- Czy wszystkie zostały uregulowane - zobaczymy. Pracodawcy mówią o swoich kosztach, które będą w przypadku, kiedy pracownik będzie przebywał w domu. Sporo ich będzie - zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt, zużycie energii, opłatę za Internet.
Z pierwszych informacji, w trakcie prac nad tą ustawą, ze strony pracodawców już padały takie ostrzeżenia, że w takim razie praca zdalna będzie tylko i wyłącznie incydentalna. Może się okazać, że lepiej i taniej będzie, jeżeli pracownik będzie jednak przebywał w zakładzie.
Była taka tendencja, zwłaszcza w dużych korporacjach, żeby pracowników wręcz wypychać na pracę zdalną. Mówiono, że biura trzeba ogrzewać, płacić czynsz, a teraz mówi Pan, że może być tendencja odwrotna?
- Tak, bo wówczas pracodawca nie ponosił takich kosztów – pracownik sam sobie robił kawę, korzystał ze swojego laptopa - pracodawca nie musiał go zabezpieczyć. Również - jeśli chodzi o oprogramowanie - mieliśmy sygnały, że nie wszyscy otrzymywali rekompensaty za zakup oprogramowania, na którym musiał pracownik pracować w domu. Oczywiście sprzętu z zakładu nie można było wynosić.
W związku z powyższym pracodawcy na tym zarabiali. Czas pracy też było trudno ograniczyć – sprawdzić, czy człowiek pracuje 8, 9 czy 10 godzin. Mieliśmy interwencję, gdzie pracownik pracował 12 godzin, ale pracodawca nie chciał zapłacić nadgodzin, bo uważał, że wszystko powinno być zrobione w 8 godzin. W związku z powyższym koszty u pracodawców właściwie przestały istnieć. Wielu pracodawców zrezygnowało z biur, z wynajmu pomieszczeń i na tym skorzystało. Dziś okazuje, że będą musieli to skalkulować. (...)
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY DNIA