Nick Barrett - Hello Adam, tutaj Nick z Pendragon.
Adam Droździk – Witaj Nick... Miło Ciebie słyszeć, rozmowa z Tobą to jak spotkanie ze starym, dobrym znajomym :)
NB - Oooo..., to miłe! :)
AD – Nick, wybacz mi mój angielski, nie jest zbyt dobry.
NB - Mylisz się, jest całkiem w porządku!
AD – Mówię do Ciebie z północy Polski, z Bydgoszczy – byłeś już tutaj z Pendragonem trzy razy. Twoja kolejna wizyta będzie drugą okazją, by tak szczególna muzyka zabrzmiała w naszej filharmonii... Pamiętasz może Wasz pierwszy występ na tej scenie?
NB - Zdecydowanie! Pamiętam go doskonale, ponieważ kiedy dotarliśmy na miejsce po raz pierwszy, weszliśmy na scenę, żeby sprawdzić dźwięk i zapaliłem papierosa. Podszedł wtedy do mnie jakiś człowiek i powiedział "Nie, nie! Tu nie wolno palić!". Wyszedłem na zewnątrz, żeby zgasić papierosa i pomyślałem: no tak, tu jest pięknie, to nie jest zwykłe miejsce, w którym gra się muzyką rockową. Wnętrze jest klasyczne, scena wykonana jest w drewnie. Doskonale pamiętam to miejsce i świetną widownię.
AD – Przyznam, ze słysząc "Masquerade Overture" w naszej Filharmonii Pomorskiej, kilka razy z oczu popłynęły mi łzy... Cudowna muzyka w cudownym miejscu... Cóż przywieziecie nam tym razem?
NB - To trzydziesta rocznica powstania zespołu Pendragon. Wydaliśmy też nowy album zatytułowany "Pure". Zagramy więc część materiału z nowej płyty, ale także zestaw utworów będący przekrojem 30 lat naszej pracy. Jest z czego wybierać! Będą nowe kompozycje oraz te ulubione spośród starszych.
AD – Nick, z albumu "Pure" słyszałem jedynie "Eraserhead” z waszego profilu Myspace. Wydaje się, jakbyście zmienili trochę swoje brzmienie. Czy reszta albumu różni się również od poprzednich płyt grupy Pendragon. Możesz coś o tym powiedzieć?
NB - W pewnym sensie tak, a w pewnym nie, ponieważ album zawiera pewne skrajności. Pewne jego momenty są bardzo melodyjne, przypominają to "senniejsze" oblicze Pendragonu, znane niektórym z takich albumów jak "The Masquerade Overture" czy "Not of This Word” Inne piosenki z kolei są zupełnie odmienne, bardziej hardrockowe. Wydaje mi się, że to dobre połączenia. Reakcje, z którymi spotkaliśmy się do tej pory są pozytywne, z czego bardzo się cieszę. Jeśli chodzi o "Eraserhead” i "The Freakshow" to szybsze, rockowe kawałki z naszego nowego albumu.
AD – Czy pamiętasz może pierwszą ideę, od której rozpoczął się szkic nowego materiału zespołu Pendragon? Co było inspiracją, która zrodziła album „Pure”?
NB - Pomysł wziął się z rozmyślań o tym, jak różne są żywoty ludzkie, mimo że wszyscy zaczynamy z tego samego punktu... - stąd właśnie tytuł albumu - "Pure" czyli "czysty", ponieważ młodzi ludzie zaczynają jako czyste istoty, są niewinni jako dzieci... Później dorastają, uczą się, zmieniają, muszą zmierzyć się z trudnościami życia, niepewnością, ograniczeniami, których źródłem jest szkoła, władza, inni ludzie… I tutaj często pojawiają się ogromne różnice między ludźmi: niektórym wszystko idzie gładko, bez dramatycznych doświadczeń czy problemów finansowych, innym zaś przychodzi przez całe życie borykać się z trudnościami. Umownie można podzielić ludzi na takie dwie grupy. O tym właśnie jest album..., a także o czasach, kiedy uczyliśmy się i dorastaliśmy.
AD – Wasz nowy perkusista chyba się już zaaklimatyzował w składzie zespołu. Czy ma jakiś wpływ na nowe kompozycje, czy też nadal sam podpisujesz utwory zespołu Pendragon?
NB - Cóż..., to wciąż ja piszę piosenki, ale wkład w nasze całkowite brzmienie ma każdy z muzyków. Perkusista dodał nam nieco "rockowego ognia", sprawił też, że brzmimy dynamiczniej. Mimo że to ja piszę utwory, w wersji finalnej zawsze brzmią one nieco inaczej niż zakładałem, ze względu na wpływ pozostałych muzyków.
AD – Nick, jesteś z pewnością świadomy olbrzymiej popularności zespołu Pendragon w Polsce. Czy wieloletnia tradycja występów w naszym kraju, przybliżyła Ciebie do Polski w sensie pozamuzycznym? Czy jest coś, co ciągnie Ciebie prywatnie do naszego kraju?
NB - Taaaak, ładne dziewczyny... :))
AD – No jasne... :) Ale czy tylko one? :))
NB - Niee... ;), ogólnie lubię Polaków. Wydaje mi się, że mają podobne poczucie humoru do Anglików. W innych częściach Europy jest inaczej. Interesujące - między Anglią a Polską jest tyle krajów, ale dopiero u Was człowiek czuje, że styka się z podobnym poczuciem humoru...
AD – Niektórzy ze składu Pendragon - Clive i Peter – mają już na swoim koncie solowe osiągnięcia bądź projekty równolegle działające. Czy myślałeś może o działalności tylko pod swoim nazwiskiem?
NB - Niezupełnie..., bo też wszystkie swoje wysiłki kieruję stronę Pendragonu. Napisanie albumu, z którego jestem zadowolony zajmuje mi tyle czasu, że jeśli kolejne trzy lata poświęciłbym na tworzenie własnego materiału, Pendragon nie nagrałby niczego przez 6 lat, czyli zbyt długo... Nie czuję zresztą takiej potrzeby. Znalazłem już doskonały sposób, by kreatywnie działać i robić to, co mnie interesuje w zespole Pendragon. Nie widzę więc sensu działań solowych...
AD – Wróćmy do albumu "Pure"... ponoć jego całość poznamy dopiero na Waszych koncertach. Przed nimi obchodzicie się z promocja płyty bardzo oszczędnie?
NB - Zgadza się, i podczas koncertu zagramy jedynie ok. 20 minut, co stanowi ok. 1/3 całego albumu. Ale to dlatego, że mamy 30. rocznicę i chcemy sięgnąć do większej części naszego dorobku.
AD – Czy płyta, która dostępna będzie na trasie promującej "Pure" różnić się będzie od wersji dostępnej w późniejszej dystrybucji?
NB - Tak, wersja, którą sprzedajemy podczas trasy i przez naszą stronę zawiera specjalną książeczkę, a także DVD - jest to więc jej wydanie specjalne. Na DVD znajduje się dokument z pracy nad albumem, spotkań w studio, ale też takie rzeczy jak domowe sceny z naszego życia prywatnego.
AD – Nick, czy pamiętasz, kiedy tak naprawdę zapragnąłeś zostać muzykiem? Co skłoniło Ciebie do podjęcia takiego sposobu na życie?
NB - Mój głos lgnął do muzyki, miałem w sobie prawdziwą pasję dla niej... już od najmłodszych lat. Pamiętam pierwszy koncert, który graliśmy - miałem wtedy 16 lat, akurat wyszedłem ze szkoły, co było dość zabawne, bo byłem gotów, by iść szukać pracy. Jednakże bardzo, bardzo chciałem tworzyć muzykę, i kiedy graliśmy ten pierwszy koncert, uwielbiałem każdą jego sekundę. Byłem tak podekscytowany, że zupełnie nie mogłem po nim zasnąć - Całą noc spędziłem odtwarzając w myślach występ... Od nowa i od nowa... Zresztą nadal mi się to czasem zdarza: czasem koncert jest tak ekscytujący, że nie można po nim zasnąć z wrażenia.
AD – A jak oceniasz rolę muzyki w swoim codziennym życiu? Wiem, że to nie tylko pasja ale i Twój zawód ale... czy zupełnie osobiście mógłbyś obyć się bez muzyki?
NB - Cóż, czymkolwiek się zajmuję, lubię to robić w 100%. Nie widzę siebie bez muzyki. Jeśli mam zły nastrój w ciągu dnia czy dzieje się coś niedobrego, chwytam za gitarę i gram... i wtedy znów czuję się dobrze. To w pewnym sensie lekarstwo. Coś, czego potrzebuję. Ale gdybym nie zajmował się muzyką, znalazłbym coś, czemu poświęciłbym całą swoją pasję... Chociaż pewnie łatwiej przyszłoby mi to w wieku – powiedzmy... 25 lat – niż teraz, kiedy mam lat 47 – Ciężko byłoby teraz zająć się czymś zupełnie nowym. Chciałbym zawsze zajmować się muzyką...
AD – Czy jest jeszcze w muzyce coś, czego chciałbyś dosięgnąć, co wciąż wydaje się Tobie niedoścignione – jakiś ideał, do którego dążysz... który chciałbyś zrealizować jako muzyk, jako artysta?
NB - Jako muzyk nigdy nie dochodzisz do punktu, w którym możesz powiedzieć "Skończyłem!". Zawsze znajdzie się coś nowego: nowe inspiracje, wyzwania. Chcę popchnąć Pendragon naprzód - muzycznie naprzód..., rozbudować nasze brzmienie, zmienić coś... To duże wyzwanie: znaleźć muzykę, która jest melodyjna i ma duszę, która będzie czymś, w czym ludzie znajdą coś dla siebie, także pod względem tekstowym... czymś, do czego ludzie odwołają się i znajdą w tym magię. To zadanie można realizować wiecznie...
AD – Nick, jesteś dla wielu początkujących twórców rocka progresywnego wzorem artysty o niezwykłej wyobraźni oraz wspaniałych możliwościach wyrażania swoich emocji za pomocą muzyki... czy masz jakieś rady dla tych, którzy idą Twoim śladem?
NB - Dałbym im radę, którą sam otrzymałem od kogoś wiele lat temu – "Nieważne jaką muzykę robisz, pamiętaj, że na świecie znajdą się inni, którzy ją polubią, więc trzymaj się jej, próbuj! Ciężko dostać się do tego biznesu - jeszcze trudniej w nim się utrzymać. Ale musisz wierzyć w to, co robisz... próbować, mimo trudnych chwil oraz wielu upadków i wzlotów na drodze, bo jeśli naprawdę wierzysz, znajdziesz na nie sposób..."
AD – Niemalże jednocześnie, równolegle ukazały się na rynku nowe albumy zespołów Pendragon oraz Marillion. Czy istnieje miedzy Wami jakaś rywalizacja, czy raczej staracie się kibicować sobie nawzajem...?
NB - Obecnie nie wiem zbyt wiele o Marillion, dawniej wiedziałem więcej, w latach 80., z Fishem, ale obecnie to są dwa bardzo różne zespoły i nie sądzę, by istniała tu jakaś szczególna konkurencja, bo bardzo się różnimy. Zdaje mi się, że nam zależy na zawarciu w muzyce czegoś bardzo emocjonalnego, mocno rockowego, przemawiającego do młodszych ludzi, a Marillion jest chyba obecnie bardziej przesiąknięty artyzmem. Ma dość specyficzną, głodną artyzmu publiczność, różniącą się nieco od naszej. Chociaż oczywiście ci sami ludzie mogą pojawiać się na koncertach obydwu zespołów. Nie dostrzegam między nami żadnej rywalizacji...
AD – Nick, czekamy z gorączką na spotkania z grupą Pendragon na polskiej ziemi... Nie ukrywam, że wizja Waszego występu na scenie filharmonii w Bydgoszczy wypełnia mnie ekscytującym ciepłem... Już się cieszę i odliczam dni do spotkania z Tobą w Bydgoszczy...
NB - Świetnie! Bardzo dziękuję. Miło spotkać się z takim entuzjazmem. Musimy się spotkać w Bydgoszczy! :)
AD – Nick, dziękuje za Twój czas i rozmowę z Tobą – w moim sercu muzyka Pendragon zawsze ma dla siebie wiele miejsca...
NB - Dziękuję, miło, że tak mówisz - Dziękuję... :)
AD – Miłego wieczoru i do zobaczenia w Bydgoszczy...
NB - Dziękuję, Adam! :)
AD – Dzięki i do zobaczenia
NB - Dzięki, do zobaczenia wkrótce. :)
I tak o to zamilkły słowa a reszta okazała się muzyką... pięcioliniami na których układamy własne wizje - dziwnie bliskie bądź kojarzące się z wizjami Nicka Barretta... i na tym polega chyba owa symbioza - interakcja o której często wspominają artyści, opisując własne wrażenia odczuwane ze sceny... A My...? Cóż My możemy o tym powiedzieć? Ktoś ukradł dawno temu Nasze serca ale nie zmarnował ich... rozłożył je nutami na pięcioliniach własnej sztuki i wracają one do nas, kiedy tylko zdecydujemy się ponownie wcisnąć przycisk "start"... i baśń się powtarza...
Za możliwość rozmowy z Nickiem Barrettem kłaniam się nisko wytwórni Metal Mind Production. Za pomoc w ułożeniu myśli i słów w polskojęzycznej formie, podziękowania składam na dłonie Ewy Stołowskiej oraz Gosi Dziemitko-Gwiazdowskiej. Za głos udostępniony Nickowi by mógł przemówić do Państwa w naszym, ojczystym języku, dziękuję Piotrowi Majewskiemu. Całość opracował, pociął, ułożył i muzycznie zilustrował - Adam Droździk (Polskie Radio PiK).