Lekkoatletyka – Polacy bez medalu w Belgradzie, Bukowiecki poza finałem
Justyna Święty-Ersetic nie zdobyła medalu lekkoatletycznych halowych mistrzostw świata w Belgradzie w biegu na 400 m. Czasem 51,40 zajęła czwarte miejsce. Kompletnie zawiódł wicelider światowych tabel kulomiot Konrad Bukowiecki, który zajął dopiero dziesiąte miejsce.
Polka biegła w finale cały czas na czwartej pozycji. Na ostatniej prostej nie dała rady zbliżyć się do trójki uciekających rywalek. Wygrała reprezentantka Bahamów Shaunae Miller-Uibo - 50,31. Druga była Holenderka Femke Bol - 50,57, a trzecia Jamajka Stephenie Ann McPherson - 50,79.
Święty-Ersetic powiedziała, że dała z siebie maksimum, ale to nie wystarczyło.
- Jestem wściekła, bo wiem, że stać mnie było na ten medal. Bieg potoczył się tak, a nie inaczej. Starałam się otworzyć mocno, udało się zejść tak jak zaplanowałam z trenerem. Na ostatniej prostej starałam się zbliżyć do rywalek, ale niewiele moje starania dały - mówiła wyraźnie niezadowolona.
Święty-Ersetic startowała w finale halowych mistrzostwa świata po raz czwarty. W 2014, 2016 i 2018 roku dwa razy była czwarta, a raz piąta.
W niedzielę będzie miała drugą szansę na medal czempionatu w Belgradzie w sztafecie pań 4x400 m.
- Mamy z Natalią Kaczmarek coś do udowodnienia. W sztafecie zawsze z dziewczynami walczymy i tak na pewno będzie jutro. Zostawimy serducha na bieżni pomimo przeszkód, które znów miałyśmy, bo miała być z nami Ania Kiełbasińska, a jej nie ma (z powodu COVID-19 - PAP). Dyspozycja pozostałych dziewczyn jednak rośnie, rwą się do biegania i chcą się tutaj pokazać jak najlepiej. Czekam na jutrzejsze eliminacje poranne i wieczorny finał - podkreśliła Święty-Ersetic.
Kompletnie zawiedli polscy kulomioci. Konrad Bukowiecki jechał do Belgradu z drugim w tym roku wynikiem na świecie pod dachem - 21,91. W finale był jednak cieniem samego siebie. W najlepszej z trzech prób osiągnął 20,79 i zajął 10. miejsce. Wyprzedził go drugi z Polaków - będący w tym sezonie w słabszej dyspozycji - Michał Haratyk. Jego 20,88 nie dało jednak także nawet awansu do najlepszej ósemki. Ostatecznie został sklasyfikowany na dziewiątej pozycji.
- Rozczarowanie na pewno. Moje pchnięcia dziś były kompletnie nie na moim poziomie. Jestem w środku wściekły. Spodziewałem się swojej lepszej postawy. Nie byłem sobą - mówił w wywiadzie dla TVP Sport Bukowiecki.
Konkurs najlepszych kulomiotów świata stał jednak na fantastycznym poziomie. Żeby stanąć na podium trzeba była pchnąć 22,31. Taki wynik uzyskał Nowozelandczyk Tom Walsh. Walkę o złoto stoczyli absolutny faworyt, rekordzista świata Amerykanin Ryan Crouser i Brazylijczyk Darlan Romani. Sensacyjnym mistrzem świata został ten drugi, z rekordem mistrzostw - 22,53. Crouser skończył na drugim miejscu - 22,44.
W biegu na 1500 bezkonkurencyjna była Etiopka Gudaf Tsegay. Wygrała z rekordem mistrzostw – 3.57,19. Królem sprintu został mistrz olimpijski z Tokio w biegu na 100 Włoch Lamont Marcell Jacobs - 6,41. Pokonał wracającego po zawieszeniu za unikanie kontroli dopingowych Amerykanina Christiana Colemana, który przegrał o 0,003 sekundy.
W płotkarskim sprincie pań na 60 m zwyciężyła Cyrena Samba-Mayela z Francji czasem 7,78. Amerykanka Sandi Morris wygrała rywalizację tyczkarek wynikiem 4,80. Ukrainka Jarosława Mahuczich zdobyła złoty medal w skoku wzwyż - 2,02. Na czempionat jechała przez kraj ogarnięty wojną - wśród wybuchów bomb, pożarów i syren przeciwlotniczych. Mahuczich jest jedną z sześciu reprezentantek Ukrainy, które startują w mistrzostwach świata w Belgradzie. Ich występ ma pokazać światu, że kraj zaatakowany przez Rosję walczy, istnieje, nie podda się.