Mistrzostwa Europy siatkarzy – Jakub Jarosz: będziemy mistrzami
„Nie próbuję dodawać presji, ale patrząc na to, jak gra nasza reprezentacja w porównaniu z innymi drużynami, uważam, że wygramy mistrzostwa Europy” – powiedział siatkarski mistrz Starego Kontynentu z 2009 i były zawodnik bydgoskiego klubu Jakub Jarosz. Polacy w weekend zagrają o medale w Katowicach.
- Moim zdaniem tylko Serbowie, rozgrywając dobry mecz, mogliby się polskiej drużynie postawić. Wierzę, że wygramy ten turniej. Wszyscy unikają deklaracji, bo próbują przejść zawody w ciszy. Chyba jednak mamy świadomość, że jesteśmy faworytem – ocenił atakujący, który grał w Bydgoszczy w latach 2014-2016.
Jego zdaniem uczestniczącym w mistrzostwach ekipom pomaga obecność publiczności w halach.
- Widać to po reakcjach, po radości z wygranych akcji. Myślę, że to jest spowodowane również tęsknotą za emocjami związanymi z obecnością kibiców. To jest niesamowite, kiedy gra się przy pełnej hali, własnej publiczności. To duży plus dla naszego zespołu, ale myślę, że wszyscy się cieszą z możliwości gry znów w normalnej otoczce – stwierdził.
Z mistrzostwami pożegnali się już tegoroczni złoci medaliści igrzysk olimpijskich Francuzi, którzy w 1/8 finału przegrali z Czechami 0:3.
- Myślę, że oni „głód” na ten sezon zaspokoili z nadwyżką. Cieszyli się z olimpijskiego złota i może nie było im łatwo w pełni się znów zmobilizować z powrotem na ME. Głowa w sporcie jest niezwykle ważna, wydaje mi się, że nie mieli tej maksymalnej motywacji – ocenił.
Podkreślił, że inaczej jest w przypadku Polaków.
- My, po wyniku rozczarowującym dla zespołu podczas igrzysk, chcemy się zrehabilitować, potwierdzić, że jesteśmy w gronie najlepszych drużyn w Europie i na świecie. Widać, że u nas mobilizacja jest większa – powiedział.
Zauważył, że podczas ME 12 lat temu kadrowicze długo nie rozmawiali o tytule.
- Wspinaliśmy się wtedy po drabinie do celu. Faktycznie – jak to się często mówi – uważaliśmy, że najważniejszy jest najbliższy mecz, a potem się zobaczy, Kiedy awansowaliśmy do czołowej czwórki marzył się nam finał, kiedy się w nim znaleźliśmy, to wtedy można było sobie powiedzieć, że gramy o złoto – wspominał.
Nie ukrywał, że w kadrze podczas długich zgrupowań i turniejów bardzo ważna jest odpowiednia atmosfera.
- Chodzi o to, by wszyscy mieli jeden cel, czuli się potrzebni i równie ważni. Vital Heynen dba też o to, żeby rozłąka z najbliższymi nie była zawodników zbyt dolegliwa, pozwala żonom, dzieciom być blisko, co nie zawsze praktykowali poprzednicy. To niezwykle istotne, szczególnie przy tak długim sezonie kadrowym, jak ten obecny, by stworzyć w grupie namiastkę rodziny. Nie jestem tam w środku, ale wydaje mi się, że to się udało – podsumował Jarosz.
Prowadzeni w 2009 roku przez argentyńskiego selekcjonera Daniela Castellaniego Polacy wygrali w Turcji wszystkie osiem spotkań, w finale pokonali Francję 3:1.
W sobotnim półfinale reprezentacja Polski zagra w katowickim Spodku ze Słowenią lub Czechami.