Zenon Plech spoczął w Alei Zasłużonych na cmentarzu w Gdańsku
Przedstawiciele władz polskiego żużla, koledzy z toru, wychowankowie i obecni zawodnicy oraz liczni kibice towarzyszyli w ostatniej drodze Zenona Plecha. Zmarły w środę w wieku 67 lat żużlowiec i trener spoczął w sobotę w Alei Zasłużonych na cmentarzu w Gdańsku Srebrzysku.
Plech urodził się 1 stycznia 1953 roku we wsi Zwierzyn w województwie lubuskim. Był wychowankiem Stali Gorzów Wielkopolski, w barwach której jeździł w latach 1970-1976, natomiast w latach 1977-1987 reprezentował Wybrzeże Gdańsk.
Jego największym osiągnięciem było wywalczenie 2 września 1979 roku w Chorzowie srebrnego medalu indywidualnych mistrzostw świata. Z kolei 2 września 1973 roku, w swoim debiucie w tej imprezie, był w Chorzowie trzeci. W indywidualnych czempionatach globu startował łącznie osiem razy i 5 września 1976 roku, także na Stadionie Śląskim, przypadła mu jeszcze piąta lokata.
Pięć razy stawał na podium w drużynowych mistrzostwach świata – na drugim stopniu w 1976 roku w Londynie, a w Olching (1972), Chorzowie (1974), Landshut (1978) i Wrocławiu (1980) na najniższym.
Z kolei w mistrzostwach świata par zdobył cztery medale: srebrny w 1980 roku w Krsko z Edwardem Jancarzem oraz brązowe w 1979 roku w Vojens i dwa lata później w Chorzowie (ponownie z Jancarzem) oraz w 1973 roku w Boras (ze Zbigniewem Marcinkowskim).
„Żegnamy wielkiego sportowca, który dał wszystkim kibicom żużla mnóstwo radości. Zenon Plech już za życia stał się legendą, ale pozostał człowiekiem skromnym, wesołym i zawsze chętnym do pomocy” – podkreślił podczas uroczystości pogrzebowych klubowy trener Plecha Gerard Sikora.
Także na krajowych torach „Super Zenon” zdobył mnóstwo laurów. W 1972 roku w Bydgoszczy wywalczył, będąc najmłodszym zawodnikiem turnieju, swój pierwszy indywidualny tytuł mistrza Polski. W tej imprezie triumfował pięć razy, ponadto w 1974, 1979, 1984 i 1985 roku, dwa razy był też drugi (1981, 1983). W sumie miał na koncie 18 medali krajowego czempionatu.
Drużynowy mistrz Polski (1973, 1975, 1976), cztery razy (1971, 1974, 1978, 1985) stanął na drugim stopniu podium. Złoty (1973, 1985), srebrny (1986) i brązowy (1984) medalista mistrzostw Polski par klubowych. Trzykrotny zdobywca Złotego Kasku (1973, 1974, 1978).
„Zenek był porąbany jak my wszyscy żużlowcy. Czekaj tam na nas, na swoich kolegów w niebie. Niebawem dołączymy do ciebie, znowu się spotkamy i założymy drużynę” – zapowiedział rywal z krajowych torów, były zawodnik Śląska Świętochłowice i Włókniarza Częstochowa Józef Jarmuła. Na potwierdzenie tych słów odpalono podczas pogrzebu żużlowy motocykl.
Plech startował także w lidze brytyjskiej. W latach 1975-1976 i 1979-1981 był żużlowcem drużyny Hackney Hawks Londyn (w 1979 roku został indywidualnym wicemistrzem Londynu oraz drużynowym wicemistrzem ligi angielskiej), a w 1982 roku zdobywał punkty dla Sheffield Tigers.
Bogatą karierę zakończył w wieku 34 lat - 21 czerwca 1987 roku w Gdańsku odbył się jego oficjalny pożegnalny turniej.
Jako szkoleniowiec pracował w Wybrzeżu, Stali Gorzów Wlkp. i WTS Wrocław. Ten ostatni zespół prowadził w 1999 roku (na kilka kolejek przed końcem odszedł z klubu), w którym wrocławianie wywalczyli wicemistrzostwo kraju. W 2008 roku awansował do ekstraligi z Polonią Bydgoszcz. W 2001 roku był trenerem reprezentacji Polski, która we Wrocławiu uplasowała się na drugiej pozycji w drużynowym Pucharze Świata.
Na pogrzebie nie zabrakło przedstawicieli gorzowskiego klubu, którego zmarły był wychowankiem, na czele z trenerem Stanisławem Chomskim. Z kolei sztandar Wybrzeża nieśli zawodnicy, z którymi Plech jeździł w Gdańsku – Grzegorz Dzikowski, Dariusz Stenka i Jarosław Olszewski.
W kondukcie żałobnym szli także wychowankowie Wybrzeża, Krystian Pieszczek i Karol Żupiński, młodzi zawodnicy ze szkółki na mini torze oraz byli i aktualni zawodnicy, m.in. Patryk Dudek, Bogusław Nowak i Adam Skórnicki.
W ostatnich latach Plech zmagał się z ciężką chorobą. - Proszę, nie smućcie się. Zapamiętajcie tatę takiego jakiego ja mam wciąż przed oczami. Jako człowieka zawsze wesołego, pełnego optymizmu i skorego do zrobienia komuś dowcipu – zaapelował syn Krystian.
- Jestem pewna, że w tym momencie tata zbiera grzyby albo poszedł właśnie na ryby, bo uwielbiał to robić – dodała córka Kaja.