Wieczorem trzymamy kciuki za polskich siatkarzy! Czas przerwać słoweńską klątwę!
Polscy siatkarze wygraną w rozpoczynającym się o godz. 20.30 półfinale mistrzostw Europy w Lublanie chcą przełamać złą passę w pojedynkach ze Słoweńcami. W dwóch poprzednich edycjach czempionatu Starego Kontynentu odpadli właśnie po porażkach z tymi rywalami.
Cztery lata temu biało-czerwoni co prawda w fazie grupowej pokonali Słoweńców 3:1, ale w ćwierćfinale ulegli im 2:3. Jeszcze boleśniejsza była porażka sprzed dwóch lat, gdy ME odbywały się w Polsce. Wówczas trafili na nich w barażu o ćwierćfinał, a goście zwyciężyli pewnie 3:0.
W przypadku Polaków Lublana to czwarte miasto, w którym goszczą podczas tych ME. Dodatkowo ich przylot we wtorek opóźnił się o kilka godzin z powodu odwołania lotu z Amsterdamu. Słoweńcy od początku aż do teraz rywalizują w stolicy swojego kraju.
"Na pewno naszym atutem będą kibice, których doping niesie nas do walki. Nie uważam jednak byśmy mieli dużą przewagę nad rywalami. Mają w składzie wielu doświadczonych zawodników, dla których zmiana hali to nie jest żaden problem. Poza tym to dwukrotni mistrzowie świata, którzy jeszcze teraz mają dodatkowo w składzie jednego z najlepszych siatkarzy świata, czyli Wilfredo Leona. Nie ma znaczenia też, że wygraliśmy z nimi w dwóch poprzednich edycjach mistrzostw. W sierpniu przecież pokonali nas w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk" - przekonywał w rozmowie z PAP kapitan współgospodarzy imprezy Tine Urnaut.
Biało-czerwoni jak na razie w tym turnieju stracili tylko seta w meczu otwarcia, a kolejne sześć spotkań wygrali 3:0. Słoweńcy w fazie grupowej co prawda ulegli Rosjanom w trzech partiach, ale w ćwierćfinale pokonali obrońców tytułu 3:1.
Po półfinale zarówno Polacy, jak i ich przeciwnicy przeniosą się do Paryża, gdzie w weekend odbędą się finał i mecz o brąz. W tym mieście w piątek rozegrany zostanie też drugi półfinał z udziałem Francuzów i Serbów.