Vital Heynen po awansie siatkarzy: Czuję satysfakcję
Vital Heynen poza radością z samego awansu do przyszłorocznych igrzysk po turnieju kwalifikacyjnym w Gdańsku poczuł też satysfakcję. "Bo niektórzy ciągle powtarzają, że drugi rok pracy trenerów polskich siatkarzy jest nieudany. Nasz jest chyba całkiem niezły" - ocenił.
W niedzielę biało-czerwoni musieli wygrać seta ze Słoweńcami, by zapewnić sobie wygraną w interkontynentalnej turnieju w Ergo Arenie. Po nieco nerwowym początku pokonali wicemistrzów Europy z 2015 roku 3:1. W drugim secie rywale nieco pomogli gospodarzom, popełniając aż 13 niewymuszonych błędów.
"Na Słowenii nie ciążyła w tym meczu żadna presja, w przeciwieństwie do nas. W pierwszym secie przez cały czas mieliśmy kilka punktów straty i trudno było coś z tym zrobić. W drugim rywalizacja była bardziej wyrównana. Fakt, po stronie przeciwników pojawiły się błędy, ale taka już jest siatkówka" - zaczął Heynen.
Na pytanie o porównanie obciążenia psychicznego, jakie ciążyło na jego zespole w sobotnim pojedynku z Francją, a dzień później ze Słoweńcami, wskazał, że różnica polegała przede wszystkim na tym, że w meczu z "Trójkolorowymi" presja rozkładała się na dwie drużyny.
"Jeśli przegrasz z Francją, to wszyscy to jeszcze jakoś przyjmą, powiedzą ok, jest to możliwe. W sobotę obie ekipy były pod presją, a dzień później była ona tylko po naszej stronie. To zasadnicza różnica" - wskazał.
Na dwa tygodnie przed imprezą w Gdańsku Belg chodził smutny po meczach towarzyskich w Opolu, bo musiał wybrać z 16 zawodników 14, których powołał później na turniej kwalifikacyjny.
"To nie tak, że czuję teraz satysfakcję z tego powodu, że dobrze wybrałem. Wciąż uważam, że to był bardzo trudny moment w moim życiu. Ale takie decyzje to część mojej pracy" - dodał.
Po spotkaniu ze Słowenią szkoleniowiec przejął mikrofon i starał się podziękować licznie zgromadzonym na trybunach kibicom w języku polskim.
"Czy jestem showmanem? Przez trzy dni wiele osób przychodziło nas dopingować, więc uznałem, że mogę chociaż tyle zrobić, że spróbuję im za to podziękować. Znam pięć słów po polsku i wszystkich użyłem... no dobrze, znam siedem. Czy to było zaplanowane? Wymyśliłem to dopiero w trakcie ostatniego seta" - relacjonował.
Na pytanie, jakie uczucie mu towarzyszy po niedzielnym osiągnięciu przyznał, że poza radością z awansu głównie odczuwa także satysfakcję.
"Bo niektórzy ludzie w Polsce powtarzają, że drugi rok pracy trenerów polskich siatkarzy jest nieudany. Myślę, że jak na razie drugi rok pracy mojego sztabu nie jest taki zły - trzecie miejsce w Lidze Narodów i kwalifikacja olimpijska. Niektórzy powtarzają, że z tym zespołem gra się ciężko, z tym na pewno nie wygramy. Powiedziałbym im przestańcie. Mamy dobry zespół, bardzo dobrze pracujemy, współpraca ze sztabem też się układa" - zaznaczył Heynen.
Jednocześnie potem dodał, że nie czuje, aby musiał innym udowadniać, że potrafi dobrze przygotować drużynę do najważniejszych spotkań w sezonie.
"Nie muszę nikomu innemu udowadniać poza sobą, że dokonuję dobrych wyborów. Jeśli np. jacyś dziennikarze nie wierzą w moje racje, nie jest to dla mnie istotne. Rozmawiałem kilka dni temu z prezesem PZPS o przygotowaniach i powiedziałem mu, że wszystko poszło według planu. Jesteśmy dokładnie w tym miejscu, w którym chciałem i z tego co wiem, zawodnicy są gotowi, by wywalczyć awans. Cieszę się, że moja ocena sytuacji jest bardzo dobra" - podkreślił Belg.