Ekstraklasa koszykarzy – Milicic: jesteśmy w finale dzięki jedności
W piątym decydującym półfinałowym meczu ekstraklasy Anwil pokonał w Gdyni Arkę 109:97. „Wielki ukłon w stronę moich koszykarzy oraz kibiców. Wspólnie wykonaliśmy kawał niesamowitej roboty. Ta jedność sprawiła, że jesteśmy w finale” – przyznał trener włocławian Igor Milicic.
W półfinale koszykarze Anwilu wydostali się ze sporych opresji, bo po dwóch rozegranych w Gdyni meczach przegrywali 0-2 (Arka zwyciężyła 94:91 i 78:65). We własnej hali włocławianie triumfowali 87:79 oraz 90:85, dzięki czemu wyrównali stan rywalizacji i także w piątym, decydującym spotkaniu okazali się lepsi.
„Po takim meczu i całej serii wielki ukłon w stronę moich zawodników, a także kibiców, którzy dali nam niesamowite wsparcie, bo wspólnie wykonaliśmy kawał niesamowitej roboty. Ta jedność sprawiła, że jesteśmy w finale. Udało nam się także zatrzymać najgroźniejszego koszykarza Arki, w czym zasługa Kamila Łączyńskiego, który spisał się fenomenalnie. I wcale nie mam na myśli Bostica czy Florence’a tylko Szubargę. To jest moim zdaniem najważniejszy zawodnik gdynian. On robi różnicę i kiedy gra Krzysiek to gra cały zespół” – powiedział Milicic.
Gdynianie bardzo dobrze rozpoczęli niedzielne spotkanie, bo po niespełna dwóch minutach wygrywali 11:0, a następnie 13:2, ale goście szybko odrobili straty, a na początku drugiej kwarty wyszli na prowadzenie 31:26.
„To prowadzenie może nie zdekoncentrowało nas, ale na pewno zmobilizowało przeciwnika” – stwierdził trener Arki Przemysław Frasunkiewicz.
Do przerwy świetnie spisywał się Josh Bostic, który rzucił 21 punktów (37 w całym meczu), ale obrońcy tytułu dysponowali bardziej wyrównanym składem. W pierwszych 20 minutach w Anwilu punktowało dziewięciu zawodników, a w Arce tylko pięciu. Z zerowym kontem zakończył spotkanie James Florence, który w poprzedniej konfrontacji zapisał na swoim koncie 38 „oczek”.
W 24. minucie zrobiło się 63:53 dla włocławian, ale po dwóch rzutach za trzy Bostica gospodarze wygrywali 65:63. Ostatnie słowo należało jednak do przyjezdnych, którzy po dwóch trafieniach z dystansu Ivana Almeidy wyszli w 33. minucie na prowadzenia 88:73, a ostatecznie zwyciężyli 109:97.
„Anwil zagrał bardzo dobrze, natomiast my nie potrafiliśmy ustać w akcjach jeden na jeden. Obie drużyny znają bardzo dobrze założenia rywali i włocławianie pokazali dlaczego w zeszłym roku zostali mistrzami Polski. Goście grali bardzo konsekwentnie i nie popełniali prostych błędów. Nam z kolei przytrafiły się juniorskie pomyłki, przez które nie da się wygrać meczu. Daliśmy z siebie wszystko, ale to było za mało” – dodał szkoleniowiec Arki.
Frasunkiewicz zgodził się, że półfinałowa seria była świetną promocją koszykówki.
„Nie mogę być zadowolony, bo przegraliśmy tę rywalizację, ale te półfinały były kwintesencją basketu. W każdej sekundzie oglądaliśmy bój o każdy centymetr boiska. To były prawdziwe play off i wydaje mi się, że kibice bardziej chcą oglądać spotkania zakończone wysokimi wynikami niż rezultatami typu 70:60” – zauważył.
W walce o złoty medal zawodnicy Anwilu zmierzą się z Polskim Cukrem Toruń, który 3-0 wyeliminował Stelmet Eneę BC Zielona Góra. Pierwszy finałowy mecz odbędzie się w czwartek w Toruniu. Mistrzem Polski zostanie drużyna, która wygra cztery spotkania.
Z kolei Arce pozostała rywalizacja ze Stelmetem (mecz i rewanż) o trzecie miejsce – pierwszą konfrontację zaplanowano na piątek w Zielonej Górze, rewanż odbędzie się w poniedziałek w Gdyni.