Cel? Nie gadać o złocie. Po prostu je zdobywać!
Katarzyna Zillmann z AZS Toruń, mistrzyni świata w czwórce podwójnej z 2018 roku zakończyła zimowe treningi: - Wioślarz musi być dobrym triathlonistą, narciarzem, a nawet piłkarzem - mówi sportsmenka.
Zillmann nie przepada za zimowymi przygotowaniami, które są bardzo długie, a momentami niezwykle monotonne. Powiedzieć, że są ciężkie, to nic nie powiedzieć.
Więcej tlenu!
- Najtrudniej jest psychicznie znieść świadomość długiego, tlenowego treningu. Gdy wychodzisz w Zakopanem w góry i masz przed sobą cztery godziny w zimnie, deszczu czy śniegu, to za wesoło nie jest. Satysfakcja po takim treningu jest jednak trudna do opisania - najlepsza - powiedziała zawodniczka toruńskiego AZS, która w poprzednim sezonie z koleżankami z osady została mistrzynią Europy i świata.
Dodała, że gdy zrobi długą, porządną, tlenową robotę, to wie, że jest "do przodu" i idzie we właściwą stronę.
- To zimą wykuwa się to, co potem widzimy na mecie. Ta cała zabawa to taka piramida. Najpierw robimy szeroką podstawę - długą i mocną siłę, trening tlenowy, a potem schodzimy z obciążeń. Wtedy treningi są już krótsze i pracujemy nad dynamiką, łapiemy szybkość. Na sam koniec są już tylko szlify i podbijanie całorocznej pracy. Najmniej trenujemy w ostatnim miesiącu przed startem - podkreśliła 23-latka.
Bez dokręcania śruby...
Zillmann z wiosłami związana jest już 10 lat. Niemal dekadę musiała pracować na to, żeby stać się czołową wioślarką świata, z realnymi szansami na olimpijskie złoto.
- Z tym bywa różnie. Jednemu zajmuje to dłużej, drugiemu krócej. Nie ma reguły. Mnie bez wątpienia pomogło to, że zawsze się ruszałam i byłam aktywna. Próbowałam różnych sportów, np. biegania, ale nie było kogoś, kto by stał nade mną i przez pierwsze lata treningów odpowiednio pilnował i dokręcał śrubę. Przez lata taka mało obowiązkowa byłam - można powiedzieć, ale to się zmieniło - podkreśliła mistrzyni świata.
Wraz z koleżankami przed tym sezonem trenowały m.in. na obozie w Portugalii. Wcześniej w Alpach robiły kilometry na nartach biegowych, bo ten trening świetnie rozwija wytrzymałość. Obca nie jest im także wielka dawka biegów i jazdy na rowerze.
- Dobry wioślarz musi być dobrym triathlonistą, narciarzem, a nawet piłkarzem. Ogólna koordynacja w tym sporcie jest także niezwykle istotna. Gdy gramy w "piłę", to strzelam najwięcej bramek. Na co dzień najbardziej z dziewczyn interesuję się tym sportem, ale jak przychodzi nam pokopać, to wszystkie są skupione na maksymalnym poziomie. Takie gierki poprawiają też atmosferę w grupie. Często rywalizujemy np. czwórka na czwórkę - dodaje z uśmiechem wioślarka z Torunia, która kibicuje Arsenalowi Londyn.
Lubi towarzystwo. Także swoje!
Zresztą uśmiech jest jej znakiem rozpoznawczym. Śmieje się często i chętnie. Dobrze odnajduje się w grupie. Nie ma z tym kłopotu. To nie oznacza jednak, że nie lubi być sama. Czasami rzuca telefon w kąt i ginie dla świata. Musi sama poukładać sobie wszystko w głowie. Bo wiosła nie są łatwym i lekkim kawałkiem chleba. Trzeba mieć zarówno twardy tyłek, jak mawia wielu uprawiających tę dyscyplinę, jak również niezwykle silną głowę.
- Czasami potrzebuję poprzebywać sama ze sobą. Widzimy się z dziewczynami ponad 200 dni w roku. Widzę je częściej niż swoją rodzinę. A wiadomo jak to w babskim gronie. Różne dni bywają. Dlatego fajnie jest, gdy na obozach mamy jedynki. Trzeba mieć swoją odskocznię, swój świat. Potem jesteśmy w łódce jednym.
Do poprawy cały czas mamy bardzo wiele i w każdym elemencie możemy być lepsze. Jako szlakowa mogę śmiało powiedzieć, że ze zgraniem u nas kłopotów nie ma. To jest na wysokim poziomie. Jesteśmy jednak młodą osadą, która cały czas się uczy i rozwija. Na tym etapie przygotowań, które cały czas trwają, mamy lepsze wyniki testów niż rok temu.
To dobry prognostyk. Celem są medale - zarówno mistrzostw Europy, jak i świata. Gdy się raz coś wygrywa, to potem łatwiej jest się do treningów zmobilizować, bo już wiesz, gdzie możesz dojść - stwierdziła zawodniczka.
Dodała, że bez wątpienia najważniejsza jest kwalifikacja olimpijska. Ją można uzyskać przez mistrzostwa świata.
- Mogę zdobyć się na odrobinę pychy i zadeklarować wprost, że naszym celem jest obrona mistrzostwa świata. Twierdzę, że dodatkowe kwalifikacje olimpijskie nie będą nas dotyczyć, bo uzyskamy awans do Tokio z MŚ - jest pewna sportsmenka.
Od piątku polska eksportowa czwórka podwójna trenuje w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich Centralnego Ośrodka Sportu w Wałczu. Tam polskie wioślarki spędzają w trakcie roku wiele czasu.
W Tokio była od 5 roku życia. Myślami!
Pierwsze międzynarodowe regaty seniorów w tym sezonie zaplanowano na 10-12 maja, kiedy odbędzie się rywalizacja w Pucharze Świata w bułgarskim mieście Płowdiw, ale tam Zillmann, Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko i Maria Springwald nie pojadą, bo obsada inauguracyjnych zawodów najczęściej nie jest najmocniejsza. Trzy tygodnie później w Lucernie wioślarze powalczą o medale mistrzostw Europy.
Najważniejsze będą zaplanowane na przełom sierpnia i września mistrzostwa świata w austriackim Linzu, których stawka jest w tym roku szczególna. Stanowią one bowiem najważniejszy etap kwalifikacji na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Tokio.
- O Tokio to ja myślę od 2000 roku, gdy skończyłam pięć lat. Igrzyska to główny cel całej naszej działalności sportowej. Nie ma się co nastawiać na złoto tam i gadać o tym w wywiadach. Trzeba to zrobić i wtedy możemy mówić o tym dwa dni - zakończyła nieco żartobliwie Zillmann.
autor: Tomasz Więcławski (PAP)