Liga Narodów siatkarzy - porażka Polski z Rosją w Final Six
Polscy siatkarze od porażki z Rosjanami 1:3 (18:25, 23:25, 25:18, 17:25) zaczęli udział w turnieju finałowym pierwszej edycji Ligi Narodów. Biało-czerwoni, by zachować szansę na awans do półfinału, muszą w czwartek w pojedynku grupy B w Lille pokonać Amerykanów.
Drużyny te rywalizowały ze sobą pod koniec maja w drugiej kolejce spotkań fazy interkontynentalnej. Biało-czerwoni zwyciężyli w Krakowie 3:0. Rosjanie mieli wówczas w składzie wielu młodych graczy, których wspierał doświadczony Dmitrij Muserski i grali wtedy bardzo chaotycznie.
Z tygodnia na tydzień jednak spisywali się coraz lepiej. W fazie interkontynentalnej trener Sergiej Szlapnikow oszczędzał kilka swoich gwiazd - atakującego Maksyma Michajłowa i środkowego Artema Wołwicza. Zgodnie z przewidywaniami Polaków zabrał ich jednak już do Lille i okazali się kluczowymi postaciami w środowym spotkaniu w ekipie mistrzów Europy i złotych medalistów igrzysk w Londynie.
Trener biało-czerwonych Vital Heynen do Francji zabrał kilku doświadczonych zawodników, np. libero Pawła Zatorskiego oraz rozgrywających Fabiana Drzyzgę i Grzegorza Łomacza. Na przyjęciu i ataku jednak postawił w dużym stopniu na mniej doświadczonych graczy.
Spotkanie zaczęło się od prowadzenia Polaków 3:1, ale rywale szybko opanowali sytuację i wyszli na prowadzenia (8:4). Mateusza Bieńka zastąpił na środku Bartłomiej Lemański. Przez wysoki blok "Sbornej" nie mógł przebić się wówczas Bartosz Kurek, a po drugiej stronie punktowali właśnie Michajłow i Wołwicz. Gdy atakujący reprezentacji Polski zatrzymał pierwszego z Rosjan, to na tablicy pojawił się remis 10:10. Rywale jednak znów odskoczyli za sprawą skuteczności Michajłowa i Dmitrija Wołkowa. Ten ostatni popisał się dwoma asami serwisowymi z rzędu i jego zespół wygrywał już 23:16. Na niewiele zdały się zmiany stosowane przez Heynena. Przy drugiej piłce setowej wpuszczony na boisko z ławki Maciej Muzaj uderzył w aut.
Przez pół kolejnej partii trwała walka "punkt za punkt". Skutecznością imponował Kurek, który nieustannie przepychał piłkę między rękami blokujących rywalki. Po drugiej stronie niezmiennie błyszczał Michajłow. Problemy z przyjęciem zagrywki Wołwicza i rozegranie akcji sprawiły, że "Sborna" wygrywała 17:14. Biało-czerwoni sami pomagali przeciwnikom, psując trzy serwisy z rzędu. Końcówka spotkania była pojedynkiem atakujących obu ekip. Ostatni punkt zdobył jednak słabiej spisujący się wcześniej Muserski.
Chcą walczyć o przedłużenie swoich szans w tym spotkaniu Polacy nie rezygnowali. Przy dobrej grze Artura Szalpuka prowadzili 7:4. Przewaga zmalała do jednego punktu po asie Muserskiego (9:8). Biało-czerwoni nie poddawali się, a prym wśród nich znów wiódł Kurek. Ozdobą tej części spotkania była akcja, w której w pojedynku "wieżowców" na środku mierzący 2,17 m Lemański zatrzymał wyższego o centymetr Muserskiego (16:12). Dopiero w tej odsłonie Szlapnikow dokonał pierwszej zmiany w składzie. Rosjanie mieli wyraźnie słabszy moment - nagminnie psuli zagrywki. W ten sposób też - przy trzeciej piłce setowej Polaków punkt oddał im Kliuka.
"Sborna" od początku kolejnej partii wróciła do dobrej dyspozycji. Muserski przy stanie 2:3 zrewanżował się Lemańskiemu za blok w poprzedniej odsłonie. Ani Kurek, ani zastępujący go później Muzaj nie byli w stanie wiele zdziałać. Przewaga Rosjan rosła w szybkim tempie. Co prawda od stanu 6:13 biało-czerwoni zdobyli cztery punkty z rzędu, ale potem znów trwał popis przeciwników, a akcje wygrane przez drużynę Heynena były tylko przerywnikami. Spotkanie zakończył atakiem Kliuka.
Liderem biało-czerwonych był Kurek, zdobywca 23 punktów. W rosyjskiej ekipie 17 "oczek" zanotował Wołkow, a o jeden mniej Michajłow. Polacy zaliczyli pięć skutecznych bloków i trzy asy. "Sborna" miała ich - odpowiednio - 12 i dziewięć.
Polska: Bartosz Kurek, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Bartosz Kwolek, Paweł Zatorski (libero) oraz Artur Szalpuk, Bartłomiej Lemański, Fabian Drzyzga, Maciej Muzaj, Damian Schulz, Bartosz Bednorz,
Po meczu Polska - Rosja (1:3) w grupie B turnieju finałowego Ligi Narodów siatkarzy powiedzieli:
Vital Heynen (trener reprezentacji Polski): "Musimy lepiej zaczynać mecz, tego trzeba się nauczyć. Pierwsze półtora seta nie wyszło nam. Może chodziło o kwestie fizyczne, a może o to, że dla wielu z moich graczy to pierwszy w karierze udział w turnieju finałowym tego typu rozgrywek (Liga Narodów zastąpiła w kalendarzu odbywającą się przez wiele lat Ligę Światową - PAP), coś nowego. Przyjechaliśmy tu spróbować wygrać, stawić opór rywalom, ale także, by się czegoś nauczyć. Widziałem, że chłopcy byli zdenerwowani, ale to normalne.
- Sborna to bardzo dobry zespół, kompletny. Wrócili Maksym Michajłow i Artem Wołwicz. Nic by nie zmieniło, gdyby w jej składzie nie było Michajłowa, bo obaj rosyjscy skrzydłowi są najwyższej klasy. Dla nas występ w Lille to ogromne doświadczenie. W drugim i trzecim secie zagraliśmy dobrze. Zmieniłem szybko Mateusza Bieńka, ale nie dolega mu nic poważnego. Od dwóch dni czuje on niewielki ból w kolanie. Nie przeszkadza mu to tak bardzo jak w poprzednim miesiącu, więc mamy nadzieję, że będzie w stanie grać. Nie było sensu go dziś długo trzymać na boisku, skoro miałem do dyspozycji zawodnika w stu procentach zdrowego".
Artur Szalpuk (przyjmujący reprezentacji Polski): "Na pewno teraz - w porównaniu z meczem w Krakowie w fazie interkontynentalnej - Rosjanie wyszli w silniejszym zestawieniu. Ciężej się gra z takimi nazwiskami, jakie dzisiaj były po drugiej stronie siatki. Mieliśmy swoje szanse w dzisiejszym meczu, ale ich nie wykorzystaliśmy. Rywale mocno ryzykowali zagrywką i dużo jej psuli. Serwisów z wyskoku bardzo mało we mnie poleciało. Na pewno czasem przytrafiają się błędy i trzeba do nich trochę inaczej podejść mentalnie. Być może czasami obronić i radzić sobie na trudniejszych piłkach. Nie wiem, co się dokładnie stało. Przegraliśmy dość zdecydowanie w pierwszym secie. Drugi i trzeci to była walka na styku.
- Na pewno przeanalizujemy ten mecz szybko i będziemy starali się jutro powalczyć z Amerykanami. Nie mogę zdradzić, jak musimy zagrać z nimi, bo jeszcze czytają polskie media i ułatwię im zadanie. Jesteśmy grupą ambitnych sportowców i na pewno chcielibyśmy jutro wygrać. Zawodnicy z USA są faworytem i czysto teoretycznie to my nie mamy nic do stracenia, a oni - z takimi nazwiskami, które mają w drużynie - muszą. Pod względem zmęczenia po fazie interkontynentalnej jest ciężko, ale nie narzekamy. To jest dla nas fajna sprawa, że sportowo awansowaliśmy na Final Six i mamy okazję się tutaj zaprezentować. Szkoda tylko, że dzisiaj się nie udało wygrać. Nie czułem tremy, myślę, że koledzy też. Musimy postawić jutro na silną zagrywkę. Dziś zagrywaliśmy czasami za bardzo zachowawczo, a poza tym popełnialiśmy dużo błędów. Jedna rzecz wynika z drugiej, a druga z trzeciej, więc ogólnie myślę, że możemy grać po prostu lepiej zagrywką".
Jakub Kochanowski (środkowy reprezentacji Polski): "Słabo zagrywaliśmy. Oni nie mieli zbyt dużo piłek, które odrzucałyby ich od siatki i to wykorzystali. Byli trochę silniejsi niż w naszym poprzednim spotkaniu, ale byliśmy gotowi na to, co zagrają. Zaskoczyli nas jedną zmianą, która nie miała wielkiego znaczenia, bo ich styl gry się nie zmienił. Spodziewaliśmy się od początku Wiktora Poletajewa na ataku. Czy byliśmy po raz pierwszy w tym sezonie zmęczeni treningami? Ten krótki czas odpoczynku między grą w fazie interkontynentalnej a Final Six dobrze zagospodarowaliśmy. Nie można rozgraniczać, że któryś mecz w Lille trzeba było wygrać albo przegrać. W obydwu trzeba dać z siebie maksa. Dzisiaj nie udało się tego zrobić i nie nawiązaliśmy równej walki, ale jutro jest dzień i obyśmy pokazali dobrą siatkówkę. Jak taktycznie zagrać z Amerykanami dowiemy się wieczorem, a mentalnie trzeba wyjść, pokazać serducho i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
- Do przeszłości (Polacy przegrali z Amerykanami w fazie interkontynentalnej 0:3 - PAP) nie wracamy, to już historia. Gdy przegrywamy bardzo gładko, to częściej nas to motywuje niż deprymuje, więc myślę, że będzie ok".
Grzegorz Łomacz (rozgrywający reprezentacji Polski): "Na pewno Rosjanie przyjechali w mocniejszym składzie, praktycznie w pełnym. Zagrali dużo lepiej niż w Krakowie. Źle weszliśmy w ten mecz i rywale trochę nam uciekli na dwa-trzy punkty i mogli grać troszeczkę luźniej. Zagrywka im wychodziła i dzięki temu budowali przewagę. Nie zaskoczyli nas niczym. Grali praktycznie to, co mieliśmy przygotowane, tylko jakościowo spisywali się bardzo dobrze. Ciężko powiedzieć, jaki jeden element, na pewno bardzo dobrze zagrywali. U nas cały czas zmieniamy tę szóstkę i było widać w tym meczu, że trener szukał optymalnego składu. Szkoda, że się nie udało. W formie fizycznej jesteśmy niezłej, bo wytrzymaliśmy trudy wszystkich podróży. Wiadomo, że to nam dało w kość, ale myślę, że pod tym względem daliśmy radę. Na pewno czwartkowym pojedynek z Amerykanami będzie bardzo ciężki. Na pewno trudniejszy niż dzisiejszy. Nie położymy się jednak na boisku, będziemy walczyć na maksa i zobaczymy, na ile to starczy".
Z Lille Agnieszka Niedziałek (PAP)