Ekstraklasa siatkarzy - PGE Skra bliżej złotego medalu
Siatkarze PGE Skry Bełchatów pokonali przed własną publicznością broniącą tytułu Zaksę Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:23, 25:23, 26:24) w pierwszym finałowym meczu mistrzostw Polski. Kolejne spotkanie w hali w Kędzierzynie-Koźlu odbędzie się w sobotę o godz. 20.30.
Tegoroczna walka o złoto jest nie tylko starciem dwóch najlepszych zespołów po rundzie zasadniczej i zwycięzców pasjonujących półfinałów, ale również powtórką pojedynku o tytuł z poprzedniego sezonu. Wówczas pewnie triumfowała drużyna z Kędzierzyna-Koźla, jednak gospodarze pierwszego finału zapowiadali, że obrońcom tytułu w toczącej się do dwóch zwycięstw rywalizacji nie będzie już tak łatwo.
Tak rzeczywiście było, a środową odsłonę zmagań można uznać za godną finału. Już w otwierającym secie prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie, ale żadnej z ekip nie udało się uzyskać większej niż dwupunktowej przewagi (m.in. 10:8 dla PGE Skry i 16:14 dla Zaksy). Ozdobą były ataki kapitana bełchatowian Mariusza Wlazłego, który nie pomylił się ani razu i miał dwa asy, oraz Milada Ebadipoura i atakującego Zaksy Maurice Torresa.
Kluczowy okazał się jednak blok na Rafale Buszku rezerwowego gospodarzy i byłego gracza Zaksy Patryka Czarnowskiego, po którym PGE Skra wygrywała 24:22. Goście obronili pierwszą piłkę setową, ale kolejną atakiem ze środka wykorzystał Srecko Lisinac.
Jeszcze bardziej wyrównana i zacięta była druga partia. Akcje z obu stron były krótkie i najczęściej kończone mocnymi zbiciami. Kiedy po kolejnych punktach Lisinaca, asie Wlazłego i zatrzymaniu Torresa przez Karola Kłosa PGE Skra prowadziła 21:18 wydawało się, że podopieczni Roberto Piazzy pewnie zmierzają do wygrania drugiego seta. Obrońcy tytułu szybko jednak odrobili straty, a po mocnym ataku Torresa było 23:23. Później jednak na zagrywce pomylił się Benjamin Toniutti, a Sama Deroo pojedynczym blokiem zatrzymał Ebadipour.
Niesieni głośnym dopingiem i bardzo zdeterminowani miejscowi siatkarze lepiej zaczęli trzeciego seta (6:3), ale wkrótce role się odwróciły. Przy zagrywce Torresa ZAKSA prowadziła 11:8. Podopieczni trenera Andrei Gardiniego prowadzili do stanu 17:16, ale wówczas w siatkę trafił atakujący Zaksy z Portoryko, a po chwili za sprawą dwóch odbić Rafała Szymury i bloku Bartosza Bednorza w lepszej sytuacji byli goście (20:18).
Wkrótce po zepsutym ataku Torresa przewaga PGE Skry wzrosła do trzech punktów (22:19), ale mistrzowie Polski pokazali, że nawet w tej fazie meczu można odrobić taką stratę. Po autowym ataku Kłosa był remis 24:24. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy – najpierw do piłki meczowej doprowadził Ebadipour, a ostatni punkt pierwszego finału blokiem na Deroo zdobył Czarnowski.
MVP spotkania wybrano atakującego PGE Skry Wlazłego.
Kolejny mecz finału odbędzie się Kędzierzynie-Koźlu w sobotę (godz. 20.30), a ewentualny trzeci pojedynek w tej samej hali w niedzielę (20.30).
Zaksa walczy o ósmy mistrzowski tytuł, w tym trzeci z rzędu. Osiem złotych medali w swoim dorobku ma PGE Skra, ale ostatni z nich zdobyła cztery lata temu.
autor: Bartłomiej Pawlak (PAP)