Denis Urubko: góry to moje życie, nawet gdy ocieram się o śmierć

2018-04-05, 17:55  Polska Agencja Prasowa
Na zdjęciu Denis Urubko podczas wywiadu dla Polskiej Agencji Prasowej. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Na zdjęciu Denis Urubko podczas wywiadu dla Polskiej Agencji Prasowej. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Denis Urubko przyznał, że w 26-letniej karierze alpinisty wielokrotnie był w dramatycznych sytuacjach, ale ze swej pasji nigdy nie zamierzał rezygnować. "Mam duszę sportowca, a góry to całe moje życie, nawet gdy ocieram się o śmierć" - podkreślił w wywiadzie dla PAP.

Polska Agencja Prasowa: Jak się zrodziła pana miłość do gór? Komu zawdzięcza pan swą pasję?

Denis Urubko: Ojcu. Był inżynierem geodetą, zapalonym myśliwym i wędkarzem, który zabierał mnie na... łowienie ryb w okolicach Niewinnomyssku na Kaukazie, gdzie się urodziłem. Po drodze były niewielkie wzgórza, 200-300 m, pokryte pachnącą trawą. Spodobało mi się, jak wchodziliśmy razem. Pewnego dnia zobaczyłem łańcuch ośnieżonych szczytów na horyzoncie. Ten widok mnie olśnił. Już wówczas, a miałem 5-6 lat, coś mnie tam ciągnęło. No i tak krok po kroku, po szczeblach "drabiny" zacząłem się wspinać. Najpierw w Kaukazie. Jednak kiedy lekarz zdiagnozował początki astmy - uczulały mnie trawy - rodzice zdecydowali o przeprowadzce nad Pacyfik, na zimny i wilgotny Sachalin. Spędziłem tam cztery lata (1986-90) zanim przeniosłem się do Ałmaty.

PAP: W 2011 roku pojawiła się pana książka "Skazany na góry". Szybko zniknęła z księgarń. Właśnie ukazało się drugie wydanie, znacznie poszerzone, także pod tym samym tytułem. Od kiedy zatem datuje się to pana "skazanie"?

D.U.: Tak na dobre to od pełnoletności. Dziś mam 44 lata, więc w sumie od 26 lat jestem uzależniony od gór. One są całym moim życiem, nawet wtedy, kiedy ocieram się o śmierć.

PAP: Wiele było takich przypadków?

D.U.: Na tyle dużo, że ich już nie liczę. Najbliżej śmierci byłem chyba na Czo Oju (8201 m) w maju 2009 roku. Wtedy uznałem, iż po zdobyciu szczytu, razem z partnerem Borysem Dedeszko, nie mamy szans na przeżycie z powodu bardzo złej pogody, silnej burzy, lawin. Byliśmy kompletnie wyczerpani, pozbawieni wody, żywności. Planowaliśmy bowiem całą akcję na pięć dni, a zrobiło się jedenaście.

PAP: Wyprawa zakończyła się jednak sukcesem...

D.U.: Można to tak ująć. Uhonorowani zostaliśmy Złotym Czekanem za wytyczenie w stylu alpejskim nowej drogi na południowo-wschodniej ścianie, natomiast dla mnie Czo Oju był czternastym ośmiotysięcznikiem, ostatnim w kolekcji Korony Himalajów i Karakorum. Przyznam, że wtedy, kiedy cudem uszedłem z życiem, chciałem zrezygnować z mojej pasji, ale taka myśl nie trwała długo. Trzeba zrozumieć, dlaczego wszystko ułożyło się właśnie tak, a nie inaczej. Najciekawsze jest dostrzeżenie tych przedziwnych kierunków.

PAP: Co przeważyło, że nie porzucił pan swej pasji, mimo tylu zagrożeń, niebezpiecznych sytuacji?

D.U.: Czy zostawisz osobę, którą kochasz? Targały mną różne myśli, ale w końcu uznałem, że zginąć mogę wszędzie, nawet przechodząc przez jezdnię na pasach. Daleki jestem od tego, aby igrać z życiem. Każdy mój krok, czy to w niskich, czy wysokich górach jest przemyślany. Czasami nie wszystko da się przewidzieć. Mam duszę sportowca. Ilu zawodników, w różnych dyscyplinach, otarło się o śmierć? I co, zrezygnowali z kontynuowania kariery? Życie daje nam szansę, by działać, spełniać marzenia, pragnienia. Moim największym lękiem jest strach przed brakiem czasu na realizację wszystkich celów i wyzwań.

PAP: Uważa się pan za sportowca, ale nie wszyscy twierdzą, że alpinizm to sport.

D.U.: Spacer z psem nie jest sportem, ale może nim być. Są przecież mistrzostwa świata psich zaprzęgów. Wspinaczka na ściance weszła do programu igrzysk olimpijskich. Trudno oczywiście przenieść taką rywalizację w Himalaje, ale w górach też można bić rekordy, np. w 2001 roku postawiłem sobie za cel poprawienie światowego osiągnięcia Anatolija Bukriejewa, który z bazy wysuniętej do wierzchołka Gaszerbrum II (8035 m) wspinał się przez dziewięć i pół godziny. Ja pokonałem tę drogę dwie godziny szybciej.

PAP: Olimpijskie motto Citius-Altius-Fortius (szybciej-wyżej-mocniej) bardzo pasuje do pana...

D.U.: ... bo czuję się sportowcem, już mówiłem. Ambitnym sportowcem, który dąży do tego, aby być najlepszym w świecie. Czy to coś złego? Chcę wykorzystać - chyba wrodzoną - szybkość i wytrzymałość. Wielokrotnie triumfowałem w biegach górskich. W latach 1997-99 zwyciężyłem w zawodach na szybkość rozgrywanych na czterotysięczniku Amangelda. W 2000 roku wygrałem rywalizację w wejściu na Chan Tengri, pokonując trasę z bazy (4200 m) na wierzchołek (6995 m) i z powrotem w 12 godzin 21 minut. Następnego zawodnika wyprzedziłem o ponad trzy godziny. W 2006 roku w wyścigu International Elbrus Race ustanowiłem rekord trasy wynikiem 3:55.58. Rezultat ten przetrwał do 2010 roku, kiedy poprawił go o 23 minuty zakopiańczyk Andrzej Bargiel.

PAP: Chcąc nie chcąc przeszliśmy do Polski...

D.U.: W lutym 2015 roku otrzymałem polskie obywatelstwo, z czego jestem bardzo dumny. Wcześniej dużo czytałem o Polsce, mam tu wielu przyjaciół. Poznawałem historię, drogę do niepodległości i postać Piłsudskiego, kulturę, sztukę... Jak tu przyjeżdżam, mieszkam w pobliżu Ząbkowic Śląskich. Uwielbiam Góry Sowie, Radków, Strzeliniec, Błędne Skały i... obłędne widoki, a Wrocław i włoskie Bergamo to dla mnie dwa najpiękniejsze miasta.

PAP: To wróćmy jeszcze w Himalaje i na Everest. Jak to się stało, że zdobywanie ośmiotysięczników zaczął pan od tego najwyższego?

D.U.: Przypadek. Był rok 2000, miałem wtedy 26 lat. W Nepalu spotkałem rosyjskiego biznesmena Michaiła Niekrycza, którego wcześniej nie znałem. Zaczęło się od słowa do słowa i w pewnym momencie padło pytanie: chcesz zdobyć Mount Everest? Zamurowało mnie. Po chwili odpowiedziałem: tak, chcę. Dostałem tysiąc dolarów zaliczki, a po paru dniach 20 tysięcy na pokrycie wszystkich kosztów. 24 maja stanąłem na szczycie, wchodząc bez wspomagania tlenem.

PAP: Jednak nie każdy może się wspinać tak jak pan. O Denisie Urubko można usłyszeć: ekstraliga współczesnego himalaizmu.

D.U.: Wszyscy nie mogą grać w ekstralidze, ale każdy może mieć swój Everest i to w każdej dziedzinie. Warto mieć w życiu jakieś pasje, wtedy staje się ono pełniejsze, piękniejsze. Bardzo mi się podoba projekt Polskie Himalaje, o którym coś wcześniej słyszałem, a dziś więcej się dowiedziałem. Znakomita idea.

PAP: Święty Augustyn stwierdził, że świat jest książką i ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę...

D.U.: Nic dodać, nic ująć. Życzę wszystkim, aby w swym życiu przeczytali jak najwięcej takich stron.

Rozmawiał: Janusz Kalinowski (PAP)

Sport

Sportowy weekendowy rozkład jazdy  co czeka regionalne zespoły

Sportowy weekendowy rozkład jazdy – co czeka regionalne zespoły?

2024-12-13, 10:00
Pierwsze porażki Polaków w LKE Legia i Jagiellonia bez zdobyczy punktowych

Pierwsze porażki Polaków w LKE! Legia i Jagiellonia bez zdobyczy punktowych

2024-12-13, 00:43
Anioły z kolejną porażką. Przegrały szósty raz z rzędu

Anioły z kolejną porażką. Przegrały szósty raz z rzędu

2024-12-12, 23:36
Polak trzecim pływakiem na świecie Chmielewski pobił rekord Polski

Polak trzecim pływakiem na świecie! Chmielewski pobił rekord Polski

2024-12-12, 20:48
Nieudany wyjazd drużyny z Torunia. Górnik wygrywa u siebie

Nieudany wyjazd drużyny z Torunia. Górnik wygrywa u siebie

2024-12-12, 20:27
Pół tysiąca dzieci uczyło się podstaw. W Toruniu był Hokej  gra dla każdego

Pół tysiąca dzieci uczyło się podstaw. W Toruniu był „Hokej – gra dla każdego”

2024-12-12, 18:03
Młody pięściarz z regionu wyróżniony. Był trzeci w Europie

Młody pięściarz z regionu wyróżniony. Był trzeci w Europie

2024-12-12, 13:46
Energa Toruń o krok od pokonania mistrza Polski. Porażka po pięciu pojedynkach

Energa Toruń o krok od pokonania mistrza Polski. Porażka po pięciu pojedynkach

2024-12-11, 23:25
Sędzia z Torunia został arbitrem międzynarodowym. Znamy gospodarzy zbliżających się MŚ

Sędzia z Torunia został arbitrem międzynarodowym. Znamy gospodarzy zbliżających się MŚ

2024-12-11, 20:36
Anwil znów przegrał w FIBA Europe Cup. Obiecujący początek, a potem dominacja rywala

Anwil znów przegrał w FIBA Europe Cup. Obiecujący początek, a potem dominacja rywala

2024-12-11, 19:28
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę