Agnieszka Radwańska: Bycie poza Top10 ma swoje plusy i minusy
Agnieszka Radwańska odczuwa zmianę związaną z tym, że od siedmiu miesięcy jest poza czołową "10" światowego rankingu. "Ma to jednak swoje plusy i minusy" - zaznaczyła na środowej konferencji prasowej tenisistka.
Sklasyfikowanie w Top10 wiąże się z dodatkowymi obowiązkami dla tenisistów. Dotyczy to m.in. częstszego udzielania się poza kortem oraz konieczności występu w grupie prestiżowych turniejów.
"Czy brakuje mi konferencji prasowych? Nie wiem, co odpowiedzieć, by dobrze wypaść. Jest inaczej, bo (gdy jest się w "10" - PAP) tych konferencji przed turniejem jest więcej. Mam teraz więcej wolnego czasu, a na to nigdy nie można narzekać. Co do turniejów, to mam teraz większą swobodę wyboru. Mogę zagrać w Stambule, wcześniej nie mogłam. W kwestii kalendarza mogę więcej robić, co chcę. Są plusy i minusy, jak ze wszystkim" - podkreśliła Radwańska.
Imprezą w Turcji, która rozpocznie się 23 kwietnia, zainauguruje tegoroczne występy na nielubianej przez nią ziemnej nawierzchni. Zwieńczeniem części sezonu na "mączce" będzie wielkoszlemowy French Open. Przed wylotem do Paryża czeka ją jeszcze jeden start.
"Na pewno zagram w Madrycie. Rzym, jak co roku, stoi pod znakiem zapytania" - dodała.
W Stambule występowała już w przeszłości - ostatnio 10 lat temu. W 2008 roku triumfowała tam w singlu, a rok wcześniej w deblu z siostrą Urszulą.
"Mam bardzo miłe wspomnienia z tego miasta. Dawno tam nie grałam. To jakaś fajna, mała zmiana, którą można wprowadzić w kalendarzu startów. Stąd ta decyzja, by nie jechać w tym czasie do Stuttgartu, a do Stambułu. Fajnie jechać do miejsca, w którym już trzymało się puchar" - podkreśliła mieszkająca w Warszawie krakowianka.
Ubiegły rok nie był dla niej udany. Nie odnosiła sukcesów i często walczyła z kłopotami zdrowotnymi. W efekcie znacząco pogorszyła się jej pozycja na liście WTA. Pod koniec poprzedniego sezonu była na niej 28., a na początku bieżącego wypadła z "30". Obecnie jest właśnie 30. rakietą świata. Ostatnio rywalizowała w drugiej połowie marca w Miami, gdzie błysnęła, pokonując niespodziewanie liderkę tego zestawienia Rumunkę Simonę Halep. Polka odpadła w 1/8 finału po porażce z Białorusinką Wiktorią Azarenką.
"Pojedynek z Halep był jednym z lepszych, które zagrałam w ostatnim czasie. Taki mecz cieszy - wygrać z zawodniczką, która w ostatnim czasie jest w niesamowitej formie, jest numerem jeden. Takie zwycięstwo dodaje dużo pewności siebie. Tym bardziej, że dawno nie wygrałam z liderką. Oby takich meczów więcej" - podsumowała Radwańska.
Zaznaczyła, że czuje się lepiej niż w poprzednim sezonie. Nie oznacza to, że jest wolna od zmartwień zdrowotnych.
"Myślałam, że już jest lepiej jeśli chodzi o infekcje, ale niestety, teraz w Miami była kolejna, o czym nie było mówione podczas turnieju. Coś się jeszcze dzieje. Ostatni okres przygotowawczy sprawił, że jestem lepiej przygotowana fizycznie" - przyznała 29-letnia zawodniczka.
Zapewniła, że w sferze jej marzeń wciąż jest triumf w Wielkim Szlemie.
"Jest to cel każdego tenisisty od początku do końca kariery. Jest coraz trudniej, konkurencja większa, dużo młodych tenisistek przebija się do Top20. Nie jest łatwo od pierwszych meczów, co widać chyba na każdym turnieju. Nie wszystkie rozstawione zawodniczki przechodzą do drugiej rundy, a co dopiero dalej" - argumentowała Radwańska.
Na konferencji pojawił się ojciec 11-letniej tenisistki i spytał krakowiankę, co rodzic powinien robić, by pomóc dziecku zaczynającemu przygodę z tym sportem.
"Nie ma recepty na wszystko. Trzeba robić tak, żeby nie odstraszać od sportu. Wspierać, dać też trenerowi pracować, nie wtrącać się we wszystko. Nieraz, niestety, widzę podczas treningów, że rodzice wchodzą na kort obok i myślą, że wiedzą wszystko najlepiej, choć nigdy nie mieli rakiety w ręce. Trzeba wspierać dziecko na korcie i poza nim, to najważniejsze" - zaznaczyła podopieczna Tomasza Wiktorowskiego, której szkoleniowcem w przeszłości był jej ojciec Robert.
W środę Radwańska miała okazję sprawdzić się w wirtualnej rywalizacji tenisowej. Występ z konsolą w ręce, gdy zmierzyła się kolejno z trzema osobami, nie udał się jej zbytnio. Przegrała wszystkie pojedynki, nie zapisując na swoim koncie ani jednego gema.
"Myślałam, że będzie dużo łatwiej. Gdy wczoraj zagrałam treningowo, to w pierwszych paru gemach nie tyle, że nie mogłam wygrać wymiany, co nie byłam w stanie w ogóle trafić w piłkę. To było irytujące. Potem jak poćwiczyłam i pograłam, to nawet wygrałam cały mecz. Spodziewałam się, że w pojedynkach finałowych mogę przegrać. Walczyłam o honorowego gema z całych sił, ale się nie udało" - opisała była wiceliderka rankingu WTA.