Maciej Kot: mam jeszcze czas, by zacząć dobrze skakać
Po poprzednim sezonie Pucharu Świata w skokach narciarskich wydawało się, że Macieja Kota dzieli tylko krok od regularnej walki o zwycięstwa. W obecnym cyklu jednak zawodzi, ale jednocześnie zachowuje spokój i wierzy, że przed igrzyskami w Pjongczangu odzyska formę.
W klasyfikacji generalnej sezonu 2016/17 Kot zajął piąte miejsce. Odniósł dwa zwycięstwa - w Sapporo i Pjongczangu, raz był drugi - w Lillehammer. Urodzony w Limanowej zawodnik przyznawał, że przełom zawdzięcza nowemu trenerowi Austriakowi Stefanowi Horngacherowi. Kot był żelaznym punktem drużyny, która odniosła dwa pucharowe zwycięstwa i przede wszystkim zdobyła złoty medal mistrzostw świata w Lahti.
Po jedenastu konkursach obecnego sezonu w "generalce" jest dopiero 19. Tylko raz udało mu się zająć miejsce w czołowej dziesiątce, a w ostatnich zawodach w Bischofshofen nie awansował do drugiej serii. Obecnie trenuje w Zakopanem, ale podczas wideokonferencji w Warszawie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Odbyła się ona z okazji przedstawienia firmy Bridgestone jako globalnego partnera olimpijskiego. Kot został ambasadorem japońskiego przedsiębiorstwa, specjalizującego się m.in. w produkcji opon.
"Z trenerem zdiagnozowaliśmy problem i wprowadziliśmy program naprawczy. Teraz najważniejsze jest solidnie pracować. Mam jeszcze czas, by zacząć dobrze skakać. Wierzę, że do igrzysk w Pjongczangu odzyskam formę" - podkreślił 26-letni zawodnik.
Kot ma już wprawę w wychodzeniu z kryzysu. W 2014 roku w igrzyskach w Soczi na obiekcie normalnym zajął siódme miejsce i również wydawało się, że jest u progu wielkich wyników. W kolejnym sezonie prezentował się jednak słabo i w efekcie nie pojechał na mistrzostwa świata do Falun.
"To było bardzo bolesne przeżycie. Zastanawiałem się nawet, czy nie rzucić skoków, ale dzięki pomocy życzliwych osób i ciężkiej pracy znów odnalazłem w tym wszystkim radość. Teraz zamierzam czerpać z tamtego doświadczenia" - powiedział.
Obecnie od Kota lepiej prezentuje się czterech polskich skoczków - Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i mający najlepszy sezon w karierze Stefan Hula, który z całych sił walczy o miejsce w drużynie.
"Postawa Stefana to bardzo dobra wiadomość. Przede wszystkim dla trenera, który ma w kim wybierać, a we mnie w zdrowy sposób wyzwala dodatkową motywację" - zapewnił Kot.
Najbliższy czas upłynie skoczkom pod znakiem rywalizacji na obiektach mamucich. Najpierw (13-14 stycznia) w Tauplitz-Bad Mitterndorf odbędą się dwa konkursy Pucharu Świata, a tydzień później mistrzostwa globu w Oberstdorfie. Kot z niecierpliwością ich wyczekuje.
"Jedną z rzeczy, którą uwielbiam w skokach narciarskich jest ten swobodny lot, a klasyczne obiekty nie są w stanie dostarczyć aż takich wrażeń. Kiedy już zawodnik przełamie strach przed odległościami przekraczającymi 200 metrów, to czeka go wyjątkowa mieszanina adrenaliny i endorfin. Po wylądowaniu jest się niemal w stanie euforii" - przyznał.
Igrzyska rozpoczną się 9 lutego. Już dzień wcześniej skoczków czekają jednak kwalifikacje do konkursu na obiekcie normalnym, który zaplanowano na 10 lutego. W kalendarzu PŚ przed olimpijskimi zmaganiami odbędą się jeszcze zawody w Zakopanem (27-28 stycznia) i Willingen (3-4 lutego).