Celt: Radwańska ma jeszcze potencjał, by walczyć o największe trofea
Sparingpartner i mąż Agnieszki Radwańskiej Dawid Celt wierzy, że ma ona w sobie jeszcze potencjał, by walczyć o największe trofea. W rozmowie z PAP opowiedział też, dlaczego mógł odrzucić propozycję, by zostać kapitanem polskich tenisistek w Pucharze Federacji.
Polska Agencja Prasowa: W tym roku Agnieszka Radwańska poza kontuzjami zmagała się też kilkakrotnie z wirusami. W trakcie sezonu przechodziła badania, które miały pomóc znaleźć przyczynę zwiększonej podatności na choroby. Czy wiadomo już, jak uniknąć tego w przyszłym roku?
Dawid Celt: Generalnie te wirusy nie brały się z niczego, o czym mówiliśmy głośno. To pokłosie tych wszystkich lat spędzonych na korcie. Organizm Agnieszki na przestrzeni lat został bardzo mocno wyeksploatowany, ostatnio płaciła za to bardzo wysoką cenę. Powoli zaczyna wracać do siebie. Mamy nowych specjalistów w teamie, którzy mają jeszcze bardziej szczegółowo dbać o jej zdrowie. O to, żeby wyprowadzić ją z tego, a później zadbać o to, by nie dochodziło do takich sytuacji, że infekcje tak bardzo ją atakują. Wiadomo, że stuprocentowej gwarancji nigdy nie będziemy mieć, ale robimy wszystko, żeby Agnieszka i jej organizm byli w stanie powalczyć jeszcze przez najbliższe lata. Zobaczymy, ile to będzie, ale robimy wszystko, aby to było jak najdłużej.
PAP: Przed minionym sezonem cały okres przygotowawczy spędzili państwo na treningach w hali w Polsce. Tym razem w planie znalazł się dwutygodniowy pobyt w Dubaju, gdzie słońca i ciepła nie brakowało...
D.C.: Jednym z celów tego wyjazdu było to, aby potrenować w fajnych warunkach. Mieszkaliśmy w hotelu i ćwiczyliśmy na tym obiekcie, na którym rozgrywany jest turniej WTA. Wszystko, czego potrzebowaliśmy - korty, basen, siłownię - mieliśmy na miejscu, do plaży 30 minut. Nie musieliśmy się nawet przemieszczać nigdzie samochodem. To bardzo wygodne, bo nie traci się czasu ani energii na tego typu sprawy. To, co zaplanowaliśmy sobie w Dubaju, wykonaliśmy w sto procentach i jesteśmy z tego zadowoleni.
PAP: Jak upłynie czas do pierwszego turnieju w 2018 roku?
D.C.: Ostatnio trenowaliśmy na miejscu, a od razu po świętach wylatujemy, więc tego czasu zbyt dużo już nie ma. Ale proces odbudowy w przypadku Agnieszki na pewno będzie dłuższy niż te kilka tygodni. Bo to, ile straciła na przestrzeni ostatniego sezonu, to jest naprawdę bardzo dużo. Żeby to wszystko odbudować potrzeba kilku dobrych miesięcy. Stopniowo, krok po kroku. Mam nadzieję, że efekty tej ciężkiej pracy będą widoczne na korcie.
PAP: Po nieudanym roku pańska żona przystąpi do kolejnego na luzie, bo nie ma zbyt wielu punktów do obrony czy też może ją stresować to, że musi spróbować wrócić do czołówki?
D.C.: Zdajemy sobie sprawę z tego, że chcieć to jedno, a zrobić to drugie. Konkurencja jest w tej chwili naprawdę silna. Dziewczyn grających na wysokim poziomie jest bardzo dużo. I to, że Agnieszka będzie zdrowa wcale nam nie gwarantuje, że zaraz znajdzie się w Top10. Za tym musi pójść jeszcze naprawdę ciężka, konkretna praca. Liczę, że Agnieszka podchodzi do tego w ten sposób, że już niczego nie musi. Mam nadzieję, że znajdzie w sobie trochę radości i motywacji do tego, by jeszcze powalczyć. Ale na zasadzie takiej bardziej swobodnej. A nie, że "ja coś muszę". Ona bardzo dużo osiągnęła już w swojej karierze.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, w jakim to wszystko kierunku zmierza. Tenis siłowy, bardzo siłowy. Staramy się do tego racjonalnie podchodzić. Ale jestem przekonany, że Agnieszka ma w sobie jeszcze na tyle potencjału, że stać ją, aby walczyć z dziewczynami, nawet z tymi mocno uderzającymi, i bić się o największe trofea.
PAP: Ze względu na częste kłopoty zdrowotne w poprzednim sezonie wycofała się z pięciu turniejów, a do kilku przystępowała osłabiona i bez odpowiedniego przygotowania. Czy ze względu na wspomniane wyeksploatowanie organizmu rozważacie świadome ograniczenie startów?
D.C.: Wiadomo, że pewne rzeczy wynikają same z siebie. Jeżeli będzie zdrowie, nie będzie kontuzji to będziemy mogli planować tak, jak chcemy. Generalnie początek roku ma być taki jak zwykle, czyli zagramy dwa turnieje przed Australian Open - Auckland i Sydney, potem Melbourne. Teraz Agnieszka miała dłuższą niż zwykle przerwę międzysezonową, zdecydowanie więcej czasu na regenerację i na to, by odpocząć i skupić się na treningu. Spokojnie możemy przystąpić do sezonu w takiej formie z dwiema imprezami przed Australian Open. Po tym turnieju zdecydujemy, co będzie dalej.
PAP: Od przyszłego roku będzie pan kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Federacji. To była propozycja nie do odrzucenia czy trzeba było ją dłużej przemyśleć?
D.C.: Mocno ją przeanalizowałem. Oczywiście, to jest ogromny zaszczyt i wyróżnienie dla mnie. Myślę, że każdy trener w Polsce marzy, żeby zostać selekcjonerem reprezentacji w dyscyplinie, w której się działa. Zdaję sobie też jednak sprawę z niebezpieczeństwa, jakie na mnie czyha...
PAP: Czy było takie "ale", które mogło sprawić, że odrzuciłby pan ofertę Polskiego Związku Tenisowego?
D.C.: Tak, moja żona. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że presja jest duża i obserwacja mojej osoby będzie pewnie dwukrotnie większa niż w przypadku innych z uwagi przede wszystkim na Agnieszkę. Jestem tego świadomy, ale życie nie lubi pustki. Czym byłoby ono bez podejmowania wyzwań? Ja podejmuję rękawicę. Myślę, że mam narzędzia do tego, by podołać temu zadaniu. Staram się zawsze twardo stąpać po ziemi, ale wierzę, że w niedalekiej przyszłości uda nam się stworzyć fajną reprezentację, która będzie w stanie zapewnić nam dobry wynik sportowy.
PAP: Radził się pan kogoś, jak prowadzić drużynę narodową? Np. Tomasza Wiktorowskiego, z którym w przeszłości tworzył pan sztab szkoleniowy polskiego zespołu w Fed Cupie?
D.C.: Tak, rozmawiałem z ludźmi w środowisku. Wiadomo jak to jest - jedni patrzą przychylnym okiem, inni trochę wilkiem z różnych powodów. Rozmawiałem z wieloma osobami. Argumentów "za" było zdecydowanie więcej niż "przeciw". Ale zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw, które na mnie czyhają.
PAP: Będzie pan łączył funkcję kapitana reprezentacji z rolą sparingpartnera Radwańskiej. Wystarczy panu czasu na wszystko?
D.C.: Mam nadzieję, że tak i niczego nie będę zaniedbywał. Zaległości w spaniu zawsze można nadrobić. Ze spaniem generalnie nie mam problemu. Myślę, że jestem jeszcze na tyle młody, że poradzę sobie z tym wszystkim.
PAP: Skład ekipy, z którą utworzy pan sztab szkoleniowy w Pucharze Federacji, jest już ustalony?
D.C.: Tak, mam już takich ludzi. To nie są jakieś niespodzianki. Zawsze jest to ten sztab osób pracujących dla kadry, czyli drugi trener, sparingpartner, fizjoterapeuta...
PAP: A kto to będzie konkretnie?
D.C.: Nie chciałbym podawać jeszcze nazwisk. To jest kwestia doprecyzowania i dopięcia wszystkiego, ale jestem już praktycznie ze wszystkimi dogadany
Rozmawiała: Agnieszka Niedziałek (PAP)