Afera w PZKol - prezes Banaszek nie podał się do dymisji
"Ministerstwo sportu nie ma prawa do takich nacisków na legalnie wybrane władze" - oświadczył prezes PZKol Dariusz Banaszek na konferencji prasowej w Pruszkowie. Obiecał, że poda się do dymisji, ale uczyni to na zapowiedzianym na 22 grudnia nadzwyczajnym zjeździe związku.
Z funkcji członków zarządu Polskiego Związku Kolarskiego zrezygnowali natomiast w piątek Lucjusz Wasielewski i Arkadiusz Jałowski. Nie zdecydowali się na dymisję tylko prezes Banaszek oraz jeden z członków dziewięcioosobowego zarządu Rafał Jurkowlaniec, były wojewoda dolnośląski i marszałek województwa dolnośląskiego, od 31 sierpnia 2013 roku członek Platformy Obywatelskiej.
"Na temat sytuacji Polskiego Związku Kolarskiego zostało sformułowanych zbyt wiele nieprawdziwych tez. Ja osobiście tracę aż i jedynie dobre imię. Kolarstwo traci wszystko” – powiedział Banaszek.
Winą za wywołanie zamieszania wokół PZKol obciążył sponsora związku, właściciela firmy CCC Dariusza Miłka. Zdaniem Banaszka, Miłek wiedział o skandalu obyczajowym w działającej w latach 2009-12 grupie CCC MTB, ale nie powiadomił o tym prokuratury. Według Banaszka o wszystkim wiedział także prezes PZKol w latach 2011-16 Wacław Skarul, ale i on również pozostał bezczynny.
„Za namową Dariusza Miłka postanowiłem sprawę wyjaśnić rzetelnie, w oparciu o audyt, a nie o plotki. Audyt został przerwany 11 października z powodu naruszeń procedury audytu i wglądu do dokumentów finansowych PZKol nie objętych umową audytu. Nie znałem i nie znam ustaleń audytu. Wielokrotnie zwracałem się o dostarczenie ustaleń do firmy audytorskiej, jednak do dnia dzisiejszego takich informacji nie otrzymałem. Moja wiedza na temat ustaleń audytu oparta jest o doniesienia prasowe” - zapewnił.
„Pragnę jasno i wyraźnie podkreślić, że sprawa obyczajowa, choć nadal nikt nie został oficjalnie oskarżony, nie dotyczy obecnych władz PZKol. Te wydarzenia miały miejsce w grupie CCC MTB. Najlepsze polskie zawodniczki reprezentowały tę grupę. Kto pierwszy o całej sytuacji wiedział? Właściciel grupy Dariusz Miłek. Dlaczego nie zgłosił tego do prokuratury? W kolejnych latach osoby, które miały wiedzę na ten temat nic z tym nie zrobiły. W marcu 2011 roku prezesem PZKol zostaje Wacław Skarul, namaszczony przez Dariusza Miłka. Z początkiem lipca członkowie zarządu PZKol są powiadomieni przez prezesa Skarula, że sam podjął decyzję o zwolnieniu osoby, która dopuściła się czynów podlegających wymiarowi sprawiedliwości. I jeszcze słowa prezesa, które wiele osób zapamiętało: Jeśli ja jestem prezesem PZKol, nigdy noga tej osoby nie stanie w związku. Pytanie: skąd Wacław Skarul miał te informacje? Nie ulega wątpliwości, że od Dariusza Miłka. Dlaczego prezes nie zgłosił tego do prokuratury?” – zadawał pytanie.
Banaszek podkreślił, że Miłek próbował wpływać na działania związku, miał pretensje, że federacja podpisała umowę z Orlenem bez pytania go o zdanie, a gdy utracił możliwość kontrolowania poczynań związku, wycofał się ze sponsorowania.
"Utrata bezpośredniego wpływu na decyzje władz przez Dariusza Miłka spowodowała kryzys, w jakim dziś się znajdujemy" - zaznaczył. W minioną sobotę były wiceprezes PZKol Piotr Kosmala w wywiadzie dla portalu WP SportoweFakty powiedział, że „ważna osoba w środowisku kolarskim" miała się dopuścić czynów ohydnych jak zastraszanie, seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet gwałt. Dodatkowo w grę wchodziły nadużycia finansowe. Potwierdzić miał to zewnętrzny audyt zlecony przez Banaszka. Po tej publikacji minister sportu i turystyki Witold Bańka wezwał do natychmiastowej dymisji cały zarząd PZKol, na czele z Banaszkiem. Do piątkowej konferencji pięciu z dziewięciu członków zarządu zrezygnowało z funkcji.
Prezes PZKol przypomniał, że na początku jego kadencji znakomicie układała się współpraca z ministerstwem sportu, że dzięki ministrowi Bańce pojawił się w związku Orlen i odniósł się do wezwania dymisji ze strony MSiT.
„Nie ma podstaw prawnych do tak daleko idących nacisków na legalnie wybrane władze PZKol. Nikt z nas nie złamał prawa. Naciski mają niezrozumiałą dla całego środowiska formę szantażu, a kartą przetargową jest finansowanie szkolenia. Ministerstwo wspiera zawodników, nie utrzymuje zarządu związku. Zarząd sprawuje swoją funkcję społecznie” - dodał.
Oprócz afery na tle obyczajowym, PZKol zmaga się z kłopotami finansowymi - jest poważnie zadłużony, ponadto wycofał się sponsor główny CCC, a sponsor strategiczny Orlen oraz ministerstwo zawiesiły finansowanie.
„Nie popełniłem przestępstwa, za naszej kadencji nie było mowy o skandalach obyczajowych. Jesteśmy dyscypliną z sukcesami. Proszę więc wskazać konkretne przewinienia tego zarządu, które musiałyby skutkować dymisją. Ministerstwo sportu na dzień dzisiejszy nie ma żadnych zastrzeżeń do rozliczeń finansowych PZKol. Zwrócenie uwagi na kwestie obyczajowe sprzed kilku lat wskazuje, że temu zarządowi i mnie osobiście nie można było przypisać żadnych win” – podkreślił Banaszek.