Trener reprezentacji Polski koszykarek Rusin: nazwiska mam w głowie
Nowy trener reprezentacji Polski Arkadiusz Rusin chce, by w kadrze grały zarówno młode, jak i doświadczone koszykarki. "W zespole narodowym powinny występować najlepsze. Mam w głowie nazwiska, ale najpierw przedstawię szczegóły władzom związku" - powiedział PAP.
PAP: W piątek federacja ogłosiła, że obejmie pan stanowisko selekcjonera reprezentacji. Czy podpisał pan już kontrakt, przedstawił szczegółową koncepcję pracy?
Arkadiusz Rusin: Nie, to wszystko przede mną. W tym tygodniu spotykam się roboczo z władzami PZKosz w Łodzi i wówczas ustalimy szczegóły umowy oraz najbliższego, czyli listopadowego zgrupowania reprezentacji. Z wstępnych ustaleń wiem, że mam pracować przez dwa kolejne cykle eliminacji mistrzostw Europy, tzn. 2019 i 2021.
PAP: Czym jest dla pana, dość młodego stażem 40-letniego szkoleniowca, ale już z sukcesami, jakim jest np. mistrzostwo Polski ze Ślęzą Wrocław, wybór na stanowisko trenera reprezentacji?
A.R.: To zaszczyt i kolejny krok w spełnianiu ambicji, bo w seniorskiej koszykówce jestem już 10 lat. Oczywiście to także duże wyzwanie, tym bardziej że przystępuję do pracy z marszu - już 11 listopada zagramy w kwalifikacjach mistrzostw Europy z Białorusią, a spotkanie będzie poprzedzone zaledwie tygodniowymi przygotowaniami.
PAP: Kogo zatem powoła pan na pierwsze zgrupowanie? Czy ma pan już upatrzone miejsce, gdzie będzie kadra trenować?
A.R.: Spotykamy się 5 listopada w Wałbrzychu. Tam zagramy na inaugurację nowego cyklu eliminacji. To dobre miejsce na zgrupowanie i na mecz o punkty, a także niezła lokalizacja w kontekście kolejnego spotkania eliminacyjnego z Turcją na wyjeździe (15 listopada - PAP). Bliskość lotnisk we Wrocławiu czy w Berlinie to atut Wałbrzycha. Mam w głowie nazwiska koszykarek i współpracowników, ale dopiero po spotkaniu z przedstawicielami związku wszystko ogłoszę, w tym listę kandydatek, które powołam na pierwsze zgrupowanie.
PAP: Pana poprzednik Bułgar Teodor Mołłow zasadniczo odmłodził zespół, dając szansę na występy dwudziestokilkulatkom i rezygnując - czasami również z powodu ich kłopotów zdrowotnych - ze starszych zawodniczek. Czy będzie pan kontynuował jego koncepcję, czy chce powrócić do bardziej doświadczonych jak np. Justyna Żurowska-Cegielska.
A.R.: Nie chcę w tej chwili mówić o nazwiskach, ale w kadrze widzę miejsce dla najlepszych, a więc także doświadczonych zawodniczek. Ma decydować forma. Myślę, że tu mogę uchylić rąbka tajemnicy - chcę powrócić do koncepcji rozgrywania z takimi koszykarkami, jak Agata Gajda czy Dominika Owczarzak, które mają za sobą wiele sezonów w lidze i kadrze. Ostatnie mistrzostwa Europy w Czechach, które oglądałem "na żywo", pokazały, że sukces osiągnęły ekipy, w których doświadczenie połączono z młodością. Ta kooperacja przyniosła efekty w drużynach, które nie były faworytami: Belgii (pierwszy medal ME w historii - PAP), Łotwy czy Grecji. Chcę iść podobną drogą.
PAP: W grupie B kwalifikacji do ME zagramy z uczestnikami tegorocznego Eurobasketu: Białorusią i Turcją oraz Estonią. Z tym pierwszym zespołem biało-czerwone rywalizowały także w poprzednich eliminacjach, wygrywając jedno ze spotkań. Jak ocenia pan szanse w zbliżającej się rywalizacji?
A.R.: Na pewno najmocniejszy rywal to Turcja, co pokazały ostatnie ME, w których zajęła piątą pozycję, ale i inne międzynarodowe turnieje. Białoruś jest obecnie niewiadomą, bo w Czechach zabrakło doświadczonych Leuczanki oraz Wieramiejenki i to nie była ta sama ekipa, z resztą przegrała wszystkie mecze w grupie. Nie wiem, czy zmiana pokoleniowa dokonała się na dobre, czy któraś z gwiazd jeszcze powróci. Każda to klasowa zawodniczka i jej obecność robi różnicę. Estonia, patrząc na nazwiska, na pewno nie jest potentatem. Jeśli mamy walczyć o awans to musimy wygrać obydwa spotkania z tym zespołem i konkurować z faworytami.
PAP: Ekipy, które pan prowadzi, znane są z twardej i mieszanej defensywy. Czy będzie pan próbował podobnych rozwiązań w reprezentacji?
A.R.: Trener ma zawsze swoje koncepcje, ale koniec końców musi je dostosować do składu i możliwości zawodniczek. Na razie nie wiem, kogo będę miał na pierwszym zgrupowaniu. Gdy spotkam się z dziewczynami, ustalimy priorytety w teorii, a potem przeprowadzę sześć treningów i zobaczę w praktyce, które warianty będą najkorzystniejsze na tym etapie budowania drużyny. Na pewno będą próbował obrony strefowej, ale w kadrze nie ma tak dużo czasu jak w klubie, by ćwiczyć ten system.
PAP: Czy koszykówka żeńska była pana miłością od pierwszego wejrzenia? Czy pracował pan też z mężczyznami?
A.R.: Nie, od początku stawiałem na panie, mówiąc pół żartem pół serio. W 1995 roku, gdy miałem 18 lat, prowadziłem zespół młodziczek w Zgorzelcu. Potem były juniorki, przenosiny do Polkowic i praca z zespołami młodzieżowymi. W pierwszym sezonie seniorskim, 10 lat temu, byłem asystentem w CCC Wojciecha Spisackiego. Potem budowałem zespół u boku Krzysztofa Koziorowicza, a po jego rezygnacji zostałem pierwszym szkoleniowcem i wywalczyliśmy wicemistrzostwo kraju. Kolejny rok to doświadczenia zbierane we współpracy z Jackiem Winnickim, niezwykle udany sezon zakończony złotem mistrzostw Polski i awansem do turnieju finałowego Euroligi. W Ślęzie Wrocław najpierw w roli asystenta Algirdasa Paulauskasa cieszyłem się z brązu, a ostatnio jako pierwszy szkoleniowiec wygrałem ligę. Teraz chcę, oprócz doświadczeń klubowych, dźwignąć reprezentację i sprawić, by Polki wróciły do elity.
Rozmawiała: Olga Miriam Przybyłowicz (PAP)