MŚ w Lahti - wiara w Justynę Kowalczyk jest wielka
Narciarskie mistrzostwa świata w Lahti są pierwszą od lat dużą imprezą, na którą Justyna Kowalczyk nie pojechała w roli żelaznej faworytki. Wiara, że wróci z Finlandii z medalem jest jednak wielka, a zdobyć go ma we wtorkowym biegu na 10 km techniką klasyczną.
To właśnie tej konkurencji Kowalczyk podporządkowała całe przygotowania i trudno się dziwić takiej decyzji. Na 10 km "klasykiem" zdobyła swój pierwszy medal MŚ - 19 lutego 2009 roku w Libercu była trzecia. Dwa lata później w Oslo stanęła na drugim stopniu podium, a największy sukces odniosła w 2014 roku w Soczi, kiedy sięgnęła po złoto igrzysk olimpijskich.
Z 50 zwycięstw jakie podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego odniosła w zawodach Pucharu Świata, aż 17 miało miejsce na tym dystansie. To na nim cieszyła się z pierwszego pucharowego podium, kiedy 7 stycznia 2006 roku była trzecia w Otepaeae i na nim odniosła pierwszy triumf w zawodach tej rangi - 27 stycznia 2007 w tej samej estońskiej miejscowości.
Historia pokazuje, że medal jest we wtorek prawdopodobny, ale ten sezon trudno porównywać do poprzednich. W obecnym cyklu na starcie zawodów PŚ Kowalczyk stanęła tylko siedem razy. Przerwa od grudnia do lutego była efektem dominujących w tamtym czasie konkurencji rozgrywanych techniką dowolną, które nie służą jej kolanu.
Narciarka z Kasiny Wielkiej zastąpiła je rywalizacją w zawodach niższej rangi oraz obozami przygotowawczymi, m.in. w Lahti oraz Soczi. Do zmagań w PŚ wróciła 3 lutego w Pjongczangu, a następnego dnia wygrała w Korei bieg łączony. Wówczas na starcie nie stanęło jednak ponad 20 czołowych zawodniczek.
Ważnym sprawdzianem był rozegrany 19 lutego bieg na 10 km "klasykiem" w Otepaeae. Tym razem nikogo ważnego nie zabrakło, a Kowalczyk długo biegła tak, że można było liczyć na podium. W końcówce jednak bardzo osłabła i została sklasyfikowana na piątym miejscu. Do najlepszej, Norweżki Marit Bjoergen straciła 1.17,7 min, a do trzeciej, jej rodaczki Heidi Weng - 22,5 s.
"Jestem przekonany, że mimo zupełnie innych przygotowań niż we wcześniejszych latach, kiedy do dużej imprezy szykowała się przez częste starty w Pucharze Świata, będzie się we wtorek liczyła w walce o podium. Wiemy, że Justyna na starcie staje po to, aby być jak najlepszą" - powiedział PAP prof. Szymon Krasicki, były trener biegów narciarskich, a także promotor pracy doktorskiej Kowalczyk.
Przykładem niesamowitej zawziętości czterokrotnej zdobywczyni Kryształowej Kuli jest choćby wspomniany bieg w Soczi, w którego wygraniu nie przeszkodziła jej pęknięta kość stopy.
"Po Soczi mówiła, że gdyby meta była jakieś 100, 150 metrów dalej, to już by dalej nie dobiegła, bo to był kres jej możliwości. To świadczy o tym, jak ona potrafi zmobilizować się do takiego krańcowego wysiłku" - dodał Krasicki.
W sukces Kowalczyk wierzą nie tylko on, czy wypowiadający się w podobnym tonie prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, ale również tysiące kibiców.
Profil biegaczki na Facebooku śledzi blisko milion osób, co jest jednym z najlepszych wyników spośród polskich sportowców. Pod niemal każdym publikowanym przez nią zdjęciem pojawiają się setki pozytywnie zabarwionych komentarzy.
Kowalczyk pierwszy start w Lahti ma za sobą. W niedzielnym sprincie drużynowym razem z Eweliną Marcisz zajęły dziewiąte miejsce. Dla najlepszej polskiej narciarki nie wynik miał znaczenie, a przetarcie przed najważniejszym biegiem i odwrócenie uwagi od oczekiwania. O swoich szansach na medal i najgroźniejszych rywalkach nie chciała mówić.
"Jest siedem bardzo dobrych dziewczyn, a które zdobędą medale zobaczymy we wtorek. Skupiam się przede wszystkim na tym, abym zaprezentowała to, co najlepiej potrafię" - podkreśliła.