Biathlonistka Nowakowska: chcę wrócić do sportu (wywiad)
Biathlonistka Weronika Nowakowska, która w sierpniu urodziła bliźniaki, nie ma wątpliwości, że chce wrócić do zawodowego sportu. "Już nad tym pracuję, choć do szczytowej formy jeszcze daleko" - powiedziała PAP 30-letnia wicemistrzyni świata w sprincie (2015).
PAP: Już w sobotę odbędą się zawody inaugurujące biathlonowe zmagania w tym sezonie, tradycyjnie w Sjusjoen, a za nieco ponad dwa tygodnie pierwsza rywalizacja Pucharu Świata w szwedzkim Oestersund. Pani w tym momencie czas spędza trochę inaczej niż w ostatnich latach?
Weronika Nowakowska: To prawda. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w listopadzie w Polsce. Utrzymuję kontakt z naszą kadrą, choć na razie śledzę jej poczynania w podobny sposób jak każdy kibic, czyli z daleka. Zawody PŚ będę oglądać w telewizji, ale nie wykluczam, że na któreś w drugiej połowie sezonu się nawet wybiorę.
PAP: Rozumiem, że trenuje pani samodzielnie, aby wrócić do jak najlepszej formy i do kolejnych startów?
W. N.: Jestem pewna, że chcę wrócić do sportu. Na początku tygodnia spotkałam się z prezes Polskiego Związku Biathlonu (Dagmarą Gerasimuk - PAP) i dyskutowałyśmy o warunkach mojego powrotu. Poświęcam się temu, aby móc uczestniczyć w igrzyskach olimpijskich w 2018 roku, ale nie wykluczam, że wystartuję w jakichś zawodach może nawet w tym sezonie. Choć to zależy od mojego samopoczucia i mojej formy.
PAP: Jest pani zadowolona ze swoich dotychczasowych postępów?
W.N.: Na pewno zauważam już pewne zmiany, m.in. odzyskałam sylwetkę, czuję się coraz silniejsza. Ale powiem tak: jeśli chodzi o moją formę - szczytowa nie jest. Niedługo czekają mnie badania wydolnościowe, które też coś pokażą, z czasem wzrośnie intensywność treningów.
PAP: W styczniu w Dusznikach Zdroju, pani rodzinnej miejscowości, odbędą się mistrzostwa Europy. Będzie tam pani jako kibic czy uczestnik?
W.N.: Występ w ME jest moim ogromnym marzeniem, ale niestety do stycznia pozostało już niewiele czasu. Żadna decyzja jeszcze nie zapadła, ale ja nie chciałabym startować na siłę. Chodzi nie tyle o to, żeby wystąpić, tylko żeby osiągnąć dobry wynik i godnie reprezentować Polskę.
PAP: Jak wygląda teraz pani życie na co dzień? "Świeżo upieczeni" rodzice zwykle narzekają na brak snu.
W.N.: Biorąc pod uwagę, że mamy bliźniaki, to naprawdę nie jest tak źle. W "obsłudze" dwóch małych ludzi bardzo pomagają nam rodzice moi i Szymona. Dzięki temu też mogę spokojnie przygotowywać się do igrzysk.
PAP: Gdy w środku nocy rozbrzmiewa krzyk, rozpoznaje pani już, czy odzywa się Kuba czy Kacper?
W.N.: Oczywiście, tego się już zdążyliśmy nauczyć. Staramy się też nie dopuszczać do tego, żeby któryś z nich zaczął naprawdę wrzeszczeć. Lepiej wstać szybciej i reagować już na kwilenie, w przeciwnym razie jeden chłopak budzi drugiego i wtedy trudniej nad tym zapanować.
źródło: PAP