Zbigniew Boniek: bandyci to nie są kibice
Prezes PZPN Zbigniew Boniek powiedział PAP, że ubolewa nad wydarzeniami z udziałem pseudokibiców, do jakich doszło w weekend m.in. w Gdyni i Łomiankach. Jak jednak podkreślił, ci ludzie nie mają nic wspólnego z normalnymi kibicami i piłkarską federacją.
W sobotę w Łomiankach z powodu wybryków chuliganów przerwano w 35. minucie mecz czwartej ligi (piąty poziom rozgrywek) tamtejszego KS z Polonią Warszawa. Miejscowi pseudokibice wywiesili obraźliwy transparent, rzucali petardy hukowe pod nogi piłkarzy wykonujących aut, a jeden z nich wbiegł z trybun na boisko. Sędzia zakończył mecz w obawie o bezpieczeństwo piłkarzy.
Po przerwaniu zawodów sytuacja wciąż była napięta. Na murawę wtargnęło kilkudziesięciu kibiców, interweniowała policja. W sumie w sobotę i niedzielę stołeczna policja zatrzymała trzynaście osób.
Z kolei na plaży w Gdyni młodzi ludzie w szalikach Ruchu Chorzów starli się z przebywającą w tym miejscu grupą marynarzy z Meksyku. Doszło do bójki. Jedna osoba przebywa na obserwacji w szpitalu. Policja zatrzymała trzy osoby.
"Polski Związek Piłki Nożnej ubolewa nad tym, co działo się w weekend m.in. w Gdyni i Łomiankach, ale przypomnę, że my organizujemy finał Pucharu Polski i mecze reprezentacji narodowej w różnych kategoriach wiekowych. Nie pilnujemy porządku na plażach, ulicach czy stacjach benzynowych" - powiedział PAP Boniek.
"My, jako PZPN, możemy odpowiadać tylko za to, co znajduje się pod naszą egidą. Uważam, że w tym przypadku sytuacja od czasu zmian w federacji poprawiła się tysiąc razy, tylko nikt o tym nie mówi. To nie nasza wina, że jest niska świadomość społeczna w związku z zachowaniem chuliganów i odpowiedzialnością poszczególnych organów" - dodał.
Prezes PZPN zaapelował, aby nie łączyć normalnych ludzi, chcących obejrzeć mecz, z pseudokibicami wywołującymi awantury.
"W Polsce mamy problem z bandytami, ale - podkreślam - to nie są kibice. Nie wysługujmy się PZPN. Nie jesteśmy od zabezpieczania imprez, nie mamy żadnych instrumentów. W każdym oddziale policji jest specjalny wydział do walki z przestępczością wśród pseudokibiców. Wszyscy chuligani i bandyci powinni być eliminowani z życia społecznego, ale nie mylmy ich z normalnymi kibicami" - zaznaczył.
Zdaniem szefa piłkarskiej centrali, PZPN reaguje odpowiednio i szybko na wszystkie naganne wydarzenia na stadionach.
"Robimy to co do nas należy. Kiedy poprzednim razem w finale Pucharu Polski grupa ludzi rzucała racami, otrzymała zakazy stadionowe. Jesteśmy konsekwentni - zero tolerancji za chuligańskie wybryki na stadionach. Na początku obecnego sezonu fani Jagiellonii Białystok zachowywali się źle na meczu w Bydgoszczy i w efekcie otrzymali zakaz wyjazdu zorganizowanych grup na kolejne mecze ekstraklasy. Wkrótce odpowiedni wydział PZPN zajmie się także wydarzeniami w Bełchatowie (doszło do zamieszek podczas sobotniego spotkania Pucharu Polski miejscowego GKS z Górnikiem Zabrze - PAP)" - zapowiedział prezes.
Jego zdaniem cześć winy za wydarzenia w Łomiankach ponoszą organizatorzy meczu. Wcześniej podobną opinię wyraził w rozmowie z PAP m.in. wiceprezes Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej Mirosław Starczewski.
"W Łomiankach mieliśmy do czynienia z kompletną nieudolnością organizacyjną, zupełnym brakiem zapewnienia bezpieczeństwa - mówi Boniek. - Jeżeli półtorej godziny przed meczem otwiera się bramy, a na stadionie już od kilku godzin siedzą pijani młodzi ludzie, to coś jest nie w porządku. Najpierw powinno się wyprosić ich ze stadionu, a dopiero potem zacząć wpuszczać normalne osoby z biletami. To tak jak z kinem - nie do pomyślenia jest sytuacja, w której widz wchodzi na salę, gdzie już od rana siedzą i zajmują miejsca głośno zachowujący się ludzie, którzy w ogóle nie mieli prawa się tam znaleźć" - podkreślił.
Jak przyznał, wkrótce miało odbyć się spotkanie z udziałem kibiców i PZPN, a także policji. Prawdopodobnie jednak nic z tych planów nie wyjdzie.
"Kibice odmówili udziału w spotkaniu, argumentując, że nie będą rozmawiać z policją. To dla mnie ważne spostrzeżenie, nad którym trzeba się poważnie zastanowić" - zaznaczył prezes PZPN.
"Kiedyś młodzi ludzi, po skończeniu 19 lat, szli do wojska lub Ochotniczych Hufców Pracy. Teraz organizują bojówki i robią zadymy. Nie rozumiem, dlaczego ich zachowanie łączy się z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. To jakaś paranoja" - zakończył prezes związku.
Rozmawiał Maciej Białek (PAP)