LŚ siatkarzy - trudna misja Polaków w Warnie
O godzinie 19.00 czasu warszawskiego polscy siatkarze rozpoczną w Warnie mecz Ligi Światowej z Bułgarami. Jeśli wygrają, przedłużą swoje szanse na udział w turnieju finałowym. Porażka 0:3 lub 1:3 będzie znaczyć, że w Final Six ich zabraknie.
Biało-czerwoni, którzy przed rokiem triumfowali w tych rozgrywkach, doskonale wiedzą, jak gorąco może być w bułgarskiej hali. I to zarówno, jeśli chodzi o temperaturę powietrza, jak i atmosferę stworzoną przez kibiców.
Przed rokiem w Sofii, po półfinale LŚ wygranym przez zawodników Andrei Anastasiego, poleciały nie tylko przekleństwa, ale i nakrętki od butelek czy zapalniczki. Z hali musieli niemal uciekać.
"Doskonale wiemy, czego możemy się spodziewać i jesteśmy na to przygotowani" - zapewnił kapitan polskiej drużyny Marcin Możdżonek.
Jak poinformował PAP kierownik drużyny Andrzej Wołkowycki, podczas spotkania nie będzie możliwości skorzystania z wideoweryfikacji.
"Gospodarze nie wyjaśnili nam dlaczego zabraknie systemu challenge, ale nie musieli tego robić, gdyż jego stosowanie nie jest obligatoryjne" - podkreślił.
Stawka jest duża. Wygrana gospodarzy 3:0 lub 3:1 praktycznie zapewni im występ w turnieju finałowym w Argentynie. Sukces w takich rozmiarach Polaków przedłuży ich szanse i nadzieje o jeden dzień, do drugiego starcia w Warnie, kiedy mogliby sobie nawet pozwolić na porażkę w tie-breaku.
"Drzwi do turnieju finałowego nadal są otwarte. Oczywiście nie gramy najlepiej, ale wiemy, gdzie popełniamy błędy i co należy poprawić" - ocenił Anastasi.
Sytuacja w grupie A, z której udział w Final Six mają już pewny Brazylia i Argentyna (jako gospodarz), zależy też od wyników spotkań "Canarinhos" z ekipą USA. Odbędą się one w Rio de Janeiro w sobotę i niedzielę. (PAP)