"Selma Expeditions": Święta na morzu
Załoga "Selmy" płynie wzdłuż brzegów Argentyny i... przygotowuje się do Świąt Wielkanocnych. Sprzątanie, wypieki - zupełnie jak w domu. Uczestnicy wyprawy "Selma - Antarktyda - Wytrwałość" myślą o bliskich i już planują, co zrobią jak zejdą na ląd. Na razie na 1. miejscu jest gorący prysznic.
Za rufą "Selmy", licząc od startu wyprawy z portu Ushuaia 6 kwietnia 2014 r., 22 810 mil (ok. 42 245 km). Od startu etapu na Morze Rossa, czyli od wypłynięcia z Hobart na Tasmanii 15 stycznia 2015r. - 9 048 mil (16,757 km). Do mety wyprawy, czyli Mariny Yate Club Argentino w Mar del Plata pozostało poniżej 100 mil.
Meldunek z pokładu "Selmy":
"Jesteśmy już na końcówce 40. stopni szerokości geograficznej. W dalszym ciągu kierujemy się na Północ. Płyniemy i nie płyniemy. Albo ostro do przodu albo cisza. Po zmierzchu, na horyzoncie, szalała wielka burza, ale całkowicie bezgłośna. Widać było potężne rozbłyski, które rozciągały się na 60 stopni przed dziobem. Odczucie jakbyśmy wpływali w oko cyklonu. W tym czasie trudno było utrzymać kurs, bo wiatr kompletnie ucichł. Przepiękny zachód słońca zapalający ogniem chmury na niebie. Było czerwono, potem granatowo, biało, a na końcu gwieździście i księżycowo - w pełni! Pięknie, tylko bezwietrznie... Pogoda wyżowa, słońce i słabe wiatry ze zmiennych kierunków."