Polski jacht jako pierwszy w historii dopłynął na żaglach do Antarktydy [wideo]
"Selma Expeditions" z polską załogą jest pierwszym w historii jachtem, który dopłynął na żaglach do końca Zatoki Wielorybów Morza Rossa. Kpt. Piotr Kuźniar zatknie na brzegu Antarktydy biało-czerwoną banderę od prezydenta Bronisława Komorowskiego.
"Dalej płynąć się nie da. Dotknęliśmy lodu Antarktydy. Teraz szukamy miejsca, aby zacumować, zejść na ląd i zatknąć biało-czerwoną. To jeszcze trochę potrwa, bo nie widać dogodnego miejsca. Ostatnie mile pokonywaliśmy we mgle" - powiedział PAP kapitan.
Pytanie o datę okazało się kłopotliwe. "W Polsce jest 22, u nas ósma rano, ale... czwartek czy piątek? Jak to liczyć? Problem w tym, że my balansujemy na granicy linii daty. Przyjmujemy jednak czas Greenwich. Jest więc jeszcze czwartek... Jaki? Tłusty? Zapomnieliśmy o tym, jesteśmy w innym świecie" - dodał Kuźniar.
Podkreślił, że plan dotarcia w to miejsce wyłącznie pod żaglami zrealizowany został niemalże w stu procentach.
"W środę po raz pierwszy w tym rejsie, w trakcie przechodzenia przez kolejny pas lodu - w warunkach silnego wiatru 8 stopni w skali Beauforta - na niecałe trzy godziny użyliśmy silnika, aby wspomóc żagle. Wyłączyliśmy go natychmiast po minięciu zagrożenia. W sumie prawie 700 godzin na żaglach" - poinformował kapitan.
Zatoka Wielorybów to wielka wyrwa w szelfowym lodowcu Rossa położona w miejscu, gdzie morze dochodzi najbliżej do Bieguna Południowego. Najzimniejszy na świecie akwen odgradza od reszty oceanów kilkusetkilometrowa bariera zbitego paku lodowego, który otwiera się tylko na kilka tygodni w roku.
"Brzegi morza wyznaczają południowy kres ziemskich oceanów. Dalej na południe już tylko lód i śnieg. Kilka razy w roku dopływają tu silne statki z mocnymi silnikami, ale nigdy nie dotarł żaden jacht pod żaglami. Jesteśmy pierwsi. Miejsce to, ze względu na góry i kry lodowe, gwałtowne, nieprzewidywalne zamarzanie i wiatry o sile dochodzącej do 200 km/h bywa dostępne tylko podczas antarktycznego lata na przełomie stycznia i lutego" - zaznaczył.
Załoga chciała dopłynąć do miejsca, skąd w 1911 roku Amundsen rozpoczął zwycięską wyprawę na Biegun Południowy. I cel osiągnęła. To tam w swojej pierwszej, antarktycznej wyprawie w 1909 roku dotarł Shackleton i nazwał zatokę na pamiątkę spotkanego wtedy wielkiego stada wielorybów.
Wyprawa "Selma-Antarktyda-Wytrwałość" - to wieloetapowy projekt żeglarski zaplanowany na łącznie ponad 33 000 km. Rejs odbywa się śladem antarktycznych ekspedycji sprzed 100 lat Sir Ernesta Shackletona. Polski jacht po odwiedzeniu Georgii Południowej i Wyspy Słoniowej w 2013 roku, w następnym opłynął w kwietniu Przylądek Horn. Latem pokonał Pacyfik szlakiem Magellana, z Chile do Australii. W grudniu z powodzeniem wziął udział w regatach Sydney-Hobart. 15 stycznia obrał kurs na Morze Rossa.
"Nasze przedsięwzięcie jest żeglarskim hołdem w 100-lecie ostatniej wyprawy Shackletona - irlandzkiego podróżnika i odkrywcy, badacza Antarktydy. Do dzisiaj postawa oraz nazwa statku Endurance (wytrwałość) są symbolem poświęcenia, wytrwałości i ludzkiego braterstwa. Selma jest jedynym jachtem, który odtworzy trasy wszystkich wypraw Shackletona" - wspomniał kapitan "Selmy".
Kilka dni temu do Zatoki Wielorybów dotarł "Katharsis II" pod dowództwem Mariusza Kopra. Jacht, pod brytyjską banderą, z polską załogą, płynął głównie przy wsparciu silnika, ale nie osiągnął brzegu Antarktydy. (PAP)