MŚ piłkarzy ręcznych - Polska - Argentyna 24:23
Polska wygrała w Dausze z Argentyną 24:23 (11:12) w swoim drugim meczu grupy D mistrzostw świata piłkarzy ręcznych, które są rozgrywane w Katarze. W piątek biało-czerwoni ulegli Niemcom 26:29.
W innym niedzielnym meczu tej grupy Niemcy wygrały z Rosją 27:26. Wieczorem Dania zmierzy się z Arabią Saudyjską.
Polska: Sławomir Szmal – Krzysztof Lijewski 5, Bartosz Jurecki 5, Przemysław Krajewski 5, Michał Jurecki 4, Mariusz Jurkiewicz 2, Michał Daszek 2, Kamil Syprzak 1, Robert Orzechowski, Karol Bielecki, Andrzej Rojewski, Piotr Grabarczyk, Michał Szyba, Piotr Chrapkowski.
Argentyna: Matias Schulz – Diego Simonet 5, Federico Pizarro 5, Sebastian Simonet 5, Federico Fernandez 4, Leonardo Querin 2, Federico Vieyra 1, Juan Pablo Fernandez 1, Facundo Cangiani, Pablo Simonet, Pablo Portela, Agustin Vidal, Gonzalo Carou, Adrian Portela, Sergio Crevatin.
Mecz rozpoczął się od udanych interwencji, w tym w sytuacji sam na sam, bramkarza mistrzów Ameryki Matiasa Schulza. Ale i tak to Polacy zdobyli dwa pierwsze gole. Tym razem, nie tak jak w przegranym 26:29 meczu z Niemcami, od pierwszych minut bez zarzutu spisywała się obrona biało-czerwonych.
Argentyńczycy zgodnie z oczekiwaniami grali mocno wysuniętą do przodu defensywą, próbowali przeszkadzać rywalom w konstruowaniu akcji już na dziesiątym metrze, a nawet dalej. To czasami przynosiło efekty, gdy przechwytywali piłkę, po niezbyt precyzyjnych podaniach.
Polacy w dalszym ciągu uważnie grali przed swoją bramką, a w dodatku kilkoma efektownymi paradami popisał się Sławomir Szmal. W 11. min prowadzili 7:4 i potem długo utrzymywali jedno- lub dwubramkowe prowadzenie. W uzyskaniu większego przeszkadzały błędy techniczne – kroki, złe podania. W efekcie przeciwnicy wyrównali w 21. min na 10:10. Wtedy o czas poprosił trener Michael Biegler.
Nie na wiele to się zdało, bo po pięciu minutach bez gola z obu stron, rywale po raz pierwszy w tym spotkaniu objęli prowadzenie. W tej samej 26. min wyrównał na 11:11 Bartosz Jurecki i na boisku zaczęło się robić nerwowo. Dochodziło do przepychanek i dyskusji z sędziami, Argentyńczycy ciągle mieli o coś pretensje. Przed przerwą padła już tylko jedna bramka i do szatni zawodnicy schodzili przy prowadzeniu drużyny z Ameryki Płd. 12:11.
W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Drużyna z Ameryki Płd. nadal stosowała mocno wysuniętą, agresywną obronę i nie opadała z sił. Chodzący przy bocznej linii trener Biegler coraz bardziej się denerwował i kręcił z dezaprobatą głową po niektórych wyjątkowo nieudanych zagraniach swoich podopiecznych.
W 40. min rywale z Ameryki prowadzili już 16:14. W krótkim czasie Polacy wyrównali po dwóch udanych akcjach Przemysława Krajewskiego i po golu Krzysztofa Lijewskiego odzyskali prowadzenie (18:17 w 45. min), a za chwilę podwyższył Kamil Syprzak.
Radość nie trwała długo - po kilku prostych błędach Polaków znów był remis (19:19). I dalej toczyła się wyrównana walka bramka za bramkę. Niecałe sześć minut przed końcem po dwóch udanych karnych Bartosza Jureckiego było 22:20.
Zaczęło się nerwowe odliczanie do ostatniej syreny. Biegler skakał, żywo gestykulował, pokazując swoim zawodnikom, żeby byli aktywniejsi w obronie, bo sam Szmal niewiele mógł zrobić. Ostatnie dwie minuty Polacy grali osłabieni brakiem dwóch ukaranych zawodników. W tym momencie Szmal obronił karnego. Wszystko działo się przy stanie 23:22. Ale kiedy mimo tych przeciwności Michał Jurecki zdobył kolejnego gola, a do końca pozostało pół minuty, wiadomo już było, że Polska zdobędzie pierwsze punkty w MŚ 2015.
Z Dauhy Cezary Osmycki (PAP)