Ekstraklasa piłkarska - Zawisza - Wisła 2:4 [wideo]
Nie udał się debiut w roli szkoleniowca Zawiszy Bydgoszcz trenerowi Mariuszowi Rumakowi. Piłkarze z grodu nad Brdą przegrali bowiem siódme z rzędu spotkanie w lidze. Tym razem ich pogromcą był lider tabeli Wisła Kraków, zwyciężając na wyjeździe 4:2.
Pojedynek rozpoczął się dla gospodarzy najgorzej jak mógł, czyli od prowadzenia Wisły Kraków już w pierwszych sekundach. Dośrodkowanie Macieja Sadloka próbował przeciąć Jakub Wójcicki i uczynił to tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej bramki, dając Wiśle prowadzenie 1:0.
Podopieczni trenera Franciszka Smudy zachęceni takim obrotem sprawy konstruowali kolejne groźne akcje na połowie Zawiszy. Już w ósmej minucie strzał Semira Stilica wylądował na słupku bramki Grzegorza Sandomierskiego. Chwilę później z wyrównującego gola po strzale Jorge Kadu cieszyli się kibice Zawiszy, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną, co oznaczało, że trafienie nie może być uznane. Kolejny raz piłka od słupka bramki gospodarzy odbiła się po strzale Macieja Jankowskiego.
Spotkanie toczyło się w dość szybkim tempie i zdominowani na początku gospodarze coraz częściej zaczynali atakować. Wszystkie próby strzeleckie kończyły się jednak zazwyczaj na nogach obrońców Wisły lub świetnie spisującym się bramkarzu Michale Buchaliku. Bliski wyrównania był w 36. minucie Louis Carlos, po wrzutce w pole karne Wagnera piłka jednak minimalnie minęła słupek krakowskiej bramki.
Po zmianie stron świetną okazję miał w 51. minucie Anestis Argyriou. Znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale ten po raz kolejny popisał się udaną interwencją. Oczekiwane przez kibiców wyrównanie padło w 58. minucie, kiedy to błąd w polu karnym Jankowskiego wykorzystał Carlos.
Losy spotkania przy ul. Gdańskiej odwróciły się już dwie minuty później. Piłka w polu karnym trafiła do Wagnera, a ten potężnym strzałem pokonał Buchalika dając Zawiszy prowadzenie 2:1. Spotkanie ponownie nabrało tempa, a obie drużyny stwarzały sobie groźne sytuacje.
Dośrodkowanie w pole karne Emmanuela Sarkiego w 75. minucie zakończyło się po zagraniu Pawła Brożka zdobyciem wyrównującej bramki dla Wisły. Cztery minuty później ponownie Sarki dostarczył piłkę w pole karne, tym razem wprost na głowę Mariusza Stępińskiego, który bez najmniejszych problemów pokonał Sandomierskiego. Wynik spotkania podopieczni trenera Smudy ustalili dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Po faulu Kamila Drygasa na Stępińskim "jedenastkę" wykorzystał Semir Stilic, dając wygraną Wiśle 4:2.
Po meczu Zawisza - Wisła (2:4) powiedzieli:
Mariusz Rumak (trener Zawiszy Bydgoszcz): "Nie było tu jakichś wielkich, czarnych myśli, po prostu zaczynaliśmy od 0:1. Spotkał nas wielki niefart, bo nawet piłki nie dotknęliśmy, a ona była już w siatce. To wpłynęło moim zdaniem na pierwsze 20-30 minut, bo graliśmy katastrofalnie. To, że nie dostaliśmy kolejnych dwóch, trzech bramek, to tylko nasze szczęście lub niedokładność Wisły. Sytuacje sobie stwarzaliśmy bo mamy dobrych piłkarzy z przodu, natomiast nie odbieraliśmy piłek. Dopiero po przerwie graliśmy to, co ćwiczymy. Wydaje mi się, że zejście Vasconcelosa spowodowało, że nie mogliśmy utrzymać z przodu piłki. Dłuższe podania przy naszych niskich skrzydłowych czy napastnikach często wygrywali środkowi obrońcy Wisły".
- Wcześniej po dłuższym podaniu środkowy napastnik utrzymywał piłkę i mogliśmy się przesunąć. Trochę więc złamały się nam elementy taktyczne, choć trzeba przyznać, że mieliśmy wyborną sytuację na 3:1. Mimo że dosyć szybko po stratach odbieraliśmy piłkę przeciwnikowi, sytuacji tych było zdecydowanie za mało na taki zespół jak Wisła. Pewne elementy napawają optymizmem, ale po takim meczu nie mogę być zadowolony. Zawisza nie może przegrywać u siebie, powiedziałem to w szatni. Jeśli ktoś przyjeżdża do mnie do domu, to musi funkcjonować na moich warunkach, a nie gość przychodzi i gra swoją piłkę. Tak będzie grał Zawisza, ale na dziś nie stać nas jeszcze na to".
Franciszek Smuda (trener Wisły Kraków): "Niestety, polscy piłkarze jak już coś osiągną, na przykład wygrają mecz, to na tym zwycięstwie chcą jechać przez cały sezon. Tak się nie da rywalizować w ekstraklasie. Trzeba w każdy kolejny mecz wkładać serce. W przerwie było trochę wesoło i dopiero pod koniec meczu wszyscy moi piłkarze się pozbierali. Gdybyśmy wykorzystali okazje z początku meczu, już w pierwszej połowie mecz mógł być zakończony. Niestety nie strzelamy w dogodnych dla nas sytuacjach. To samo było w Poznaniu, gdzie zamiast 2:0 mogło być 5:0 i byłoby po zabawie. Tymczasem na koniec obawialiśmy się jeszcze, że możemy przegrać.
- Obawiałem się tej konfrontacji, ponieważ w minionym sezonie na trzy spotkania z Zawiszą tylko jedno wygraliśmy. Jest to dla nas przeciwnik nieobliczalny i gdybyśmy się dziś nie pozbierali, to ponownie mogliśmy przegrać. Na szczęście zmiennicy Emmanuel Sarki i Mariusz Stępniewski pomogli zespołowi, a nie zaszkodzili. Najważniejsze, że mamy trzy punkty".
Zawisza Bydgoszcz - Wisła Kraków 2:4 (0:1).
Bramki: 0:1 Jakub Wójcicki (1-samobójcza), 1:1 Luis Carlos (58), 2:1 Wagner (60), 2:2 Paweł Brożek (75-głową), 2:3 Mariusz Stępiński (79-głową), 2:4 Semir Stilic (89-karny).
Żółta kartka - Zawisza Bydgoszcz: Luis Carlos, Vahan Gevorgyan. Wisła Kraków: Łukasz Burliga, Michał Czekaj.
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 4 000.
(PAP)