Adrian Zieliński wygrał Memoriał Waldemara Malaka
Adrian Zieliński osiągnął w dwuboju 386 kg i wygrał w Gdańsku 19. Memoriał Waldemara Malaka. "Chciałem uzyskać 400 kg. Przegrałem jednak nie z ciężarem, tylko z niesamowicie wysoką temperaturą w hali" - wyjaśnił sztangista Tarpana Mrocza.
Przez ostatnie trzy tygodnie kadra polskich ciężarowców trenowała we Władysławowie i na zakończenie tego zgrupowania wzięła udział w Gdańsku w 19. Memoriale Waldemara Malaka. Te zawody zakończyły się zwycięstwem starszego z braci Zielińskich, który w dwuboju osiągnął 386 kg (176+210).
"Bardzo solidnie przepracowaliśmy ostatni okres i ten start był podsumowaniem zgrupowania. W Gdańsku chciałem uzyskać 400 kg, ale 386 kg to i tak dobry prognostyk przed listopadowymi mistrzostwami świata" - stwierdził aktualny mistrz olimpijski z Londynu w kategorii do 85 kg i mistrz Europy z kwietnia tego roku z Tel Awiwu (do 94 kg).
Widać było, że 25-letni zawodnik jest w bardzo dobrej formie. W trzeciej próbie w podrzucie Zieliński zadysponował 220 kg, co jest jego rekordem życiowym i nawet zarzucił sztangę na pierś, ale ostatecznie zrezygnował z dalszego boju. Reprezentant Polski zapewnił jednak, że przegrał nie z ciężarem, tylko temperaturą panującą w hali gdańskiego Atlety.
"Stać mnie było nawet na 405 kg w dwuboju, ale pod warunkiem, że w hali byłoby 20 stopni mniej. Uważnie śledziłem prognozy pogody, które zapowiadały opady deszczu i zdecydowanie niższą temperaturę. Te zapowiedzi nie sprawdziły się i musieliśmy rywalizować w niesamowitym ukropie. Temperatura mogła być wyższa niż 40 stopni. Już przy podrzucie 210 kg trochę mnie zamroczyło. Kiedy zarzucałem 220 kg nie widziałem reklam, które wisiały w połowie hali. W tym momencie spasowałem, bo uznałem, że ryzyko odniesienia kontuzji jest zbyt duże" - wyjaśnił.
W Gdańsku najlepszy polski sztangista bez problemów wypełnił limit kategorii 94 kg, bo ważył 93,5. I z tego faktu wcale nie był zadowolony.
"Jestem zdecydowanie za lekki. Teraz powinienem ważyć 96, a nawet 97 kg. Kiedy startowałem w kategorii 85 kg miałem blisko 90 kg. U nas każdy kilogram ponad normę to więcej mięśni i większa siła. W moim przypadku tkanka tłuszczowa stanowi najwyżej 5-6 procent masy ciała i bez problemów oraz bez ryzyka dla utraty formy, zbiłbym zbędne kilogramy do wymaganego limitu. We Władysławowie ciężko trenowaliśmy, ale były takie upały, że nie chciało się jeść" - przyznał.
Na pomoście w Gdańsku zabrakło młodszego z braci Zielińskich, Tomasza, z którym Adrian przegrał w Memoriale Malaka rok temu. Tym razem srebrny medalisty mistrzostw Europy w kategorii 94 kg z Tel Awiwu musiał poświęcić się studenckim obowiązkom.
"Mój brat jest bez formy, bo przez dwa ostatnie tygodnie nie trenował. Jako student drugiego roku Akademii Wychowania Fizycznego w Bydgoszczy musiał pojechać na letni obóz zaliczeniowy. Nie było zmiłuj się. Zamiast podnosić ciężary przyszło mu przepłynąć na zaliczenie dwa kilometry. Dla sztangistów to ogromne wyzwanie, bo mamy do czynienia z zupełnie innym rodzajem wysiłku. U nas podejście do ciężaru trwa kilka sekund, natomiast pływanie zajmuje kilkadziesiąt minut" - dodał.
Przez najbliższy tydzień kadrowicze będą trenować w klubach, a następnie czeka ich kolejne zgrupowanie w Giżycku, które potrwa do 22 sierpnia. Dzień później w Mroczy, z udziałem czterech najlepszych zespołów, odbędzie się Finał Drużynowych Mistrzostw Polski. Pod koniec października zaplanowano indywidualne mistrzostwa Polski, które będą generalnym sprawdzianem przez najważniejszą imprezą sezonu - listopadowymi mistrzostwami świata w Kazachstanie.
"W Ałma-Acie po raz pierwszy będziemy walczyć o kwalifikacje olimpijskie, ale nie indywidualne, tylko dla drużyny. Jestem przekonany, że marząc o tytule mistrza świata w mojej kategorii trzeba być przygotowanym na wynik powyżej 400 kg" - podsumował Adrian Zieliński. (PAP)