Piłkarski Puchar Polski: Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz 0:3
Rewanżowy mecz ćwierćfinałowy: Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz 0:3 (0:1).
Bramki: 0:1 Kamil Drygas (35), 0:2 Bartosz Iwan (52-samobójcza), 0:3 Kamil Drygas (69).
Żółta kartka - Górnik Zabrze: Antoni Łukasiewicz, Bartosz Iwan.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 2 000.
Pierwszy mecz wygrał Zawisza 2:1 i awansował do półfinału.
Górnik Zabrze: Grzegorz Kasprzik - Maciej Mańka, Tomasz Wełnicki, Antoni Łukasiewicz, Rafał Kosznik - Przemysław Oziębała (60. Paweł Olkowski), Radosław Sobolewski, Wojciech Łuczak, Prejuce Nakoulma, Łukasz Madej (73. Tomas Majtan) - Bartosz Iwan (73. Robert Jeż).
Zawisza Bydgoszcz: Wojciech Kaczmarek - Igor Lewczuk, Łukasz Nawotczyński, Andre Micael Pereira, Sebastian Ziajka (81. Damian Ciechanowski) - Jakub Wójcicki, Sebastian Dudek (79. Alvarinho), Kamil Drygas, Hermes , Piotr Petasz - Michał Masłowski (68. Jorge Kadu).
Trener gospodarzy Robert Warzycha (nie ma licencji, więc oficjalnie nie prowadzi zespołu) zabrał swoich zawodników przed meczem na film akcji "300: Początek imperium". Miało to pomóc w przygotowaniu mentalnym. Nie udało się, Górnik odpadł z pucharowej rywalizacji.
Wynik pierwszego spotkania w Bydgoszczy zmuszał zabrzan do zdobycia przynajmniej jednego gola, przy jednoczesnym braku strat. Piłkarze Górnika co prawda w pierwszych minutach ruszyli do przodu, ale efektów tej szarży nie było żadnych. Tymczasem goście spokojnie przetrwali napór i zaczęli sami nękać obronę rywali.
Kilka razy Górnik się wykaraskał z tarapatów, w 35. minucie nic już nie pomogło zespołowi trenera Warzychy. Obrońcy dali się ograć w szkolny sposób i Kamil Drygas bez problemu trafił do siatki.
Drugą połowę gospodarze zaczęli od zmarnowanej (pudło) przez Prejuce'a Nakoulmę sytuacji sam na z bydgoskim bramkarzem. Wydawało się, że Górnik wchodzi na wysokie obroty, a po kilku minutach cieszyli się przyjezdni. Po rzucie wolnym Piotra Petasza najwyżej do piłki wyskoczył Bartosz Iwan i głową... pokonał własnego bramkarza.
Zabrzanie walczyli o honorowego gola, blisko jego zdobycia był Łukasz Madej, tyle że trafił w słupek. Stadionowy zegar zatrzymał się jakby z wrażenia, a chwilę później ukarana została ponownie niefrasobliwość gospodarzy w defensywie.
Mecz mógł się skończyć wyższym zwycięstwem Zawiszy, gdyby Jorge Kadu trafił do bramki, mając przed sobą tylko Grzegorza Kasprzika.
W środowy wieczór zdecydowanie więcej powodów do radości dali zabrzańskim kibicom szczypiorniści, którzy pewnie pokonali Azoty Puławy w rozgrywanym równolegle meczu superligi. (PAP)