Fantastyczna postawa Polaków na Mistrzostwach Świata. Reprezentacja Kuwejtu rozbita
Polscy piłkarze ręczni pokonali w chorwackim Porecu Kuwejt 42:32 w meczu grupy I mistrzostw świata drużyn rywalizujących o Puchar Prezydenta IHF (miejsca 25-32). To druga wygrana naszej reprezentacji w turnieju. W tej samej puli Algieria wygrała z Gwineą 32:23.
Skład Polski w porównaniu z poprzednim meczem z Algierią nie uległ zmianie. Poza protokołem zostali kontuzjowani Arkadiusz Moryto i Kamil Syprzak. Wszyscy reprezentanci Kuwejtu, czwartej drużyny mistrzostw Azji, występują w rodzimej lidze.
Początkowo zespoły postawiły na atak i wynik praktycznie zmieniał się po każdej akcji. Po trafieniu Mohammeda Alhendala rywale objęli nawet prowadzenie 8:5. Słabo spisującego się w bramce Kacpra Ligarzewskiego zastąpił Adam Morawski. Polakom pierwsze prowadzenie (10:9) w meczu zapewnił rzutem przez całe boisko do pustej bramki Łukasz Rogulski. To samo zagranie po chwili powtórzył Damian Przytuła. Drugi kwadrans należał już do biało-czerwonych, którzy zaczęli wyprowadzać skuteczne kontry. Grając w osłabieniu podopieczni Marcina Lijewskiego rzucili dwa gole, nie tracąc żadnego. Bezpieczna przewaga zezwoliła polskiemu szkoleniowcowi na rotowanie składem. Na listę strzelców wpisał się również lider najskuteczniejszych zawodników ekstraklasy, Kamil Adamski, który dotąd w imprezie zagrał tylko przez 40 sekund.
Początek drugiej połowy przypominał pierwszą część gry. Kuwejtczycy zdobyli kilka bramek przy biernej postawie Polaków. Polakom bezpieczną przewagę udało się zachować dzięki Morawskiemu (MVP meczu), który m.in. obronił dwa rzuty karne. Duża niefrasobliwość w akcjach ofensywnych wymusiła na trenerze Lijewskim przerwę na żądanie. Rywale zwietrzyli szansę i zaczęli odrabiać straty. Po kontrze kontaktową bramkę (26:27) zdobył Abdulaziz Alshammari. Uspokojenie gry, w tym wzmocnienie defensywy, pozwoliło odbudować prowadzenie. Trafienie Jana Czuwary w 50. minucie oznaczało, że każdy polski zawodnik z pola na koncie miał przynajmniej jedną bramkę. Polacy rzucili jedenaście bramek z rzędu, co pozwoliło ze spokojem oczekiwać końca zawodów.