„Zrobiliśmy krok w tył, by zrobić dwa do przodu”. Selekcjoner kadry w hokeju na trawie przed ważnym rokiem
Po przeciętnych sezonach polscy hokeiści na trawie znów mają szansę dołączyć do europejskiej czołówki. W przyszłym roku, po ośmiu latach przerwy, wystąpią w mistrzostwach Europy elity, co będzie początkiem walki o awans na igrzyska olimpijskie w Los Angeles.
Przez ostatnie ćwierć wieku polscy hokeiści oddalali się od światowej czołówki, do której w tym czasie dołączyło kilka innych federacji. Minęły już 24 lata od ostatniego występu Polaków na igrzyskach olimpijskich w Sydney, „biało-czerwoni” nie grają też na mundialu, a w Europie rywalizują najczęściej w mistrzostwach drugiej dywizji.
W mijającym roku polscy hokeiści zanotowali jednak kilka sukcesów. Prowadzący od pięciu lat męską reprezentację Dariusz Rachwalski nie ukrywa, że był on najbardziej udany w trakcie jego pracy z kadrą. – Zamykamy olimpijski cykl i choć nie wystąpiliśmy w Paryżu, to jednak był to świetny rok dla polskiego hokeja. Najważniejszy był awans do pierwszej dywizji mistrzostw Europy, co było niezwykle trudnym zadaniem, patrząc na ścieżkę kwalifikacyjną, jaką musieliśmy przejść. Zdobyliśmy mistrzostwo Europy w hokeju pięcioosobowym oraz zajęliśmy czwarte miejsce w tej odmianie w mistrzostwach świata w Omanie. Z kolei na początku roku w Belgii zostaliśmy halowymi wicemistrzami Starego Kontynentu – wyliczał Rachwalski.
Jego praca z kadrą nie była usłana różami. Latem 2019 roku objął kadrę w charakterze tymczasowym po rezygnacji Karola Śnieżka. W mistrzostwach Europy drugiej dywizji we Francji zajął czwarte miejsce. Po roku został już oficjalnie selekcjonerem, ale dwa lata temu musiał przełknąć gorzką pigułkę. W turnieju kwalifikacyjnym do ME jego podopieczni zajęli czwarte, ostatnie miejsce i musieli rywalizować w trzeciej dywizji. Tę grupę akurat wygrali, ale w tym turnieju startowały nieco egzotyczne w hokeju na trawie kraje, jak Malta, Serbia czy Gibraltar.
– Z perspektywy czasu dziś mogę powiedzieć, że zrobiliśmy jeden krok w tył, by zrobić dwa do przodu. Ale łatwo jest teraz tak komentować. Obejmując kadrę zmieniłem 70 procent składu, a w mistrzostwach Europy drugiej dywizji w Gnieźnie w 2021 roku wystąpiło dziewięciu debiutantów. Natomiast to potknięcie nastąpiło w najmniej oczekiwanym momencie. W najważniejszym pojedynku turnieju kwalifikacyjnego w 2022 roku przegraliśmy z Portugalią, choć 30. godzin wcześniej pokonaliśmy ją 5:2. Trzeba było to przetrawić, znieść z pokorą i kontynuować pracę. – opowiadał aktualny selekcjoner.
Dobry sezon nie przysłania problemów, jakie drążą polski hokej od wielu lat. Zdaniem Rachwalskiego jedną z największych bolączek jest wciąż mocno ograniczona liczba ośrodków w kraju. – Geografia hokeja w Polsce jest wciąż wąska. Inne dyscypliny mają o tyle łatwiej, że w koszykówkę można pograć w każdej sali gimnastycznej. Podobnie jest z piłką ręczną czy siatkówką, a piłka nożna nigdy o tę geografię nie będzie się martwić. Często w szkole uprawiany jest unihokej, który ma uproszczone przepisy w stosunku do hokeja halowego. Zawodnicy, którzy grają w unihokeja, często później nie mają gdzie kontynuować tego sportu. A jeśli nie ma klubu w zasięgu 40-50 kilometrów, to zapał umiera śmiercią naturalną. Brakuje boisk do hokeja w miastach, gdzie nie ma klubów, a przy niewielkim nakładzie można by przystosować orliki – zauważył były trener AZS-u Politechniki Poznańskiej.
Jak dodał, w kraju brakuje także profesjonalnych klubów, jakimi były w przeszłości poznańskie drużyny Grunwaldu i Pocztowca. W niektórych latach oba rywalizowały w Lidze Mistrzów, ale od wielu sezonów Polska nie ma swojego przedstawiciela w tych najbardziej prestiżowych rozgrywkach.